O kobietach Witkacego rozmawiamy dziś w Radiu Kraków, a pretekstem jest nie tylko trwający Rok Witkiewiczowski, nie tylko wystawa 10 kobiecych portretów Witkacego w Muzeum Narodowym w Krakowie, ale także zbliżająca się premiera Szalonej lokomotywy Witkacego na antenie Radia Kraków. 

"Szaloną lokomotywę" Witkacego dla Radia Kraków reżyseruje Radek Rychcik. A datę premiery wybraliśmy nieprzypadkowo – 18 września 1939 roku Stanisław Ignacy Witkiewicz zmarł śmiercią samobójczą we wsi Jeziory na Polesiu, na wieść o zbrojnej napaści Armii Czerwonej na Polskę.

CZYTAJ O SŁUCHOWISKU

A gościem programu "Przed hejnałem" była Natalia Kruszyna, autorka książek "Pałam chęcią rysowania Jej Asymetrii… Witkacy" oraz "Witkacy i kobiety. Nienasycenie", która jest komentarzem do zakończonej właśnie wystawy pod tym samym tytułem w Muzeum Historii Katowic. 

 


- W Muzeum Narodowym w Krakowie możemy oglądać do 29 września 10 portretów Witkacego. Wszystkie przedstawiają jedną kobietę – Eugenię Wyszomirską-Kuźnicką. Witkacy namalował około 100 jej portretów. Co go tak fascynowało w tej kobiecie?

 

Natalia Kruszyna – Czy to było 100 portretów, nie wiemy. W naszych zbiorach w Muzeum Historii Katowic zachowało się jej 26 portretów. Zafascynowała go jej asymetria twarzy, miała krzywe usta, krzywo osadzone oczy, cały owal twarzy miała wykrzywiony. Widział też w niej podobieństwo do jego zmarłej tragicznie narzeczonej Jadwigi Janczewskiej. Witkacy poczuwał się do winy po śmierci Jadwigi, więc kiedy zobaczył 20 lat później Wyszomirską w Warszawie, musiał ją zatrzymać. Zaczął ją portretować. On nie potrafił się bez niej obejść.

 

- To był rodzaj uciszenia wyrzutów sumienia?

 

Natalia Kruszyna - Całe życie się z tym zmagał. Wciąż do tego wracał - także w utworach literackich. Podobny opis sytuacji zawarł w „Pożegnaniu jesieni”. W  opisie tego samobójstwa istnieje podobieństwo do realnej sytuacji, która przydarzyła się Witkacemu.

 

- A czy z asymetryczną damą łączyło go coś więcej, romans?

 

Natalia Kruszyna - Trudno powiedzieć, bo pozostawali w ukryciu. Witkacy pisał do końca życia do niej listy rozpoczynające się od zwrotu "Szanowna Pani".

 

- Wracając do Jadwigi Janczewskiej, Witkacy czuł się winny jej śmierci. Jaki wpływ miał na to samobójstwo?

 

Natalia Kruszyna - Jest to skomplikowana sprawa. Myślę, że każdy taki tragiczny przypadek nie ma jednego powodu. Ona była bardzo wrażliwą dziewczyną, która trafiła w środek artystycznego środowiska, w ramiona Witkacego, który zakończył właśnie burzliwy romans z femme fatale. Sam nie potrafił podjąć się odpowiedzialności za rodzinę, dlatego atakował ją wątpliwościami, czy będzie mógł być artystą i głową rodziny. Wciąż się kłócili, rozstawali i wracali do siebie. Gdy wrócił do swojego pensjonatu po odwiedzinach chorego ojca, zastał tam Karola Szymanowskiego. Witkacy był bardzo zazdrosny, a zwłaszcza o przystojnego i zdobywającego pierwsze szlify Szymanowskiego.

 

- Romans z Ireną Solską to był pierwszy głośny romans Witkacego.

 

Natalia Kruszyna  - Tak, zwłaszcza, że przyczynił się do powstania pierwszego wielkiego dzieła - powieści „622 Upadki Bunga”, dla którego inspiracją stała się Solska. W tej powieści wiele o ich związku pisał. Związek ten zaczął się, gdy Witkacy rozszedł się ze swoją pierwszą wielką miłością Ewą Tyszkiewiczówną. Ona zaś już od lat żyła z Ludwikiem Solskim dość swobodnie. Solska uważała Witkacego za wartościowego. Była aktorką, ale i malarką, więc mieli wiele wspólnych tematów.

 

- W Radiu Kraków jesteśmy przed premierą słuchowiska "Szalonej Lokomotywy" Witkacego. To jest opowieść o dwóch mężczyznach pałających uczuciem do jednej kobiety. Czy widzi pani podobieństwo do relacji Witkacego z narzeczoną Jadwigą Janczewską?

 

Natalia Kruszyna  - Można takie analogie zauważyć. Witkacy często wykorzystywał wątki biograficzne w swojej sztuce. Bardzo często korzystał ze swoich przeżyć, by je opisywać czy w dramatach, czy w powieściach, czy w kompozycjach plastycznych. Zgodne to było z jego teorią wolnej formy. Ważna była dla niego forma, to nad nią artysta powinien pracować. Z drugiej strony uważał, że artysta powinien pracować z całego siebie, dlatego on nie tworzył sztuki abstrakcyjnej.

