Występ Cinemona na Glastonbury nie był dziełem przypadku. Prace nad tym, aby zespół pojawił się na festiwalu, trwały kilka lat. Krakowskie trio intensywnie koncertuje poza granicami Polski, pojawia się na showcase'owych wydarzeniach w całej Europie i systematycznie buduje sieć kontaktów w branży muzycznej. Cinemon to nie pierwszy, polski zespół, który miał okazję zaprezentować się na największym, brytyjskim festiwalu. Do tej pory reprezentowali nas tam m.in. Kapela ze Wsi Warszawa, Dagadana, Habakuk, Poise Rite oraz Kirszenbaum. Kluczowe okazało się spotkanie z bookerką Lisą Nasta, która odpowiada za kilka scen na Glastonbury. Musiała zobaczyć Cinemona kilka razy na żywo, zanim padło długo wyczekiwane pytanie: czy jesteście wolni w tym roku?
Zanim muzycy dotarli do Wielkiej Brytanii, zagrali jeszcze dwa koncerty w Niemczech i Holandii. Choć były to niewielkie wydarzenia, dały okazję do kontaktu z nową publicznością. Występ na Glastonbury był jednak zupełnie inną skalą doświadczenia, zarówno pod względem atmosfery, jak i organizacji. Muzycy z Cinemona spali, jak większość artystów mniejszych scen,w namiotach. Ale tak naprawdę na spanie nie było wiele czasu, bo ten wypakowany był koncertowymi atrakcjami. W końcu nie często w jednym miejscu można usłyszeć takie postaci jak Neal Young, Alanis Morrissette czy Rod Stewart. Na Glastonbury stawiła się też śmietanka gitarowego grania: Pulp, Franz Ferdinad, Biffy Clyro, Snow Patrol. Kaiser Chiefs czy The National. Wydarzenie wyróżnia się nie tylko wielkością, mówi Bysiewicz
“Tam wszystko żyje 24 godziny na dobę. Masz nie tylko koncerty, ale też teatr, cyrk, kino, wystawy, performance’y i miejsca, których się zupełnie nie spodziewasz. Na przykład zbudowane na wzgórzu „molo” nazwane "Glastonbury on Sea", gdzie można zjeść watę cukrową jak w Sopocie, tylko że bez morza. To wszystko tworzy jeden wielki świat równoległy, z którego nie chce się wychodzić."
Kolejnym wyróżnikiem jest podejście organizatorów, zarówno do ludzi, jak i do samego miejsca.
“Są wolontariusze, którzy pomagają tam od pierwszych edycji czyli od 50 lat. To niesamowite, bo widać, że ten festiwal nie wyklucza nikogo – ani starszych, ani młodszych”.
Publiczność jest przekrojowa, od nastolatków po seniorów. Do tego dochodzi ogromna przestrzeń, bo teren festiwalu to około 3’5 km kwadratowych, kilka połączonych farm, z ukrytymi laskami i zacienionymi zakątkami, gdzie można na chwilę uciec od tłumu. W 2026 roku ta ziemia będzie “odpoczywała” bo dbałość o środowisko to jeszcze jedno z założeń organizatorów wydarzenia. Zatem kolejna okazja wyjazdu na Glasto dopiero za dwa lata I bardzo jesteśmy ciekawi, komu z Polski uda się tam wystąpić.