Oczywiście w programie "Rusz się" promujemy środki transportu napędzane siłą własnych mięśni. Do aktywnego podróżowania zachęca razem z nami Justyna Woźniak, trenerka biegania i triathlonu, a także fizjoterapeutka z gabinetu Dotfizjo. Sama oczywiście świeci przykładem.
- Do pracy dojeżdżam rowerem, po mieście też się tak przemieszczam. To jest środek transportu, który stosuję - mówi - Po pierwsze jest szybciej, niż samochodem. Mieszkam ok. 5 kilometrów od miejsca pracy, więc to jest odległość, która w sam raz nadaje się do przejechania rowerem. Poza tym droga rowerem jest przewidywalna. Nigdy nie wiem, co napotkam na drodze jadąc samochodem: wypadki czy korki. Na trasie rowerowej z reguły wiem, co mnie czeka. Dojeżdżam do pracy w 15 minut. Poza tym na rowerze człowiek z samego rana się rozrusza, jest rześki i w pracy zupełnie inaczej myśli.
Niektórzy boją się dojeżdżać rowerem, bo mogą się spocić i wtedy w pracy jest niekomfortowo. Justyna odpowiada, że jest to kwestia odpowiedniego ubioru (na rower nie można się ubrać za ciepło). Można też w pracy mieć ubranie na zmianę. Warto też nie mieć w czasie jazdy plecaka na plecach, tylko zaopatrzyć się w sakwy rowerowe albo kosz.
- To jest też forma codziennego ruchu. Zaleca się minimum 30 minut aktywności dziennie. To można sobie zaliczyć właśnie takim dojeżdżaniem do pracy na rowerze, hulajnodze czy piechotą
Słyszałem, że do pracy się nie liczy - dopytuję.
- Tak, to prawda, że powinno się rozgraniczyć trening od pracy, ale... każdy ruch się liczy. Dzięki temu mamy lepszą kondycję, mięśnie, mniej jesteśmy narażeni na otyłość, cukrzycę i inne choroby.
A jeśli ktoś musi jednak dojeżdżać autem, bo ma daleko... to powinien w inny sposób zrekompensować potrzebę ruchu.
- Mogą to być dłuższe spacery, może to być chodzenie po schodach zamiast windy, wycieczka rowerowa, aktywność w weekend... Przecież nie pracujemy cały czas - mówi Justyna i dodaje, że ruch powinien być codziennym elementem higieny. Tak jak mycie zębów czy kąpiel.
Bardzo podoba nam się to stwierdzenie.
SKO