Strażacy szybko i sprawnie opanowali ogień. Pożar objął około 20 metrów kwadratowych poddasza i konstrukcji dachu. Jeszcze przed przyjazdem strażaków personel ewakuował 21 osób i podjął próbę ugaszenia ognia.
Na miejscu jest jeszcze 15 zastępów straży pożarnej. Rozbierają część dachu, aby mieć pewność, że ogień został dogaszony.
Schronisko na hali Kondratowej to w całości drewniany budynek i najmniejsze schronisko w polskich Tatrach. Położone jest przy popularnych szlakach, m.in. na Giewont.
Dzięki zaangażowaniu turystów, schronisko na Hali Kondratowej w Tatrach, które we wtorek stanęło w płomieniach, zostało uratowane. Chociaż jednostki straży pożarnej dotarły na miejsce szybko, to pożar zdołano ugasić przed ich przybyciem. Gdyby nie szybka akcja, mogło dojść do większej tragedii – ocenił komendant PSP w Zakopanem Grzegorz Worwa.
"Do pożaru na Hali Kondratowej doszło w dzień, dlatego został on szybko zauważony. Poza tym przebywało tam wielu turystów, którzy pomogli pracownikom schroniska, dzięki czemu akcja została przeprowadzona sprawnie. Dzięki szybkiej akcji pracowników schroniska i turystów nie doszło do większej tragedii" – powiedział PAP komendant zakopiańskiej straży.
Oprócz pracowników schroniska, którzy rozpoczęli akcję gaśniczą, w gaszeniu pomagali turyści. Z kilkoma osobami rozmawiał korespondent PAP.
"Byliśmy akurat na szlaku. Wracaliśmy z wycieczki, z Giewontu, a idąc do góry zatrzymaliśmy się właśnie w tym schronisku na posiłek. Wracając na dół zauważyliśmy, że jest duże zadymienie w okolicy schroniska i już wyciągnąłem telefon, żeby dzwonić na 112, ale zobaczyłem, że jest już dużo ludzi na miejscu, także podbiegłem na dół. Zobaczyłem, że jedni pomagali, drudzy się przypatrywali. Postanowiliśmy z kilkoma innymi turystami zrobić, co się da, żeby to schronisko ratować" – opowiadał jeden z turystów biorących udział w akcji.
"Wyciągnęliśmy węże gaśnicze, podłączyliśmy je do hydrantu, puściliśmy wodę i polewaliśmy dach tam, gdzie było największe zadymienie. Była też tam drabina. Wyszliśmy na nią i bezpośrednio laliśmy wodę na dach, tam gdzie było największe zadymienie. Tak było do momentu przyjazdu straży pożarnej. Siedzieliśmy na dachu i walczyliśmy, żeby uratować to schronisko" – mówił Maciej z Gdańska.
"Było więcej osób, które pomagały gasić pożar. Zrobiliśmy to, co byliśmy w stanie zrobić. Pomagaliśmy tak, jak tylko potrafiliśmy. Było dużo nerwów, ale w końcu udało się uratować schronisko. Woda lała się do samego dołu, także wszystko jest przemoczone. Tam naprawdę wszystko działo się bardzo szybko. Było dużo emocji i nerwów. Straż przyjechała dosyć szybko" – relacjonowała turystka z Torunia, Marcelina.
Schronisko na Hali Kondratowej nie jest łatwo dostępne dla pojazdów, zwłaszcza ciężkich samochodów gaśniczych. Do schroniska mogły dotrzeć jedynie samochody gaśnicze terenowe, ponieważ prowadzi tam trakt śródleśny, skalisty z dużymi wzniesieniami.
"Do pożaru zostało zadysponowanych kilkanaście jednostek, ale na miejsce do samego schroniska dotarły dwa wozy gaśnicze z terenowym napędem i kilka samochodów terenowych. Na szczęście pracownicy schroniska zadziałali dosyć szybko. Pomogli turyści, którzy przebywali w okolicy i pożar się nie rozwinął. Jak dotarliśmy na miejsce to ognia już nie było. Dzięki szybkiej akcji nie ma dużych strat" - ocenił komendant Worwa.
Spłonęła konstrukcja dachu na powierzchni około 20 m kwadratowych w okolicach komina. Część budynku została też zalana w trakcie prowadzenia akcji gaśniczej. Na miejsce, oprócz Państwowej Straży Pożarnej z Zakopanego, dotarły jednostki z OSP z Olczy, Dzianisza i Kościeliska.
Strażacy prowadzili prace rozbiórkowe spalonej konstrukcji i zabezpieczyli plandekami spalony fragment dachu. Zarzewie ognia było w okolicach komina, więc tam najprawdopodobniej powstał pożar – ocenił komendant.
Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m n.p.m. Jest to najmniejsze schronisko w polskich Tatrach. Dysponujące 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych.
Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu.