Bezpieczeństwo tramwajów a skala ryzyka
Transport tramwajowy powszechnie uchodzi za bezpieczny. Najczęściej słyszymy o drobnych wykolejeniach, kolizjach z samochodami czy wypadkach z udziałem pieszych — te ostatnie bywają bardzo niebezpieczne ze względu na ogromną masę pojazdu. O zderzeniach tramwajów słyszymy rzadko. Czy w takich przypadkach zawodzi człowiek, czy pojazd? Czy możemy dziś cokolwiek powiedzieć?
Prof. Andrzej Szarata: Ja w ogóle nie będę komentował tego konkretnego wypadku, bo jedyną moją wiedzą są przekazy medialne. Stała się straszna rzecz. Kto zawinił - to zapewne policja wkrótce wyjaśni. Natomiast warto podkreślić, że transport publiczny jest uznawany za bardzo bezpieczny środek transportu, zwłaszcza w porównaniu z samochodem.
Problem polega na tym, że gdy dojdzie do wypadku tramwaju z pieszym czy rowerzystą, bardzo często są to zdarzenia śmiertelne. Są spektakularne, medialne - i dlatego dużo się o nich mówi.
Dlaczego tramwaj nie zatrzyma się tak jak samochód
Czyli to kwestia masy pojazdu i długiej drogi hamowania? Tu nie da się oszukać fizyki.
Oczywiście. Tramwaj nie zatrzyma się w miejscu jak samochód przy małej prędkości. W ogóle prędkość jest kluczem do ciężkości wypadków. Dlatego w miastach ogranicza się prędkość - szczególnie w rejonie szkół, gęstej zabudowy - aby piesi mieli większe szanse przeżyć ewentualne potrącenie.
Widać zresztą, że te działania działają: w Polsce od dziesięciu lat liczba wypadków spadła o 30–40 procent. W 2015 roku mieliśmy około 33 tysięcy wypadków, a w ubiegłym roku około 21 tysięcy. To ogromna różnica.
Choć trzeba przyznać, że ostatnie trzy lata to stagnacja - spadki wyhamowały.
W przypadku transportu publicznego jest inaczej. Masa autobusu czy tramwaju jest dużo większa niż samochodu. Pieszy praktycznie nie ma szans w zderzeniu. Różnicę robi też konstrukcja pojazdów - te stare tramwaje, jak Konstal 105, miały odsłonięte koła. Dziś wszystko jest zabudowane, by ograniczyć ryzyko wciągnięcia kogoś pod pojazd.
Ludzie boją się tramwajów czy samolotów, choć statystycznie są wyjątkowo bezpieczne. Bo działa wyobraźnia - a ta, w przypadku dużych maszyn, robi swoje.
Stan torowisk — pięta achillesowa
Tabor w Krakowie uchodzi za nowoczesny, ale torowiska — już nie zawsze. Słyszymy o awariach choćby na Starowiślnej. Inwestycje są skomplikowane i kosztowne. Jak pan ocenia tę sytuację?
Tabor mamy bardzo dobry. Kraków od lat konsekwentnie go wymienia. Ale torowiska rzeczywiście są piętą achillesową.
Tego nie da się naprawić w kilka dni. Żeby wyremontować torowisko, trzeba je wyłączyć na wiele miesięcy, a czasem odciąć całą linię - bo nie ma alternatywnego przebiegu. Tak jest choćby na Bronowicach.
Technologie są coraz lepsze, ale i coraz droższe. A pieniędzy zawsze brakuje.
Czy tramwaje mogą hamować automatycznie?
Czy możliwe jest wprowadzenie systemów automatycznego hamowania, takich jak w nowoczesnych samochodach czy pociągach? Czy to kwestia kosztów?
To zawsze kwestia relacji kosztów i korzyści. Nie wiem, czy da się łatwo zamontować takie systemy w starym taborze — tym się nie zajmuję. Nowe tramwaje zapewne mają technologie wspomagające motorniczego.
Tabor kupuje się na 30-40 lat. Dzisiejszy nowy tramwaj za dwie dekady będzie już stary. Adaptacja może być trudna lub nieopłacalna. To pytanie przede wszystkim do projektantów pojazdów.
Metro a przyszłość tramwajów
Miasto rozbudowuje linię do Mistrzejowic. Trwają też rozmowy o metrze. Czy metro może sprawić, że tramwaje przestaną być priorytetem?
Bardzo się obawiam takiej sytuacji. Metro będzie obsługiwać konkretne relacje, ale nie całe miasto. Są dzielnice, do których prowadzenie metra nie ma sensu - a tramwaj jest idealnym rozwiązaniem.
Wierzę głęboko, że inwestycje w tramwaje nie wypadną z planów miasta.