Miała być 9, jest 8 na liście. Co się w ostatniej chwili stało?

Ja już się przygotowywałem jako 9, już mówiłem, że będę jak Robert Lewandowski czy Krzysztof Piątek. To jest jakieś przesunięcie techniczne, nie mam z tym nic wspólnego. Skoro jestem na dalszych miejscach, to liczę po prostu na głosy wyborców, na to, że docenili moją wieloletnią pracę na rzecz Krakowa i Małopolski. Mamy listy preferencyjne, w związku z czym każdy wyborca może sobie wybrać dowolnego kandydata. Wygrywa ten, który otrzyma najwięcej głosów.

 

Tak czy inaczej to daleko, jak na byłego posła, byłego europosła. Przed panem jest z dużo mniejszym doświadczeniem parlamentarnym Grzegorz Lipiec, czy Dorota Marek. To wynik wewnętrznych napięć w PO, czy efekt tego, jak pan kiedyś powiedział, że nigdy nie był pan dopieszczany w PO?

Raczej to drugie. Przez wiele lat słyszalnym: poradzisz sobie z każdego miejsca, więc musimy dać przed ciebie tych, którzy mają mniejsze szanse. I rzeczywiście tak było. Z 6. miejsca zdobywałem trzeci wynik, z 3. pierwszy. Nigdy nie miałem jedynki, a teraz przychodzi mi grać o stawkę poselską z 8. miejsca.

 

Na tej liście ostatni, czyli 28., jest wiceszef Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz. Podobny zabieg, jak w przypadku wicepremiera Gowina, który na tej krakowskiej liście jest ostatni. Myśli pan, że w wypadku Jerzego Meysztowicza to ostatnie miejsce to też gwarancja mandatu?

Nikt nie ma gwarancji. Tutaj wyborcy decydują. Mówi się, że jak wyborca patrzy na kartkę, to widzi pierwszy i ostatni, dlatego o te dwa miejsca starają się kandydaci. Jest większa wizualność.

 

Czy jest to porozumienie z Koalicją Polską i Lewicą w sprawie Senatu? Ludowcy wypowiadają się niejednoznacznie. Będzie ta, mityczna już, wspólna lista w wyborach do Senatu?

Na pewno w większości przypadków będzie, natomiast ludowcy już od wyborów do Europarlamentu wypowiadają się różnie, można powiedzieć niejednoznacznie. Chcą iść własną drogą, więc niewykluczone, że również i przy listach senackich będą chcieli grać indywidualnie.

 

Na jaki podział godzą się ci ewentualni koalicjanci? Słyszeliśmy na początku, że ze 100 miejsc 80 wzięliby kandydaci KO, 20 Koalicja Polska plus lewica. Teraz już, że jest to 78 do 22. Jak to będzie?

Nie jestem wagowym w tej procedurze, nie znam tych procedur. Raczej to będzie wynik rozmów dotyczących poszczególnych okręgów, gdzie są rożne mocne kandydatury i tam pewnie będą negocjowane ustępstwa na rzecz tych kwot.

 

A w ilu z ośmiu małopolskich okręgów w wyborach do Senatu KO wystawi swoich kandydatów?

Wynikałoby, że przynajmniej w sześciu, dwa pozostawi koalicjantom.

 

Czyi jest pan jednak wagowym, bo zasady matematyki pan stosuje.

Jeżeli będziemy liczyć te procenty, które pan podał, to tak by to wypadało.

 

Wiemy, że w tych dwóch okręgach krakowskich to są przedstawiciele KO. Ci spoza KO, czyli lewica i ewentualnie ludowcy, w których?

Myślę, że okręg tarnowski i zachodnia Małopolska. Ewentualnie nowosądecki.

 

Jeśli chodzi o ten tarnowski, bo pewnie mówi pan o tym podtarnowskim wraz z Wieliczką?

Wieliczka została podbita przez Tarnów już wiele lat temu i włączona do tego okręgu, mimo że jest krakowska do cna.

 

Tam start deklaruje były wicemarszałek z PSL Wojciech Kozak. Rozumiem z poparciem także KO? KO nie wstawi tam swojego?

Wiem, że Artur Kozioł, burmistrz Wieliczki, deklarował wolę startu i jeżeli będzie podtrzymywał swoją decyzję, to pewnie będzie jeden z tych okręgów, który będzie trudny do negocjowania.

 

Pan by poparł wicemarszałka Kozaka czy Artura Kozioła, który kiedyś był blisko PiS?

Artur Kozioł jest obiecującym politykiem, który pokazał swoją klasę przez wiele lat, rządząc Wieliczką. Wcześniej byliśmy radnymi w sejmiku woj. małopolskiego. Myślę, że uzyska bardzo dobry wynik.

 

Czyli łatwo nie będzie, biorąc pod uwagę ten podział kandydatów?

To są trudne decyzje.

 

A co państwo zrobią z Rafałem Komarewiczem? Bogdan Klich jest niezagrożonym kandydatem KO, a Komarewicz zgłosił się jako pierwszy z Przyjaznego Krakowa.

Wybory do Senatu są wyborami jednomandatowymi, wygrywa ten, który uzyska największą liczbę głosów. Tu każdy może się zgłosić, założyć swój komitet, więc trudno tutaj blokować komuś drogę do startu, jeżeli się na to zdecydował. To jest wybór kandydata.

