Po raz kolejny poruszył mnie temat wprowadzonego uchwałą Rady Miasta (czy też zarządzeniem urzędniczym w ślad za tzw. uchwałą o parku kulturowym) zakazu używania wzmacniaczy przez artystów ulicznych występujących na Rynku Głównym.
 
Tydzień temu byłem świadkiem wystawienia mandatu przez Straż Miejską prawdziwemu wirtuozowi gitary - Imadowi Faresowi, Algierczykowi od sześciu lat osiadłemu w Krakowie i dostarczającemu zarówno mieszkańcom jak i licznym turystom z całego świata nieprawdopodobnych i wzruszających wrażeń swoją grą na gitarze. W tym samym czasie, obok kościółka Św. Wojciecha grał, bez wzmacniaczy ale słyszalny na całym niemal rynku zespół trzech muzyków składający się z perkusji i dwóch olbrzymich saksofonów. Strażnicy, zapytani o paradoks tej sytuacji gdzie gitarzysta korzystający z niewielkiego wzmacniacza i słyszalny tylko w kręgu kilku metrów średnicy wianuszku słuchaczy, dostaje mandat, na który jeszcze swoją grą nie zdążył w tym dniu zarobić (80 zł datków słuchaczy kontra 100 zł mandatu), a faktyczni "twórcy" hałasu pozostają nieniepokojeni, odpowiadają, że tamci mają prawo tak grać bo nie korzystają ze wzmacniacza!!!!!?
 
Przecież wystarczyłoby w uchwale/rozporządzeniu dot. tej sprawy umieścić limit poziomu dźwięku dopuszczalny przy wykonywaniu muzyki na Rynku Głównym. Podobno limit taki jest wyznaczony dla większych imprez organizowanych na Rynku i jest nawet przez Straż Miejską kontrolowany - wynosi on 85 decybeli.
Zapewne pojedynczym muzykom wystarczyłby znacznie niższy limit emitowanego dźwięku ale od tego są eksperci, którzy to powinni określić.
A Straż Miejska już obecnie jest przygotowana do tego by ten poziom kontrolować.
 
Jestem bardzo często świadkiem wyrazów zachwytu i jednocześnie zazdrości, że w Krakowie można posłuchać takich artystów jak Imad lub innych w przeciwieństwie np. do Poznania czy Sopotu gdzie wprowadzono zakaz występów ulicznych i miejskie place są bez życia.
Proszę mi wierzyć, że nie konfabuluję mówiąc Państwu, że często widzę turystów z zagranicy, którzy przychodzą w pobliże wylotu ul. Siennej na Rynek by ponownie słuchać godzinami występującego tu artystę (nie grajka) ulicznego.
 
Potrzebna jest szersza akcja, która nie dopuści do tego, że tak jak na Las Ramblas w Barcelonie (gdzie wprowadzono artystom ulicznym obowiązek zarejestrowania działalności gospodarczej ze wszystkimi tego konsekwencjami), znikną z Rynku Głównego w Krakowie artyści uliczni stwarzający niepowtarzalny koloryt tego miejsca. Oni powinni być przez miasto pielęgnowani a nie ścigani.

 

Marek
 

 

Przypominamy: materiał został nadesłany przez słuchaczy. Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza