Jak przełożyć absurdalne miniatury Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego na język komiksu? Dlaczego Zielona Gęś lepiej broni się na papierze rysunkowym niż na scenie? I czemu na okładce znalazła się gęś z odciętą głową? Kasia Mazur w najnowszym wydaniu Koła Popkultury opowiedziała o kulisach pracy nad swoją najnowszą książką i o tym, jak od lat dojrzewała do tej adaptacji. Audycję poprowadził Tadeusz Marek.
Choć „Teatrzyk Zielona Gęś” kojarzy się przede wszystkim z literaturą i kabaretem, rysowniczka Kasia Mazur dostrzegła w nim od razu materiał komiksowy. Abstrakcyjne postaci — z ogórkiem zamiast głowy czy rakiem przyczepionym do nosa — naturalnie wpisują się w kreskówkowy język obrazu. Jak mówiła, teatrzyk „lepiej sprawdza się jako komiks niż sztuka sceniczna”, bo absurd, który u Gałczyńskiego zaskakuje na papierze, w rysunku znajduje pełne uzasadnienie.
Wolność i wierność
Twórczyni podkreślała, że miała pełną swobodę w pracy nad komiksem. Mogła dowolnie modyfikować „scenariusz”, jednak zdecydowała się na wierność oryginałowi: teksty Gałczyńskiego są dla niej na tyle uniwersalne, że nie wymagały ingerencji. Jedyne, co dodała, to obraz — żywa interpretacja, nadająca rytm i emocje scenkom-dialogom.
Iskra sprzed lat
Pomysł zrodził się ponad dekadę temu. Mazur przyznała, że „Zielona Gęś” miała być jej debiutem komiksowym, a pierwsze plansze powstały jeszcze przed „Zamaskowaną”. Projekt długo czekał w szufladzie i autorka określa go dziś jako „trochę przeklęty”. Ostatecznie jednak wydanie przez Timof Comics przywróciło mu blask.
Przykładowe plansze z komiksu "Zielona gęś" Kasi Mazur | dzięki uprzejmości artystki
crop_free
1
/ 4
Jak ożywić monolog
Szczególnym wyzwaniem było przełożenie scenek, które u Gałczyńskiego składają się z samych monologów. Mazur zdradziła, że podchodziła do nich jak do prawdziwych wystąpień na żywo — wyobrażała sobie bohatera, jego gesty i emocje. To pozwoliło jej nasycić kadry energią i uczynić z tekstu pełnowymiarową scenę wizualną.
Postaci stare i nowe
W komiksie pojawiają się znani bohaterowie Gałczyńskiego, jak Hermenegilda Kociubińska czy Alojzy Gżegżółka, ale Mazur wprowadziła też własne wariacje. Nie chciała ograniczać się do kilku charakterów, dlatego rozbudowała galerię, by nadać całości różnorodność i świeżość.
Gęś z odciętą głową
Jednym z najmocniejszych akcentów jest okładka. Autorka zdecydowała się na wizerunek gęsi bez głowy, by jasno zasygnalizować, że to książka dla dorosłych, a nie bajka. To prowokacyjne, a zarazem dowcipne odcięcie się od stereotypu, że „Zielona Gęś” to lektura szkolna czy literatura dziecięca.
Inny ton w twórczości
Dotychczasowe komiksy Mazur — „Zamaskowana” czy „Do poprawki” — opowiadały o doświadczeniach autystycznych czy bolesnych momentach dorastania. „Zielona Gęś” jest oddechem i zabawą, ale nie brakuje jej refleksji. Jak mówi autorka, teksty Gałczyńskiego wciąż są aktualne.
Radio Kraków informuje,
iż od dnia 25 maja 2018 roku wprowadza aktualizację polityki prywatności i zabezpieczeń w zakresie przetwarzania
danych osobowych. Niniejsza informacja ma na celu zapoznanie osoby korzystające z Portalu Radia Kraków oraz
słuchaczy Radia Kraków ze szczegółami stosowanych przez Radio Kraków technologii oraz z przepisami o ochronie
danych osobowych, obowiązujących od dnia 25 maja 2018 roku. Zapraszamy do zapoznania się z informacjami
zawartymi w Polityce Prywatności.