 

- Była pani autorką wystawy „Witkacy i kobiety. Nienasycenie”. Było w nim takie nienasycenie?

 

Natalia Kruszyna  - Było. Ten człowiek był tytanem pracy i życia. Zmarł, gdy miał 54 lata, a pozostawił po sobie ogromną spuściznę. Pozostawił 4 ogromne powieści, stworzył własny system filozoficzny, napisał kilkadziesiąt dramatów, stworzył kilka tysięcy form plastycznych, a jeszcze znajdował czas na wspaniałe przeżywanie własnego życia. Chciał, by każda chwila jego życia mogła zamienić się w sztukę.

 

- Biografowie doliczają się około 80 kobiet w jego życiu.

 

Natalia Kruszyna  - Tak, to trudna do doliczenia się, ale dobrze udokumentowana liczba.

 

- A jaki typ kobiet podobał się Witkacemu?

 

Natalia Kruszyna  - Nie był to jeden typ kobiety. Wśród kobiet z nim związanych możemy znaleźć blondynki, brunetki, rude, np. Irena Solska, Jadwiga Witkiewiczowa. Były to kobiety o mocnych charakterach jak Irena Solska, były artystki – Maria Pawlikowska- Jasnorzewska, ale i kobiety nieciekawe – Eugenia Wyszomirska. Taką zupełnie zwykłą kobietą była ostatnia kobieta Witkacego – Czesława Oknińska.

 

- Nie wydawała się ona kobietą zbyt ciekawą jak na takiego artystę przystało, a jednak panowała nad nim.

 

Natalia Kruszyna  - On nie mógł się bez niej obejść. Gdy zaproponowała Witkacemu, by rozwiódł się z żoną, a on jej odmówił, to zaproponował swojej żonie, że adoptują Czesławę Oknińską. Żona na to się nie zgodziła.

 

- Nie chciał mieć dzieci?

 

Natalia Kruszyna  - Nie, prawdopodobnie ciąża mogła być przyczyną samobójstwa Jadwigi Janczewskiej. Przyczynił się także do aborcji, którą wykonała jego żona. Czesławę chciał adoptować, bo budziła w nim uczucia kochanka, ale i opiekuna –była drobną blondynką, kapryśną, chorowitą, zaborczą. Potrafiła rozstawać się z nim dwa razy do roku, przez co rzucał się w ramiona innych kobiet bądź uciekał w sztukę.

 

- Potrzebował takich ekstremalnych doznań?

 

Natalia Kruszyna  - Tak się wydaje, że one pomagały mu tworzyć.

 

- Bardzo ciekawą postacią była jego żona Jadwiga. Ich związek zrodził się z rozsądku.

 

Natalia Kruszyna  - Kiedy się poznali on był pod 40, ona w okolicach 30. Nie zwrócili na siebie uwagi. Za drugim spotkaniem niemal się jej oświadczył. Pisał do swojego przyjaciela, że choć nie jest piękna i majętna, ona rozumie czym jest fantastyczność w życiu. Ona była inteligentna i wrażliwa, znała biegle 4 języki, była oczytana. Była partnerką Witkacego. Jej pierwszej dawał do czytania swoje teksty.

 

- Ale też zachowywał się w stosunku do niej jak Pigmalion.

 

Natalia Kruszyna  - Tak, uważał, że to on ją stworzył. Często starał się w kobietach odnajdywać rysy kobiety demonicznej, femme fatale

 

- Jaką postacią była matka Witkiewicza?

 

Natalia Kruszyna  - Z pewnością najważniejszą kobietą w jego życiu. Był głęboko z nią związany, wciąż wracał do niej w życiu i w sztuce. Bardzo rzadko ją malował – co jest intrygujące. W stosunku do matki nigdy nie pozwalał sobie na artystyczne eksperymenty. Głęboko przeżył jej śmierć.

 

- Ta relacja z matką położyła się na jego małżeństwo?

 

Natalia Kruszyna  - To na pewno. Mimo że jego matka była w cieniu, to jednak  była silną osobowością. Wyznaczała pewne wartości, które liczyły się w życiu Witkacego. Była dobrze wykształconą kobietą, napisała elementarz nauki gry na pianinie. Była to ciekawa osoba, która miała ogromny wpływ na życie syna. Wychowywała go na klasycznego jedynaka i wtrącała się do życia młodych małżonków.

 

- O te ostatnie dni Witkacego, gdy zapadła decyzja o jego śmierci, olbrzymie pretensje miała żona Witkacego do jego kochanki, że go nie powstrzymała, a mogła.

 

Natalia Kruszyna  - Ale czy mogła? Nie wiem, czy ktoś byłby w stanie się oprzeć jego decyzjom. Witkacy pod koniec życia był w ogromnej depresji. W bardzo ciężkich warunkach uchodzili na wschód przed Niemcami i tam spędziliby spokojnie II wojnę światową, gdyby nie fakt, że z radioodbiornika usłyszał o wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski. Wtedy stanęły mu przed oczami wspomnienia I wojny. Pod wpływem tych traumatycznych przeżyć popełnił samobójstwo, bo nie chciał drugi raz przeżywać spotkania z bolszewikami.