Czy powinniśmy się bać tych kleszczy? Jak one się zachowują? I czy mogą się pojawić w Polsce?

Problem jest bardzo złożony. Mamy do czynienia na pewno z postacią młodocianą, larwalną i nimfą, jeśli chodzi o teren naszego kraju. Mówimy o tym kleszczu wędrownym, czy o tym monster tig. On ma różnych kilka mniej lub bardziej przerażających nazw.

Bo faktycznie robi wrażenie…

Jest to kleszcz, który jest dużo większy, ponieważ ma do 8 milimetrów w normalnej postaci. Jeśli się opije na swoim żywicielu, potrafi dojść do 2 centymetrów, więc to już robi niesamowite wrażenie. Już sama wielkość, zdolność niesamowita do aktywnego poszukiwania ofiary to jest inna opcja niż to, co mają nasze rodzime kleszcze, które po prostu sobie czekają.

I one zaskakują na swoją ofiarę...

Albo się wspinają potrawach i zeskakują albo pionowo do góry z traw albo z krzaków w dół i cały czas czekają na swoją ofiarę. A hyalomma jest kleszczem, który czeka, który tropi i który potrafi aktywnie na kilka sposobów tę ofiarę sobie znaleźć. Jest to wzrok - w przeciwieństwie do naszych kleszczy, są to wibracje podobnie do naszych kleszczy, są to zmiany temperatury ciała, co kleszcz czuje na tle środowiska, amoniak, dwutlenek węgla, czyli to co naturalnie jest wydzielane przez skórę u człowieka, jak i u zwierząt. Mamy ofiarę i kleszcz potrafi za ofiarą kilkaset metrów w ciągu 10 minut podążać.

Przeczytałam, że one są w stanie rozpoznać swoją ofiarę z odległości nawet dziewięciu metrów i podążają za nią.

Ta odległość nawet nie robi takiego wrażenia w stosunku do naszych rodzimych kleszczy, co to że ten kleszcz aktywnie jest tropicielem. On się robi drapieżnikiem niemalże. Faktycznie za tą ofiarą bardzo szybko się porusza, bo jest to w 10 minut 100 metrów. Inne źródła mówią, że jest to 500 metrów. Doskonale to można zobaczyć na filmach na YouTube, gdzie ten kleszcz niesamowicie szybko się przemieszcza. Filmik jest nakręcony oczywiście w środowisku półpustynnym, więc wiadomo, że tam jest płasko. U nas jeszcze nie będą miały aż tak łatwo.

Wygląda na to, że jednak te warunki będą coraz bardziej sprzedające...

Jeśli byśmy nie biegli, tylko szli sobie spokojnie to ma dużą szansę, że faktycznie nas zaatakuje, że faktycznie się gdzieś tam po nas wespnie do góry, ale niekoniecznie nas ugryzie. Po to, żeby nas nie ugryzł, jest nasza profilaktyka i nasza mądrość, żeby do tego nie doszło.

Czy to jest tylko kwestia czasu, kiedy te kleszcze dotrą do Polski?

Mamy publikację z 1972 roku, gdzie pliszka żółta - to jest taki ptaszek - przywędrował na północ Polski, województwo suwalskie i tam już wtedy stwierdzono, że to był ten gatunek kleszcza inwazyjnego, że była to hyalomma, czyli ten kleszcz, który nas interesuje - 52 lata temu. Obecnie też, w zależności od tego, jakie jest źródło, bo o tyle o ile część instytutów część uniwersytetów chce powziąć wiedzę, czy też postacie dorosłe hyalomma występują na terenie Polski, o tyle jak Uniwersytet Przyrodniczy chce tę populację policzyć, czyli tak jakby już ten kleszcz był u nas.

Mówimy o Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu i o Uniwersytecie Warszawskim.

Mamy dwie jednostki naukowe w kraju - jest to właśnie Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu i Uniwersytet Warszawski, które aktywnie wzięły sobie za cel zdobycie wiedzy, publikacje naukowe i powzięcie szerszych informacji odnośnie tego gatunku inwazyjnego. Jest to niezmiernie ciekawe, ponieważ na pewno postać młodociana, czyli nimfa i larwa są w Polsce. One są maleńkie, bo to jest wielkość mniejsza niż ziarenko maku, do pół milimetra i tak naprawdę one też potrafią aktywnie się przemieszczać, ale już na zwierzęciu i człowieku one potrafią aktywnie ssać krew i zarażać. Czy mamy postać dorosłą kleszcza też w Polsce? Myślę, że to jest kwestia czasu, żeby się dowiedzieć, ale ta sama strefa geograficzna co Słowacja, co Czechy, co Niemcy, co Szwecja, nie pozostawiają większych wątpliwości, że być może faktycznie tego kleszcza już w Polsce mamy.

