Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Wiesławem Janczykiem.

Jak pan ocenia stan naszego cyberbezpieczeństwa po włamaniu do skrzynki szefa Kancelarii Premiera?

- On się nie zmienił. Jest cały czas wysoki jeśli chodzi o standardy. To wydarzenie… Uspokoję. Nie nastąpiło dotarcie do danych poufnych. Włamanie na prywatną skrzynkę pocztową i użycie mediów społecznościowych to próba ataku, który ma na celu dezinformację. Do końca nie znamy skali. Nie wiemy, do jakich danych udało się dotrzeć tym, którzy to wykonali. Dzisiaj sytuacja jest pod kontrolą służb. Możemy być spokojni o to, co się wydarzyło. Na pewno nie wyciekły dane tajne.

To kolejny przykład włamania do skrzynki polityków. Potrzebna by była specjalna agencja, która by się zajmowała prewencją w sieci, żeby do takich sytuacji nie dochodziło?

- Wszyscy byśmy chcieli, żeby każdy z polityków był chroniony. Nie wiem, czy takie mnożenie bytów może się przyczynić do wzrostu tego bezpieczeństwa. ABW i służby wykonują swoją ciężką pracę. Od powołania nowego organizmu nie przybywa wiedzy informatycznej. Tylko taki najwyższy standard nas zabezpiecza. Zastanawiajmy się wszyscy, jakie dane mamy w chmurze, jakie dane przesyłamy na skrzynki. Nie zmienimy tego. To problem ogólnoświatowy.

Wczoraj ws. polskiej energetyki manifestowali związkowcy, którzy obawiają się, że zielona transformacja pozbawi ich pracy. Władze czeka nieuchronny kurs kolizyjny ze związkowcami?

- Związkowcy wykonują swoją pracę. Ona ma uzasadnienie. To domaganie się wyjaśnień, dialogu. Wszyscy jesteśmy w nowej sytuacji przy polityce klimatycznej UE. Wróćmy do stali. Ona podrożała w kilka miesięcy o 100% przez to. Monopolista podniósł cenę, bo kosztuje emisja CO2. To decyzje Komisji Europejskiej. Górnictwo, polityka czystego powietrza, energia odnawialna. To powoduje, że stajemy przed trudnym dylematem wymiany nośników energetycznych i całego zasobu, którym produkujemy energię. Związkowcy są ważną stroną dialogu. Jak zauważymy, jak UE traktuje ten temat jako priorytet, u związkowców i w rządzie pojawia się korytarz. Musi być porozumienie i dialog. Martwimy się tym, jak Czesi podeszli do wydobycia w kopalni Turów. Znamy skutki decyzji Komisji Europejskiej. Wydawało się, że temat będzie wygaszony. Trzeba jednak dialogu. On trwa. On będzie się odbywał. Dobrze. Trzeba znać argumenty stron i szukać rozwiązania. Pewnie drogą wyjścia jest stworzenie odpowiedzialnego miksu energetycznego.

Związkowcy zapowiadają, że rozpoczną zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o emeryturze stażowej. Pan byłby za takim rozwiązaniem? Jak się wydaje, nieco inne propozycje zawiera Polski Ład. One mają zachęcać Polaków do pozostania aktywnym na rynku pracy.

- Tak. Jedno z drugim nie koliduje. Jeśli chcemy, żeby ludzie pracowali długo, musimy im godziwie zapłacić. Koalicja PO-PSL chciała wydłużyć wiek emerytalny, pozbawiając pracy. Dzisiaj jest najniższe bezrobocie w UE. Za PO to było kilkanaście procent, dzisiaj to 3%. To rekord w UE. Zależy nam, żeby dużo osób korzystało z rozwoju gospodarki. Propozycja rządu PiS jest uczciwa. Jest rynkowa. Chcecie pracować? Jeśli tak, jesteśmy za to wdzięczni i płacimy więcej. Nasi poprzednicy eliminowali ich z rynku pracy, nie dawali emerytury. Proszę o tym pamiętać. Ja jestem otwarty na dialog z ludźmi ciężkiej pracy. Takimi są osoby, które przepracowały 40 lat. Jak ja się zachowam? Poczekajmy do głosowania. Chcę rozwoju Polski. Jesteśmy na dobrej drodze do tego.

W 10 projektach Polskiego Ładu na 100 dni jest też wyższa kwota wolna od podatku, emerytura bez podatku. Samorządy będą musiały mieć zwiększony udział w podatku PIT? Na niektórych rozwiązaniach stracą kasy samorządów.

- Samorządy dzisiaj są ogromnym beneficjentem środków budżetu państwa. Mają potężne narzędzie stymulacji dochodów. To prawo lokalne, które ma elementy dochodu. Jest przeświadczenie, że odpowiedzialność za stan budżetów samorządowych ponosi rząd. Nie. Muszą do tego dojrzeć lokalne samorządy, żeby stymulować politykę podatkową. Inaczej jest tak, że dobry jest samorząd, zła władza centralna. Te przeciwstawne interesy będą się ścierać, ale nie braknie pieniędzy na rozpędzone inwestycje publiczne.

Dzisiaj samorządy, przez które ma przebiegać Sądeczanka, spotykają się w krakowskim oddziale GDDKiA z przedstawicielami rządu. Na czym miały polegać kompromis ws. przebiegu tej drogi? Mamy trzy warianty.

- Z 26 wariantów zostały 3. To postęp. Nie chcę, żeby brak uzgodnienia hamował kalendarz tej ważnej inwestycji dla Nowego Sącza, komunikacji z Brzeska, Sącza, na Bałkany. To ważny szlak. Nie chodzi tylko o Trójmorze, ale możemy to realizować. Brakiem odpowiedzialność jest stanowisko niektórych samorządów z trasy Sądeczanki. To brak wyobraźni. Mieszkańcy Polski południowej zasługują na dobrą komunikację. Spotykamy się dzisiaj. Mam nadzieję, że uda się uzgodnić wiążące stanowisko, które pozwoli kontynuować inwestycję.

Może specustawa? Mówił o tym niedawno w Radiu Kraków poseł Mularczyk.

- Ja boję się rozwiązań, które musiałyby powstać, żeby coś się wydarzyło. To jest typowa sytuacja. Jakbyśmy potrzebowali innych ustaw, nie byłoby autostrad, dróg szybkiego ruchu. To się udaje zrobić. Nie utrudniajmy sobie zadania przez procedury. One są. Zbudowano wiele dróg w Polsce. Trzymajmy się tego prawa. Sądeczanka musi powstać i to bardzo szybko.