Sztuczna inteligencja już puka do drzwi naszych biur. Czasem nawet bez pukania po prostu wchodzi, robi raport, podsumowanie spotkania i wrzuca to wszystko do chmury szybciej, niż zdążymy zaparzyć kawę. Z danych NASK i Międzynarodowej Organizacji Pracy wynika, że 30% miejsc pracy -to około 5 milionów stanowisk - może być w jakimś stopniu zautomatyzowanych przez generatywną sztuczną inteligencję.
Mowa nie tylko o sektorze IT, ale o zawodach biurowych, finansach czy usługach profesjonalnych, czyli o tych, gdzie królują excele, maile i tzw. kopiuj-wklej. To właśnie tam sztuczna inteligencja robi największą pracę. Jednak automatyzacja nie oznacza automatycznych zwolnień. Często chodzi o zmianę charakteru pracy.
Przykład? Pracownik działu HR nie będzie już godzinami składał ogłoszenia rekrutacyjnego, bo sztuczna inteligencja zrobi to w minutę, ale to człowiek zdecyduje, czy ogłoszenie jest zgodne z wartościami firmy, czy nie brzmi jak kiepska reklama pasty do zębów.
To kobiety są częściej narażone na wpływ tej technologii, bo są nadreprezentowane w zawodach biurowych.39% kobiet vs. 23% mężczyzn. To jest spora różnica. Mamy tu więc nie tylko problem technologiczny, ale i społeczny. Potrzebujemy mądrej polityki, która będzie wspierać najbardziej zagrożone grupy, zamiast tylko zachwycać się AI jak nowym smartfonem.
Są też plusy. Prawie połowa pracowników widzi w sztucznej inteligencji szansę na szybsze wykonanie zadań, dostęp do szkoleń, nawet wzrost kreatywności.
Sztuczna inteligencja nie musi być złym robotem z filmów science fiction, może być raczej takim bardziej ogarniętym asystentem, który nie pije kawy, nie narzeka na pogodę. Nie bójmy się, ale bądźmy czujni. Zamiast trzymać się kurczowo starych schematów, lepiej nauczyć się współpracować z AI, bo to nie AI zabierze ci pracę, tylko człowiek, który umie z niej korzystać.