 

Jak pan ocenia kontrkandydatów, którzy o mandat walczyć będą z przedstawicielami KO, czyli z Jerzym Fedorowiczem i Bogdanem Klichem? Krzysztof Mazur z Bogdanem Klichem i profesor Duda, ojciec prezydenta, z Jerzym Fedorowiczem. Wydaje się, ze to są mocniejsi kandydaci niż 4 lata temu.

Poprzednio Klich też nie miał łatwego zadania, bo miał zarówno Łukasza Gibałę, jak i przedstawicielkę PiS, byłą panią starostę powiatu krakowskiego. I sobie poradził. Myślę, że jego pozycja nie będzie zagrożona. Natomiast rzeczywiście, patrząc na historię wyborów i widząc, że nazwiska znanych polityków, w tym przypadku prezydenta Andrzeja Dudy, przyciągają wyborców, to Jerzy Fedorowicz będzie miał trudniejsze niż do tej pory zadanie i wyzwanie. Będzie musiał się wspiąć na szczyty swoich możliwości, a te możliwości ma ogromne. Jest bardzo popularny, więc myślę, że sobie poradzi.

 

Czyli trudniejsze zadanie przed Jerzym Fedorowiczem?

Zdecydowanie tak.

 

Czyli sięgnięcie po intelektualne zaplecze PiS to nie jest jeszcze ten przeciwnik, który mógłby odebrać mandat Bogdanowi Klichowi?

Politycznym przeciwnikiem na pewno nie jest, jest ciekawym naukowcem, ciekawym publicystą, znanym w dość wąskich kręgach. Na pewno cenionym intelektualnie, natomiast politycznie to jego pierwszy start, pewno przeciera się, myśląc o dalszej karierze politycznej.

 

Jaka to może być kariera, będziemy pytać Krzysztofa Mazura. Jak państwo będą chcieli wpływać na proces legislacyjny, jeśli rzeczywiście zwyciężą państwo w wyborach do Senatu?

Proces legislacyjny podlega ocenie przez Senat. Mówiliśmy kiedyś i mówimy do tej pory, że Senat to izba refleksji. I rzeczywiście przez te 3 lata przy takim procesie legislacyjnym, który wprowadził PiS, czyli działania w ciagu 2-3 dni, by przygotować ustawy, to wymagało stale jakiejś korekty ze strony Senatu. I ten Senat się sprawdzał w tym sensie, że korygował sporo błędów, które zostały podjęte. Tu idzie gra o większość w Senacie. To będzie większa stawka, dlatego że Senat będzie mógł nie tylko robić poprawki, ale zablokować jakieś nieszczęsne legislacje. Weźmy przykład prawa do wycinania drzew, zwanego potocznie lex szyszko. Od razu powinno być wyrzucone do kosza. To byłby przykład tego, jak mógłby działać Senat w nowej kadencji.

 

Czyli Senat nie blokowałby wszystkiego, tylko te nieszczęsne? Podejrzewam, że próbowałby z większością KO blokować wszystko.

Jestem człowiekiem, który szanuje instytucje państwowe i uważam, że państwo w Polsce wymaga budowania autorytetu, a nie burzenia. Senat mógłby rzeczywiście pokazać, że nie blokuje czegoś tylko dlatego, że prowadzi grę polityczną, ale że blokuje coś, co jest wg większości senatorów szkodliwe dla procesu legislacyjnego, dla procesów społecznych, czy ekonomicznych i gospodarczych.

 

Co z tym pospolitym ruszeniem samorządowców? Mieli wchodzić na listy. Gdzie są burmistrzostwie, gdzie są prezydenci?

Burmistrzowie stoją w tej chwili w gotowości do wspierania kandydatów KO. Myślę, że to jest ta gotowość, na którą będziemy liczyć. To jest najważniejsze, jeżeli pan mówi o pospolitym ruszeniu. Samorządowcy, którzy cieszą się sporym autorytetem jako władza samorządowa w ogóle, powinni zachęcić do udziału w wyborach i wspierać kandydatów KO przynajmniej w tej części, która opowiedziała się za takim rozwiązaniem, przyjmując różnego rodzaju deklaracje.

 

Mieli też wchodzić na listy. Znowu powróciła całkiem niedawno dyskusja o Senacie jako izbie samorządowej.

Jest sporo radnych na listach i to jest ważne. Wybory samorządowe miały miejsce rok temu. Rozumiem, że większość samorządowców nie chce opuszczać swoich wyborców, tylko chcą kontynuować ten mandat pięcioletni. Stąd bierze się pewna wstrzemięźliwość w kandydowaniu.

 

Czy pan nie żałuje, że zamiast trzech bloków opozycyjnych, jak mamy obecnie, nie ma tego jednego? Różne są opinie ekspertów. Część zwraca uwagę, że jeden gwarantowałby równorzędną walkę, inni mówią, że trzy pozwolą zagospodarować cały elektorat. Jaka jest pana ocena?

Trzeba się pożegnać z ideą jednolitego frontu demokratycznego, który nie wygrał wyborów do PE. Trzy różne bloki dają swobodę wypowiedzi kandydatkom, którzy nie muszą dokonywać łamańców, odpowiadając na pytania, dlaczego skrajni kandydaci lewicy znajdują się na danych listach. Jest jasność przekazu i wiarygodność wobec wyborców.