Klaudia Zwolińska przyznała, że dopiero po jakimś czasie uświadomiła sobie wymiar sukcesów odniesionych na antypodach.
Czuję się zmęczona, nie za bardzo to do mnie docierało. Dopiero, gdy zaczęliśmy dyskutować o tym, jak ten sukces wygląda na kartach historii polskiego sportu, wtedy zrozumiałam, że to naprawdę coś wielkiego i coś, co ciężko będzie pobić. Chociaż chciałabym kiedyś pobić, żeby przywieźć trzy złote medale i jak widać, jest to możliwe. Będę do tego dążyć, fajnie się czuję i jestem dumna z tego, że slalom teraz tak błyszczy.
Polska kajakarka podkreśliła, że wyjątkowe osiągnięcia w mistrzostwach świata to efekt ciężkich treningów - do których sama podchodzi bardzo krytycznie.
Jeżeli chodzi o "kanadyjkę', dałam taki wywiad zaraz po starcie, że jestem w szoku. Jednak to przemyślałam i jestem bardzo krytyczna wobec siebie. Jeżeli chodzi o kajak, na treningach popełniam coraz mniej błędów, jestem bardzo powtarzalna i stabilna, a mimo tego jestem nerwowa, bo chciałabym, żeby było idealnie. Na kanadyjce często jest jeszcze więcej błędów, stąd jeszcze większa moja krytyka i więcej treningów, które nazywam złymi, a mój trener mówi, że gdyby wszyscy mieli takie treningi, to byśmy mieli po kilkanaście medali na każdej imprezie.
W klasyfikacji medalowej dorobek Klaudii Zwolińskiej wystarczył Polsce do zajęcia 3. miejsca - tuż za Francuzami i Czechami.
Klaudia Zwolińska jest pierwszą kajakarką w historii, która start w mistrzostwach świata zakończyła z trzema medalami.