Ustawa ma być uchwalona do końca tego roku, a miałaby zacząć obowiązywać od października 2017 roku. We wtorek rząd poparł prezydencki projekt ustawy w tej sprawie. Zakłada on, że wiek emerytalny dla kobiet ma wynosić 60 lat, dla mężczyzn 65. Według obecnie obowiązujących przepisów, wiek emerytalny jest stopniowo podnoszony - dla kobiet i dla mężczyzn - do 67 lat.

 


Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem Nowoczesnej, Jerzym Meysztowiczem.

 

Wczoraj rząd przyjął wariant obniżenia wieku emerytalnego. Wracamy do sytuacji sprzed reformy rządu PO-PSL. Co pan myśli o tej decyzji?

- Nie jest to dobra wiadomość dla tych osób, które pójdą na wcześniejszą emeryturę. Wcześniejsze pójście na emeryturę wiąże się z olbrzymim spadkiem kwoty wypłacanej. Nie zdziwiłbym się jakby rząd przesunął dalej tę datę wprowadzenia nowego wieku emerytalnego, żeby spełnić obietnicę wyborczą, ale żeby koszty tej decyzji płacili następcy po PiS. To zła decyzja. W tej chwili analizy wskazują, że przy tych założeniach budżetowych nie da się udźwignąć kolejnego obciążenia. Będzie pora na wycofanie się.

 

Jak wybrnąć z tego co podnosili parlamentarzyści PiS jako opozycja? Oni mówili, że poprzednia ekipa złamała umowę społeczną podnosząc wiek emerytalny. Nigdy nie ma dobrego momentu na takie decyzje. Można było ją podjąć w mniej radykalnym wymiarze? W przypadku kobiet podniesienie wieku emerytalnego z 60 do 67 lat, nawet jak to następuje w okresie przejściowym, jest drastyczne.

- Ten okres jest rozłożony na lata. Nie jest tak, że nagle kobiety będą musiały przechodzić na emeryturę w wieku 67 lat. Wiek życia ludzi się wydłuża, aktywność osób starszych jest dużo większa. Kobiety są najbardziej narażone na stratę wysokości emerytury. Te rozwiązania poprzedniej koalicji są w całej Europie. Wszyscy się zastanawiają jak zapobiec katastrofie demograficznej. Państwo musi być stać na wypłatę świadczeń. Budżet ZUS jest zagrożony. Cały czas dopłacamy do świadczeń. Te kwoty będą coraz większe. Rozłożenie w czasie daje możliwość wprowadzenia reformy. Nie spowodowałoby to wielkiego oporu społecznego.

 

Nikogo wczoraj nie zdziwiło, że opozycja skrytykowała projekt PiS odnośnie podniesienia wynagrodzeń najważniejszych osób w państwie. Padały argumenty, że to nie jest dobry moment na taką decyzję. Jest kiedykolwiek dobry moment na to, żeby parlamentarzyści zajmowali się swoimi wynagrodzeniami?

- Faktycznie jak podejmuje się kontrowersyjne decyzje to robi się to na początku kadencji, żeby przed kampanią tego nie robić. My sądzimy, że to jest nieodpowiedzialne. Budżet jest nadwyrężony, mamy najwyższy deficyt od czasów transformacji. Nie ma pieniędzy dla pielęgniarek, nie ma dla wielu grup społecznych. PiS wpada na pomysł zwiększenia wynagrodzeń dla tak zwanej R. Jedyna rzecz, która jest do zaakceptowania to słuszna decyzja o tym, żeby pierwsza dama, która przerywa prace zawodową, spełnia obowiązki, także otrzymywała wynagrodzenie. To się wiąże ze składkami emerytalnymi. Pierwsza dama nie powinna mieć braku składek przez 5 lat. To jedyna rzecz, która w tej ustawie jest rozsądna. Reszta w naszej sytuacji jest nieodpowiedzialna.