Jak się rozwija taki kleszcz?

Każde stadium rozwojowe potrzebuje napić się krwi. Jest to i larwa, i nimfa i dopiero wtedy na osobniku, którym aktywnie postać młodociana pobrała krew, może się rozwijać w postać dorosłą, także w zależności od tego czy zostanie złapana ofiara, czyli zwierzę lub człowiek. Zwierzę, czyli są to wszystkie stałocieplne – ptaki, ssaki, człowiek i duże zwierzęta. Taka ciekawostka, że larwy i nimfy atakują właśnie małe ssaki i ptaki i aktywnie na ich powierzchni mogą być właśnie przenoszone na dalekie odległości. To jest już dowód naukowy, że tak w taki sposób są przenoszone, tracą bariery kontynentalne, bo i z Azji z Afryki i ze wschodniej Europy. Mówimy tutaj o Turcji - przenoszą się do nas, do krajów sąsiadujących z Polską lub być może też do Polski. Akcja jest bardzo duża, ponieważ najbliżej tutaj na terenie naszej zachodniej granicy przy Frankfurcie stwierdzono faktycznie ich występowanie.

Do tej pory te kleszcze w warunkach europejskich nie przeżywały zimy. Czy w związku z tym, że zmienia nam się klimat jest taka szansa że tym razem może być inaczej albo za rok, za dwa, za pięć, za dziesięć?

Jest potrzeba myślenia dwutorowego albo nawet może trzytorowego, bo z jednej strony zmiana klimatu i to się faktycznie dzieje, ale nie dzieje się to aż tak bardzo szybko, żeby mogło mieć potencjalnie bardzo duży wpływ na to, czy te kleszcze się nie przeniosą, ponieważ ten 1972 rok do dziś - to jest 52 lata. Druga myśl jest taka - odnośnie tej temperatury - jest udowodnione, że te kleszcze w warunkach syberyjskich wytrzymywały śmiało minus 20 stopni Celsjusza - to jest druga taka bardzo ciekawa rzecz. Ale warunki najbardziej sprzyjające, które lubią, w których się rozmnażają, w których prowadzą taką aktywną ekspansję i możliwość zarażenia, to są warunki takie typowo saharyjskie, ciepłe. Bardzo lubią wysoką temperaturę i lubią sucho, więc te nasze jeszcze powiedzmy chłodne zimy z niską wilgotnością, to jest coś, czego one nie lubią i na pewno mają bardzo duże utrudnienie, żeby łatwo się rozwijać w naszym klimacie.

Czyli nie powinniśmy się bać na zapas?

Wszelkie przejawy jakiejkolwiek paniki, jakiegokolwiek ograniczenia ze względu na to, że coś nam grozi są niewskazane. Jeśli zadbamy o bezpieczeństwo zwierzaka, o bezpieczeństwo nasze, wydaje mi się, że to trzeba mieć na uwadze. Jednocześnie czyha na nas mnóstwo bakterii i wirusów, wszelkiego rodzaju organizmów chorobotwórczych, gdzie też te kleszcze są w tym samym worku, dlatego nie należy tracić zdrowego rozsądku.

Wróćmy jeszcze do kleszczy z rodzaju hayalomma. Nie powiedziałyśmy jeszcze o tym, jakie są konsekwencje takiego ukąszenia.

My jako ludzie i zwierzęta to są dwie różne grupy docelowe dla kleszcza zarówno hyalomma i dla kleszczy też innych, ale ten akurat hyalomma u ludzi wywołuje gorączkę krymsko-kongijską. Jest to gorączka krwotoczna. Ja wierzę, że nie pojawi się na terenie naszego kraju. Jest o tyle niebezpieczna, że jest bardzo wysoka śmiertelność. Dochodzi do 60%. Nie ma leczenia ani przyczynowego - może jakieś objawowe, a przede wszystkim też nie ma żadnych szczepionek, które mogłyby w jakiś tam sposób zapobiec i ograniczyć występowanie tej choroby. Jednak nie jesteśmy w takiej grupie, nie jesteśmy w takiej strefie klimatycznej. Myślę, że w miarę możemy, jeśli chodzi o tę gorączkę krwotoczną, czuć się bezpiecznie jako ludzie, ale mamy też tutaj ricatiozę, jest to też choroba, która jest przenoszona przez przez tą hyalommę. Tutaj szerzej pochyliłabym się nad zwierzakami, ponieważ jeśli chodzi o zwierzęta, to już mamy dużo więcej chorób, które mogą być przenoszone, bo mamy tutaj choroby wirusowe: wirus Zachodniego Nilu, zapalenie mózgu u koni, afrykański pomór koni i też tę ricacjozę.