Zdecydowaliśmy się na pętlę z Rabsztyna do Rabsztyna, wy możecie wybrać inny wariant. Do Rabsztyna dotarliśmy samochodem, jest i autobus, ale najwygodniej chyba jednak podróżować czterema kółkami, które zostawicie pod zamkiem.
Zamek, chata, strawa
A zamek też warto odwiedzić, bo chociaż jest tylko częściowo zrekonstruowany, to jednak robi ogromne wrażenie. No i historię ma przepyszną. Kto tu zaczął wznosić warownię? Hipotezy są trzy – biskup krakowski Jan Muskat, król Wacław II, ród Toporczyków z Morawicy. Macie czas, to posłuchajcie tej opowieści, bo są w niej Spytkowie z Melsztyna, konfederacja polskich husytów, król Władysław Warneńczyk, Bonerowie, głębokie lochy, potop szwedzki i antydemokrata Zygmunt Gonzaga Myszkowski.
Zanim wsiedliśmy na rowery, wpadliśmy jeszcze do Chaty Kocjana, w której urodził się Antoni, konstruktor szybowców, współpracownik wywiadu AK (to on zbudował wyczynowego „Orlika”). W Chacie zobaczycie wiele pamiątek po konstruktorze. A pod zamkiem, jeżeli będziecie mieć szczęście, traficie na jakiś turniej rycerski, warsztaty sztuki ludowej albo coś równie interesującego (wypełnijcie żołądki, strawa jest ważna przecież).
Spod ruin rabsztyńskiego zamku wyruszyliśmy czerwonym szlakiem rowerowym. Leśnymi duktami dojechaliśmy do Kluczy, gdzie krzyżują się szlaki piesze i rowerowe, prowadzące po wschodnich rubieżach Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Trasy VeloSkawa i VeloPrądnik już teraz oferują wiele wariantów przejazdu po okolicznych lasach, półpustynnych równinach i pagórkach. Szczerze? Było bardzo crossowo. Jechało się trochę po szutrze, trochę po piasku (wiadomo - pustynia rzut beretem), i kamienie się zdarzały (w końcu Jura Krakowsko-Częstochowska).
Ciągnie nas do gigapiaskownicy
Sforsowaliśmy dwa leśne podjazdy, a łatwo nie było, i dotarliśmy do Róży Wiatrów, czyli chyba najlepszego punktu widokowego na Pustynię Błędowską. Hm, byliśmy tutaj wiele lat temu i wtedy pustynia wydawała się większa, obszerniejsza, jakaś taka nienasycona. A teraz skurczyła się, co jest dziwne, bo przecież Ziemia pustynnieje; jednak najwyraźniej nie w Małopolsce (u nas pustynia zarasta, więc idziemy w stronę oazy, chyba).
Na wzniesieniu, tam gdzie jest Róża Wiatrów, trzeba trochę zostać. Może tego piasku nie jest po horyzont, ale robi wrażenie. Wietrzyk wieje, słonko świeci, piasek w oddali majaczy; no żyć, nie umierać. Stąd widać powstającą infrastrukturę rowerową, która oplecie pustynię (precyzyjnie: szlak pieszo-rowerowy).
Zjechaliśmy w dół, bo nas do tej gigapiaskownicy ciągnęło. Infrastruktura gastronomiczna już tu jest, więc nie martwicie się, że dalej pojedziecie z pustym brzuchem. Możecie udać się na północ, potem w kierunku Chechła, możecie zapuścić się w leśny szlak prowadzący do miejscowości Hutki-Kanki, gdzie mają zalew Centuria i domki kempingowe (nazwa od malowniczej i dzikiej rzeczki). Możecie zaszaleć jeszcze bardziej i pojechać do Ogrodzieńca.
Coś być musi za zakrętem
Przetestowaliśmy ścieżki wokół pustyni i wjechaliśmy w las, bo rower przez piachy poprowadzić miał odwagę jedynie legendarny Kazio Nowak, my niekoniecznie. W lesie za to meandrowanie między drzewami i łachami piaszczysto-błotnymi, szuter, poszukiwanie twardszego gruntu. Kochani, cienkie opony nie dadzą tu rady. Rowery trekkingowe, grawelowe oraz oczywiście „górale” - sprawdzą się świetnie.
Sprawdzaliśmy kilka razy dane GPS, bo jadąc "wedle Słońca" mieliśmy wrażenie, że kręcimy się w kółko, zwłaszcza, że oznakowanie na drzewach niezbyt gęste. Dojechaliśmy do północnych krańców Olkusza - szlak odbija na północny-wschód i chwilami po asfalcie, a momentami przez malownicze leśne polany - prowadził pod rabsztyńskie zamczysko.
Czy to koniec? A gdzie! Zawsze dodajemy coś jeszcze, bo przecież za zakrętem może być ciekawiej. Można tak jeździć po zakątkach, eksplorować zjazdy, zagajniki, po prostu szukać lepszej perspektywy, drobiazgów, widoków. Ale w końcu padliśmy. Piach, to jednak piach, wchodzi nie tylko w szprychy, w nogach też go czuć.
Szerokiej drogi!
Ocena trasy (w skali od 1 do 6) – 4,2
Kryteria:
- bezpieczeństwo i jakość trasy – 5 (krótkie fragmenty po drogach samochodowych, dukty leśne może trochę męczące, ale bezpieczne i nieźle oznakowane),
- atrakcyjność krajobrazowa i turystyczna – 5 (kto lubi leśną jazdę, będzie szczęśliwy, widok na Pustynię Błędowską z Róży Wiatrów - wielka przyjemność),
- dostępność i udogodnienia dla rowerzystów – 3 (uważna jazda i roztropność – nieodzowna, zaopatrzenie w wodę konieczne),
- dojazd i logistyka – 4 (do Kluczy lub Olkusza dojedziemy PKP, ale na przykład z Krakowa to jazda "łamanym dyszlem", czyli nieprosta logistycznie),
- poziom trudności i uniwersalność trasy – 4 (po piaszczysto-kamiennych duktach jedzie się niełatwo; tam gdzie przecinamy samochodowe szlaki komunikacyjne, konieczna czujność, bo i fragmenty prowadzące drogami publicznymi się zdarzają).