 

Może należy to rozwiązać systemowo, żeby raz na zawsze uregulować kwestię wynagrodzeń osób w R, czyli administracji na najwyższych stanowiskach, żeby już nigdy nie było wokół tego sporu? Premier czy poseł wykonują przecież pracę. Obywatele jednak uważają, że zarabiają za dużo.

- Wielu obywateli uważa, że członkowie rządu zarabiają za dużo. Systemowo można to rozwiązać. Trzeba określić proporcje między średnią krajową a wynagrodzeniem polityków. To musi być automatyczne. Jak wzrasta średnia krajowa to wzrasta wynagrodzenie polityków. Przy niskich zarobkach w porównaniu do średniej warszawskiej, ciężko znaleźć fachowców do administracji. Czy jest na to dobry termin? Przypomnę dylemat związany z samolotami dla VIP-ów. Odkładało się to a finał był tragiczny. To zły moment, ale nad systemowym rozwiązaniem można się zastanowić. Jak wszyscy zaczynają lepiej zarabiać, politycy też powinni mieć podwyżki.

 

PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe Komitetu Wyborczego Nowoczesna. Partia zapowiada odwołanie. Zatem pytanie od słuchacza Radia Kraków. Jak to jest, że partia rzekomo ekspertów ekonomicznych nie potrafi prawidłowo rozliczyć kampanii?

- To nie jest rozliczenie kampanii. Został skopiowany numer konta omyłkowo. Te pieniądze powinny przez kilka sekund być na koncie funduszu wyborczego. Tak się nie stało. To uchybienie. Szanujemy decyzję PKW, ale zaskarżymy tę decyzję do Sądu Najwyższego. Sąd się nad tym pochyli. Konsekwencje tego małego uchybienia są poważne. Kara powinna być adekwatna do wykroczenia. Uchybienie było mało znaczące.

 

Sami politycy padają ofiarą zbyt drobiazgowego prawa? Wszyscy na to narzekamy w Polsce.

- Faktycznie ta ustawa jest skomplikowana. Nowoczesna pierwszy raz startowała w wyborach. Nie mieliśmy doświadczenia. Podobną sytuację ma partia RAZEM. To nas nie usprawiedliwia, ale ma pan rację. Mogę się bić w pierś, że jesteśmy w Sejmie, który do tej pory wypuszcza niedoskonałe i skomplikowane ustawy. One utrudniają życie. Prawo jest skomplikowane. Trzeba je upraszczać. Będziemy się starali robić tak, że przy wprowadzeniu 1 ustawy, 2 są wycofywane. Wtedy prawo w Polsce będzie proste. Nie będzie takich przypadków, że przez skomplikowane przepisy, będą takie sytuacje jak nam się zdarzyła.

 

W Senacie trwają prace nad ustawą ws. TK. Dzisiaj w Sejmie przed dwoma komisjami ma wystąpić prezes TK, profesor Andrzej Rzepliński. Czego się pan spodziewa po tym wystąpieniu?

- Pan prezes wskaże te miejsca, w których ustawa blokuje funkcjonowanie TK. Poprawki zgłoszone w Senacie idą w dobrym kierunku, ale nie załatwiają sprawy. Jest tam masa przepisów, które już zostały zakwestionowane. One paraliżują. Nawet nie te, które zostały zmienione. Mam nadzieję, że prezesowi uda się nakłonić senatorów, żeby się zastanowili czy te poprawki wystarczą, czy nie trzeba zmienić kilku przepisów. Nas niepokoi to, że PiS znowu mówi, że to ustawa tymczasowa. Nie możemy tworzyć prawa tymczasowego. To 4 podejście PiS do tej ustawy. Ani raz nie udało się tego zrobić. Mamy 20 nieogłoszonych wyroków TK, drugi system prawny. To niedopuszczalne. PiS doprowadziło do kuriozalnej sytuacji.