Coraz więcej wskazuje na to, że to, co najgorsze w tym sezonie, przynajmniej od strony organizacyjnej, jest już za Wisłą. W piątek w godzinach przedpołudniowych przedstawiony został nowy zarząd Wisły, który po ekscesach ze zmianą właściciela ma wyprowadzić klub na prostą. Po raz kolejny ważne informacje organizacyjne zbiegły się czasowo z meczem rozgrywanym przez pierwszą drużynę. W poniedziałek, gdy ogłaszano przejęcie sekcji piłkarskiej przez Towarzystwo Sportowe, nie wyszło to ekipie Dariusza Wdowczyka na dobre i skończyło się porażką w Kielcach w dramatycznych okolicznościach. W piątkowy wieczór, kilka godzin po ogłoszeniu składu zarządu, Biała Gwiazda na własnym terenie mierzyła się ze Śląskiem Wrocław w meczu, w którym nie brakowało podtekstów...

Głównym z nich był ten kibicowski. Nie jest tajemnicą, że trwająca przez długie lata zgoda fanatyków Wisły Kraków i Śląska Wrocław została nie tak dawno przerwana. W związku z tym można było zastanawiać się, jak piątkowy mecz będzie wyglądał z perspektywy trybun. To, co zaskoczyło na plus, to zachowanie kibiców gości podczas tradycyjnego odśpiewania hymnu Wisły. Sektor przyjezdnych uszanował tenże hymn i powstrzymał się w jego trakcie od gwizdów, co przez kibiców Wisły zostało później nagrodzone oklaskami.

Ważniejsze od wydarzeń z trybun miało być jednak to, co działo się na boisku. W pierwszym składzie po raz pierwszy w tym sezonie znalazło się miejsce dla Bobana Jovicia, a do jedenastki powrócił również Paweł Brożek, który ostatnio zmagał się z kontuzją. Z powodu urazów w meczowej osiemnastce zabrakło natomiast między innymi Zdenka Ondraszka i Jakuba Bartosza. Mimo osłabień w pierwszych minutach to Wisła próbowała zaznaczyć swą przewagę w ofensywie. Szczególnie aktywny był Paweł Brożek, jednak za każdym razem czegoś jego akcjom brakowało. Po upływie niespełna 20 minut mecz został na dobrych kilka chwil przerwany. Kibice Śląska najpierw odpalili na swoim sektorze race, które później sukcesywnie wrzucali na boisko. Wracając do wydarzeń boiskowych - w końcówce pierwszej połowy odgryźć próbował się Śląsk. Najgroźniej było po uderzeniach Morioki i Madeja - próba tego pierwszego minimalnie minęła słupek, strzał Madeja świetnie na rzut rożny sparował natomiast Miśkiewicz. Bramkarz Wisły był natomiast bezradny w ostatniej minucie regulaminowego czasu pierwszej połowy. Wtedy to w pole karne wpadł Kamil Biliński, który płaskim strzałem przy samym słupku pokonał Miśkiewicza i otworzył rezultat tego spotkania.

Zaraz po przerwie w miejsce Macieja Sadloka na boisku zameldował się Adam Mójta i, jak miało okazać się później, zmiana ta nie pozostała bez znaczenia. W 59. minucie we własnym polu karnym ręką zagrał Piotr Celeban, za co sędzia Kwiatkowski podyktował rzut karny. Właśnie Mójta podszedł do piłki i potężnym strzałem nie pozostawił najmniejszych złudzeń Mariuszowi Pawełkowi. Pawełek to zresztą jeden z trzech zawodników Śląska, którzy na Reymonta wracają z sentymentem. Oprócz bramkarza również Adam Kokoszka i Ostoja Stjepanović swego czasu występowali z białą gwiazdą na piersi. Radość po golu Mójty nie trwała jednak wśród kibiców Wisły zbyt długo, bo zaledwie osiem minut później Śląsk ponownie objął prowadzenie. Po akcji prawą stroną Madeja piłki nie zdołał czysto uderzyć Biliński, ale zmienił tor jej lotu w taki sposób, żez stojący przed samą bramką Ryota Morioka musiał tylko dopełnić formalności i skierować futbolówkę do siatki. Równie szybko Śląsk zadał kolejny cios. Tym razem po dośrodkowaniu Stjepanovicia z rzutu wolnego Filipe Gonçalves miał w polu karnym tyle miejsca, że spokojnie uderzył głową i zdobył dla gości bramkę numer trzy. 

Po kolejnej bramce wiślacy zabrali się do roboty w ofensywie, kilka razy zagrozili bramce Pawełka, ale na zagrożeniu się kończyło. Skuteczniejsi byli za to goście, którzy w 81. minucie za sprawą Morioki wyprowadzili kolejne skuteczne uderzenie. Wydawało się, że z perspektywy Wisły gorzej już nie będize, ale w 90. minucie Boban Jović niefortunnie interweniował we własnym polu karnym zagrywając piłkę ręką. Były zawodnik Wisły, Ostoja Stjepanović, spokojnym strzałem pokonał Miśkiewicza i przepieczętował pewne i w pełni zasłużone zwycięstwo Śląska.

Wygląda więc na to, że zmiany "na górze" w dniu meczu nie są szczególnie korzystne dla drużyny. Podobnie, jak z Koroną, również w piątek Wisła zakończyła ligowy mecz bez punktów. Choć czy to jakieś usprawiedliwienie, skoro poza tymi meczami podopieczni Dariusza Wdowczyka przegrali również cztery poprzednie spotkania? Chyba nie...

Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 1:5 (0:1)
Mójta 60' karny - Biliński 45', Morioka 68', 81', Gonçalves 71', Stjepanović 90' karny

Wisła: Miśkiewicz - Jović, Głowacki, Guzmics, Sadlok (46. Mójta) - Boguski, Mączyński, Uryga (75. Brlek), Małecki - Zachara (58. Drzazga), Brożek.
Śląsk: Pawełek - Pawelec, Celeban, Kokoszka, Dvali - Gonçalves (90. Idzik), Stjepanović - Madej (90+1' Dankowski), Alvarinho, Morioka - Biliński (90+1' Mervo).

Adam Delimat