Rozmowa Sylwii Paszkowskiej z gośćmi programu "Przed hejnałem"

Sylwia Paszkowska: Ile pieniędzy winni są ojcowie waszych dzieci, waszym dzieciom?

Katarzyna Stadnik: U mnie tej chwili dług alimentacyjny na rzecz córek to  45 tys. z odsetkami.

Agnieszka Wędzina:  U mnie jest to 21 tys.

Sylwia Paszkowska: Na co poszłyby te pieniądze, gdyby Panie je dostały?

Katarzyna Stadnik: Gdybyśmy miały te pieniądze, to córki zaczęłyby spełniać swoje marzenia. W tej chwili dziewczyny nie mogą chodzić na pozalekcyjne zajęcia, choć bardzo by chciały. Nie mogą dodatkowo uczyć się języka obcego, choć to pomogłoby im się rozwijać. Mogłyby wyjechać na fajne wakacje i mieć spokojne dzieciństwo.

Agnieszka Wędzina: Gdyby alimenty były płacone regularnie, termionowo i w pełnej kwocie, to dzieci miałyby mamę w domu. W obecnej chwili prócz zawodowej pracy, podejmuję się dodatkowych zajęć, często prac  fizycznych, by móc opłacić rachunki i przetrwać do kolejnego miesiąca.

Sylwia Paszkowska: Dlaczego, Panie mecenasie, niealimenciarze, czyli  ci, którzy nie płacą alimentów,  nie poczuwają się do łożenia na swoje dzieci? Albo płacą alimenty w niepełnej kwocie, by nie podlegać pod argument sądu, że uchylają się uporczywie od płacenia – w ten sposób przestają być ścigani przez prawo.

Wojciech Bergier:  Przyczyną takich sytuacji jest społeczne przyzwolenie na to. Tatusiowie, młodzi tatusiowie, którzy nie dojrzeli do ojcostwa, nie poczuwają się do żadnej odpowiedzialności. Kwestią psychologiczną jest spór pomiędzy rodzicami dziecka, który przenosi się na dzieci. Jest też szantaż: dam ci pieniądze, ale oddaj mi dziecko na pół roku itp. Często istotną rolę w takich sporach odgrywa babcia, która uparcie broni racji syna – ojca niepłacącego alimentów.

Sylwia Paszkowska:  Ściągalność długu alimentacyjnego w Polsce wynosi  około 13%, podczas gdy w krajach Unii Europejskiej ponad 80%.  Co może zrobić matka w Polsce? Jakie ma możliwości działania?

Wojciech Bergier: W całej machinie wymiaru sprawiedliwości ginie dobro dziecka. Biedne są też matki, które szukają pomocy w prokuraturze, w sądach karnych. Na sali sądowej zderzają się z oskarżonym, który może być cwany i dodatkowo mieć dobrego adwokata. One w całym tym procesie są najsłabszym ogniwem.

Katarzyna Stadnik: U nas aparat prawny nie działa. Wyrok jest tylko na papierze, paragrafy nie są skuteczne. Ojciec, który nie chce płacić, płacić nie będzie. Matka po miesiącu nieotrzymywania alimentów idzie do komornika, który powinien się sprawą zająć, ale w praktyce wygląda to różnie.

Agnieszka Wędzina:  Przesłuchanie na policji to jest śmiech na sali. Wystarczy, że dłużnik zezna, że nie miał dochodów lub miał je stosunkowo niskie, policja to księguje i w żaden sposób nie weryfikuje.

Sylwia Paszkowska: Jeżeli rodzic, ojciec lub matka, nie płaci alimentów – do odpowiedzialności można pociągnąć też dziadków dziecka.


Katarzyna Stadnik: Ja tak zrobiłam, choć miałam opór. Adwokat mnie uświadomił, że dziadkowie nie uczestniczą w życiu dziecka, nie interesują się nim, nie zabierają na wakacje, więc nie powinnam mieć oporów. Dzięki temu przez pół roku dostawałam w pełnej kwocie alimenty.

Sylwia Paszkowska: Mamy w Polsce Fundusz alimentacyjny, ale kwota przyznawana rodzicom nie zmieniła się od lat.

Katarzyna Stadnik:  Od 2007 roku, w którym została stworzona ustawa o pomocy osobom do alimentacji, kwota się nie zmieniła. Wtedy najniższa krajowa wynosiła 900 zł, dziś 1700, a próg alimentacyjny jest ten sam. Piszemy listy do polityków, bo jeśli polityka prorodzinna będzie tak dalej wyglądać, to nasze państwo będzie się zmniejszało w bardzo szybkim tempie.