Prezydencki projekt zakładał podniesienie kwoty z 27 do 35 złotych w przypadku osób, które segregują odpady. Władze miasta niezmiennie tłumaczyły, że podwyżka jest konieczna ze względu na ogromną dziurę budżetową w systemie gospodarki odpadami. Radny Michał Starobrat z klubu Kraków dla Mieszkańców mówił na środowej sesji RMK, że podwyżkę można było rozłożyć jednak na kilka mniejszych:
Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy podnosili opłatę o mniejszą kwotę - złotówkę, dwie, trzy. A nie podnosili od razu o 8 złotych tylko po to, żeby być pewnym, że w przeciągu czterech lat nadwyżka będzie wystarczająca
- tłumaczył radny Starobrat.
Stanisław Kracik, zastępca prezydenta Krakowa, kontrował:
Był dylemat, czy przyjąć na tę kadencję rozwiązanie, że ceny będą podnoszone co roku, ale co roku byłoby to udawanie, że jesteśmy po stronie mieszkańców. Do tego jeszcze kłótnie o kolejne 20 groszy.
Obie poprawki opozycji, które zakładały mniejszą podwyżkę, zostały odrzucone. Za przyjęciem prezydenckiego projektu uchwały było 24 radnych (klub KO i Lewica), przeciw 17, jedna osoba się wstrzymała.
Już po głosowaniu radny Michał Ciechowski (PiS) mówił:
To drastyczna podwyżka, aż o 8 złotych, czyli 30 procent. I to na pewno odczują krakowanie.
Stanisław Kracik odpowiadał:
W ciągu tych trzech lat, kiedy nie było podwyżki, skumulowana inflacja wynosi 40 procent. Jeżeli ktoś dziś podnosi larum, że podwyżka jest o 30 procent, to musi zdawać sobie sprawę, że to i tak mniej o 10 procent.