Dyrektor zwraca uwagę, że kładka może ingerować w przestrzeń historycznego centrum Krakowa, które jest wpisana na listę UNESCO. Zaznacza, że urzędnicy nie dostarczyli analiz, które by temu zaprzeczały. Poza tym, organizacja dowiedziała się o budowie kładki od osób trzecich, nie od władz Krakowa. W opinii dyrektora, wpływ na zabytkowy obszar miasta mógł zostać źle oceniony.
Z treści pisma wynika bardzo jasno, że Kraków złamał dwie procedury - nie było raportu do UNESCO, zgłosiła to strona trzecia, czyli my (komitet inicjatywy ustawodawczej). Zgodnie z procedurą i z dobrym obyczajem, miasto powinno zgłosić procedurę inwestycyjną do UNESCO. Po prostu powinno się poczekać na opinię wyspecjalizowanych organów
- tłumaczy Maciej Chodecki ze stowarzyszenia "Bulwary to my". I dodaje:
W tym piśmie jest również wezwanie do zatrzymania prac. Pytanie więc, jaką taktykę przyjmą władze Krakowa. I drugie pytanie: jeżeli pismo jest z kwietnia, my uzyskaliśmy informację w ministerstwie kultury w lipcu i nie było żadnej informacji ze strony miasta, to czy miasto w ogóle odpowiedziałoby na to pismo?
To nie fake news
Niektórzy radni obawiają się, że przez budowę przeprawy Kraków będzie wykreślony z listy UNESCO. Mówią, że ta wizja jest coraz bardziej realna, skoro w tej sprawie osobiście interweniuje dyrektor Centrum Światowego Dziedzictwa.
Teraz mamy odpowiedź dyrektora UNESCO, że jest zaniepokojony i prosi o wyjaśnienia oraz wstrzymanie prac. Więc to nie fake news, a realne zagrożenie, że Kraków ten tytuł straci. Liczę, że władze Krakowa podejdą do tematu poważnie
- mówi radny Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców. Przypomina, że do takich wykreśleń z listy już doszło kilka razy:
Z listy wykreślono już wcześniej Liverpool i Omanu, również Drezno zostało pozbawione tytułu, bo zbudowało - nomen omen - most. Myślę, że władze Krakowa nie chciałyby zapisać się w historii jako te, które doprowadziły do wykreślenia Krakowa z Listy Światowego Dziedzictwa.
Będzie ekspertyza, będzie odpowiedź
Urzędnicy - podobnie jak w zeszłym roku - zapewniają, że Kraków nie zostanie wykreślony z listy UNESCO. Poprosili jednak Politechnikę Krakowską o wykonanie dodatkowej ekspertyzy. Naukowcy sprawdzą, czy kładka może zaburzyć historyczną przestrzeń.
Ekspertyza powinna być gotowa do końca września. Wtedy odpowiemy władzom UNESCO, żeby nie musiały się martwić, że nie podejmujemy żadnych działań
- przekonuje Dariusz Nowak, rzecznik urzędu miasta. Zaznacza, że budowa kładki - mimo próśb UNESCO - nie zostanie wstrzymana, bo Kraków straciłby unijne dofinansowanie:
Gdybyśmy zerwali umowę, to może przepaść 65 milionów złotych, które dostaniemy w momencie terminowego zakończenia budowy. Są jeszcze kary umowne - to mniej więcej 35 milionów. Na to nie możemy pozwolić.
Nowak przypomina, że w projekcie kładki dokonano już zmian. Przeprawę obniżono - po to, aby jak najmniej naruszała historyczną przestrzeń Krakowa.
Kładka ma być gotowa na połowę przyszłego roku. Urzędnicy są pewni, że Kraków pozostanie na liście UNESCO.
Sporne 130 metrów
Kładka dla pieszych i rowerzystów Kazimierz – Ludwinów będzie miała ok. 130 m długości, prawie 14 m szerokości. Połączy bulwar Inflancki pomiędzy ulicami Skawińską a Wietora po stronie Kazimierza z bulwarem Wołyńskim (w pobliżu ulicy Ludwinowskiej). Obiekt będzie się składać z trzech połączonych ze sobą konstrukcji, tworzonych przez dwa stalowe łuki o zmiennej sztywności zamocowane w żelbetowych podporach (przyczółkach) oraz środkowego pomostu widokowego.
Inwestycja o wartości ok. 114 mln zł realizowana jest przy wsparciu finansowym w wysokości 65 mln zł to dofinansowanie w ramach Rządowego Funduszu Polski Ład. Budowa kładki ma zakończyć się w połowie przyszłego roku.