- Ktoś musiał obserwować i przyglądać się. Silnik miał zabezpieczenie. To zabezpieczenie musiało zostać odcięte. Nie sądzę, żeby ktoś zrobił to pod wpływem chwili, to nie był głupi żart. Padał deszcz, na brzegu nie było ani jednego wędkarza - dodaje Gerhardt.

Sprawą zajęła się już policja. Łódź, z której skradziono silnik, na razie trafiła do hangaru.

 

 

 

 

 

(Marta Tyka/ko)