Wielka Zakopiańska Majówka nie może odbyć się bez wizyty w bacówce. Wita nas baca Andrzej Kluś, który od 40 lat zajmuje się wypasem owiec oraz produkcją regionalnych serów. Z tamtych, wczesnych czasów, rzeczywiście pamięta pięć miesięcy samotności w pustych górach. Ale to już historia. Bacówka Andrzeja Klusia leży na uczęszczanym, turystycznym szlaku i mało jest chwil, żeby ktoś zainteresowany oscypkami tu się nie kręcił. W dodatku góral bacuje wraz z małżonką. W tym roku to pierwsze dni na wypasie, który rozpoczyna się tradycyjnie w dniu świętego Wojciecha czyli 23 kwietnia. Ale nie jest to regułą...
„Przyszliśmy po św. Wojciechu, po mszy świętej w Ludźmierzu, tak, żeby było tradycyjnie. Na majówkę, żeby zdążyć, jak się uda. W tym roku się udało, mało było śniegu, trawa podrosła tak, że mamy tu co robić i owce mają co jeść. Ale tu są góry. To nie tak, że majówka, majówka. One muszą mieć trawę. Inaczej nie przyjdziemy”
-mówi baca Andrzej Kluś
Mimo, że miejsce naszego bacy jest dość uczęszczane, nie ma w nim internetu, a jedynie małe radyjko, żeby mieć kontakt ze światem.
„Serce bacówki to ogień, on nie powinien wygasnąć do św. Michała. Trzeba go pilnować, bo dawniej bacowie przestrzegali, że wydarzy się coś złego, jeśli ogień zgaśnie. Dym ściąga turystów, bo widzą, że coś się wędzi. W bacówce są cyrpoki, kotliki, pucie, ferula, formy na oscypki, jadwiga, na której wisi kotlik, na solankę koryto…”
Czyli wszystko, co potrzebne do robienia serów. A jest ich prawdziwa rozmaitość. Oscypek ani bundz wcale nie muszą skrzypieć w zębach. Ser ma się dobrze kroić, a nie kruszyć- na tym polega oryginalność oscypka według naszego gospodarza. Ponoć każdy baca swoje sery robi inaczej. Andrzej Kluś oprócz receptury ma też własną, autorską foremkę.
Bacowanie to rodzinna tradycja u Klusiów. Stado, które obecnie wypasa nasz baca według niego jest nieduże, zaledwie 300 owiec. Andrzej Kluś bezbłędnie rozpoznaje, które zwierzę należy do którego górala. Pamiętajmy, że baca ma pod opieką także owce, należące do innych właścicieli. On sam bacznie przygląda się stadu, żeby wiedzieć, co z owcami się dzieje i lepiej je zrozumieć.
„No dobrze je rozumiem… Nie patrzy się do komórki ani do internetu, tylko patrzy się po nich. Wtedy się rozumie, jak one chodzą, jak się zachowują. Bo one się zachowują różnie. Jak jest pogoda to takie są, a jak przyjdzie zmiana, to też swoje pokazują. Swoje muchy mają, one pogodę też prognozują. Jak się do nich mówi, to się lepiej pasą.”
Współczesne bacowanie nie jest wolne od trosk. Wilk także potrafi się podkraść i brakuje chętnych do juhasowania. Na szczęście nie brakuje amatorów góralskiego sera, więc miejmy nadzieję, że i bacowie i owce nie będą mieli za bardzo „pod górkę”.