Autorem tego hasła jest dominikanin Henri de Didon. Powstało 140 lat temu dla potrzeb młodzieżowych zawodów sportowych. Szybciej, dalej, mocniej... Towarzyszy ono Igrzyskom Olimpijskim od pierwszych w erze nowożytnej, czyli od Aten 1896 roku. Aczkolwiek jako oficjalne hasło międzynarodowego ruchu olimpijskiego uznane zostało w Antwerpii w 1920 r. 101 lat temu.
Do pierwszego elementu tego hasła chcę się dziś odnieść. Szybciej...
Każdy zapewne pamięta z lat szkolnych Panią, czy Pana od wf-u, którzy ze stoperem w ręce mierzyli czas pokonywania przez nas dystansu np. 60 metrów. Pamiętam nie tak znowu odległe czasy, gdy w czasie zawodów lekkoatletycznych dokładnie na linii mety ostawiona była specjalna konstrukcja z siedziskami zajmowanymi przez sędziów pomiaru czasu. W jednej linii, jeden nad drugim, ze stoperami w dłoni. Jaka była precyzja odczytu? 0,1 sekundy? Wątpliwości rozstrzygała fotokomórka.
Dziś w konkurencjach biegowych oficjalny czas zawodnika podaje się z dokładnością do 0.01 sekundy. Automatyczny pomiar czasu debiutował w 1968 roku na igrzyskach olimpijskich w Meksyku. 40 lat później, w Pekinie w biegach długich i średnich zawodnicy byli już wyposażeni w chipy umożliwiające podawanie na bieżąco nieoficjalnych czasów każdego biegacza co 100 m. Dziś technologia umożliwia pomiar czasu z dokładnością do jednej dziesięciotysięcznej części sekundy.
Ale to - moim zdaniem - prowadzi już do absurdów. Bo jak inaczej określić sytuację z halowych mistrzostw Polski w lekkiej atletyce, Sztafeta 4x200 m kobiet. Zespół AZS AWF Kraków wywalczył brązowy medal różnicą 0,001 sekundy na rywalkami. Tydzień wcześniej - Jakub Pietrusa z małopolskiej Szreniawy zdobywał złoto młodzieżowych mistrzostw Polski w biegu na 60 m z przewagą 0,009 sekundy.
Przypominam sobie Igrzyska Olimpijskie w Monachium w 1972 roku. Pływanie. Wyścig na 400 m stylem zmiennym. Złoto wywalczone z przewagą 0,002 sekundy. Od tego czasu federacja pływacka postanowiła, że pomiar czasu kończy się na setnej części sekundy. Można? Można.
Wszechwładzę chipów próbowano zastosować w kolarstwie. Założenie było teoretycznie proste. Jeśli na metę wjeżdża 100-osobowy peleton, to między pierwszym, a ostatnim zawodnikiem jest dystans, którego pokonanie zajmuje kilka sekund. Można to zmierzyć. Można, ale po co? Pomysł upadł, aczkolwiek technologia - nazwijmy ją - chipowa ma zastosowanie w przypadku jazdy indywidualnej na czas, w kolarskich konkurencjach torowych. Można powiedzieć- wygrał (chwilowo?) zdrowy rozsądek. I oby zdrowy rozsądek był zawsze górą.
Tadeusz Kwaśniak