Badania pokazują, że aż 66% dzieci na świecie jest dwujęzycznych lub wielojęzycznych. Dla wielu osób w Polsce może być to zaskoczeniem, szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie kontakt z innymi kulturami nadal bywa ograniczony. Jednak globalizacja, migracje, mobilność zawodowa i coraz częstsze małżeństwa mieszane sprawiają, że wielojęzyczne dzieci spotykamy coraz częściej.
Dar czy przekleństwo?
Choć kiedyś sądzono, że dwujęzyczność opóźnia rozwój mowy i zdolności poznawcze, dzisiejsza nauka mówi coś zupełnie innego. Mózg dziecka, elastyczny i chłonny jak gąbka, radzi sobie z wyzwaniami językowymi z ogromną gracją. Używanie kilku języków to nie tylko forma komunikacji, ale wręcz siłownia dla mózgu. Każde słowo, każde zdanie, które dziecko wypowiada w innym języku, to nowe połączenia neuronowe, które budują jego zdolności poznawcze, emocjonalne i społeczne.
Wielu dorosłych, szczególnie dziadków czy opiekunów, może z niepokojem patrzeć na to mieszanie języków. Czy dziecko się nie pogubi? Czy nie będzie miało trudności z nauką? Czy nie będzie czuło się obco?
Pojawiały się różne teorie. Były takie zdania, że dwujęzyczność hamuje rozwój dziecka, opóźnia mowę, rozumienie emocji. Badania pokazały zupełnie coś innego. Wielojęzyczność uplastycznia mózg. Dzięki temu ma on więcej połączeń, może sobie poradzić w trochę trudniejszych sytuacjach – mówi Katarzyna Wnęk-Joniec.
Dziecko uczy się nie tylko języka, ale również sposobu reagowania na świat. Jeśli rodzic czy nauczyciel potraktuje wielojęzyczność jako dar, to dziecko również tak to odbierze. Jeśli zaś zobaczy w niej problem, barierę, powód do niepokoju, to też to odczuje.
Dzieci uczą się od nas, jak interpretować rzeczywistość. Jeśli więc reagujemy z zaciekawieniem, otwartością i szacunkiem, budujemy w dziecku przekonanie, że jego umiejętność jest wartością, a nie przeszkodą.
(cała rozmowa do posłuchania)