My mamy smoka Wawelskiego, Szkoci - potwora z Jeziora Loch Ness. Kraków i stolica Szkocji Edynburg są do siebie podobne: mają zamek w centrum i są miastami uniwersyteckimi. Być może właśnie dlatego tak dobrze układa się przyjaźń tych dwóch miast. Wyrazem tej przyjaźni jest fakt, że Kraków jako pierwsze miasto na Świecie otrzymał własny wzór Szkockiej Kraty.
- Lubimy świętować tak jak Szkoci – mówi Gabriela Ingle ze Szkocko-Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego – Jesteśmy tak samo otwarci i bardzo lubimy międzykulturowe imprezy. Lubimy whisky i mamy bardzo podobne jedzenie, bo szkocki haggis jest podobny do polskiej kaszanki a polska krówka przypomina tablet, czyli jej szkocki odpowiednik. Krata też nas łączy ze Szkotami, bo w XIX wieku była w Polsce bardzo popularnym wzorem w materiałach. Oryginalnie tartan nosi się na sobie, to krata używana w materiałach, przede wszystkim do kiltu.
- Tartan był od pradawnych czasów sygnałem rozpoznawczym i symbolizował klany – mówi Szkot David McGirr – W historii było wiele wojen pomiędzy klanami, wojen o niepodległość. Brały w nich udział nie regimenty, nie oddziały, ale właśnie klany. W ten sposób żołnierze mogli rozpoznawać się w bitwie. Dawniej kilt wyglądał zupełnie inaczej, był to jeden długi kawałek materiału, którym żołnierz się owijał przekładając jeden koniec wokół ramienia. Poza tym – starałem się zbadać, dlaczego Szkoci nie noszą nic pod kiltem, ale nie udało mi się to. Choć to rzeczywiście prawda. Dawniej sierżant w szkockiej armii w czasie inspekcji używał metalowej części kija golfowego, by sprawdzić pod kiltem, czy żołnierze ubrali się właściwie. Teraz są bardziej dyskretne sposoby.
David McGirr zapewnia, że w zimie w cale nie jest mu w kilcie zimno, a latem jest w nim przyjemnie chłodno. O tym wszystkim będzie można się przekonać już w ten weekend w czasie Dni Szkockiej Kraty. Jutro w samo południe na plantach w Krakowie rozpocznie się Szkocki Piknik, wieczorem przeniesie się na Mały Rynek.
Czytaj też: Krakowska krata oficjalnie w Szkockim Rejestrze Tartanów
Katarzyna Maciejczyk/wm