- Jarosław Kaczyński zaprasza szefów innych partii i udaje porozumienie. Bez opublikowania ostatniego wyroku Trybunału i zaprzysiężenia trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu nie ma o czym rozmawiać - mówiła europosłanka Thun w porannej rozmowie Radia Kraków.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z europosłanką PO, Różą Thun.
Po wczorajszym spotkaniu ws. TK liderzy partii mówili, że jest szansa na porozumienie, ale z jednym wyjątkiem – Grzegorza Schetyny. PO pozostaje opozycją totalną?
- Nie wszyscy mówili to samo. Tak samo jak tutaj nie wszyscy mówią to samo. Cieszę się, że pana widzę. Są zmiany poważne. Muszę wspomnieć o tym, że tak wybitna postać jak Dominika Kozłowska przez to, że przeprowadziła rozmowę z Henrykiem Woźniakowskim, nie ma tu już miejsca. Żałuję. Potem solidarność Marty Szostkiewicz, która się wycofuje. To duża strata. To muszę powiedzieć.
Nie odpowiedziała jednak pani na pytanie.
- To jest tak jak w opozycji. Tu w Radiu pewnie dla wielu też jest bolesne, co się dzieje. Takie rozmowy są na każdym szczeblu. Prezes Polski, czyli pan Kaczyński, zaprasza szefów innych partii na rozmowy i udaje porozumienie. Wszyscy wiemy, że to jest udawanie. Tam konkretów nie ma.
Ryszard Petru i Władysław Kosiniak-Kamysz mówią, że jest szansa na porozumienie. Grzegorz Schetyna mówi coś innego.
- Nie. Posłuchajmy, co mówił Ryszard Petru. On mówił, że zobaczył światełko w tunelu. Rozmowy się toczą. Konkretów nie powiedział. Grzegorz Schetyna ma wielkie doświadczenie, on widzi, że to jest udawane. Trzeba opublikować wyrok i zaprzysiąc trzech sędziów, żeby TK mógł działać. Jak to się nie stanie, to jakich światełkach mamy mówić? To pociąg pancerny, który rozjeżdża wszystkich.
Z Barackiem Obamą rozmawiał wczoraj też prezydent Duda, między innymi o TK. Tam padła deklaracja włączenia się prezydenta w dialog.
- Jakie rozmowy z Obamą o TK? Jest duża kolacja i tam był prezydent Duda.
Rozmowa w cztery oczy.
- Nie ma poważnej rozmowy w cztery oczy. Jak przy wielkim spotkaniu ktoś chce coś napomknąć, to niech się stara. Prezydent Obama nie zaprosił na rozmowę prezydenta Polski. Sytuacja się zmieniła. Ostatnie lata były dobrą polityką z sąsiadami w UE, NATO i USA. Wiemy jakiemu ochłodzeniu to ulega.
Wczoraj prezydent Duda rozmawiał z prezydentem Obamą. Poruszone zostały trzy tematy: szczyt NATO, bezpieczeństwo nuklearne i TK. Padła deklaracja, że prezydent się zaangażuje w dialog. Nie można mówić, że spotkania nie było.
- Co to znaczy spotkanie prezydenta z prezydentem? Takie spotkanie się odbywa oficjalnie w gabinecie. Tu zjeżdża się X krajów i gdzieś na brzegu dwie osoby się zobaczą, to nie jest to oficjalna rozmowa, na którą prezydent Duda czekał. Teraz Polskę się upomina, o Polsce się mówi, żeby załatwili sprawę z TK. Niech prezydent składa obietnice, ale one muszą mieć treść. Niech prezydent zaprzysięgnie tych sędziów i niech napomni panią premier, żeby opublikowała orzeczenie. Inaczej nie ma o czym mówić. Nasi partnerzy z krajów demokratycznych widzą nas jako słabszych. Jak prezydent Duda doprowadzi do spełnienia tych dwóch warunków, to rozmowa pewnie się zmieni.
Napisała pani list otwarty do arcybiskupa Michalika ws. słów o współczesnej Targowicy, która nie może się pogodzić z przegraną i skarży się poza granicami. Skoro mówimy o rozhuśtywaniu nastrojów społecznych, może nie trzeba było dolewać oliwy do ognia?
- Co to znaczy? Kościół katolicki to my, ludzie wierzący. Jak hierarcha z mojego Kościoła mówi, że tu jest Targowica, to jest to poważny zarzut. Targowica to zdrada. To taka insynuacja. Są ludzie, którzy donoszą, zdradzają Polskę na szkodę Polaków. To insynuacja. Zaczynają się spekulacje. Jakie donosy, kto donosi? Jak rozmawiamy, to mówimy tak, tak, nie, nie. Mówmy, kto i gdzie skarży i donosi. To poważne słowa. Na takie rzeczy członek Kościoła, jak czuje się odpowiedzialny, reaguje. Ja zareagowałam tak, jak reaguje się wewnątrz wielkiej wspólnoty, której jestem częścią. Chcę usłyszeć, o co mu chodziło. Jak będziemy siebie obrzucali takimi zarzutami, to trudno myśleć o Polsce, która by nie była podzielona. W tej chwili to się dzieje. Jak arcybiskup bierze w tym udział, to jeszcze gorzej. On dzieli Polaków. Czegoś takiego jeszcze nie słyszałam. Jak będzie jasne, o czym była mowa, to wtedy możemy rozmawiać.
Różne głosy płyną ze strony duchownych. Na wszystko mamy reagować?
- To kwestia sumienia. Każdy słucha sumienia. Jak jesteśmy odpowiedzialni za naszą wspólnotę, to trzeba trzymać dialog na poziomie. Nie można też jątrzyć w stosunku do Unii.
Dochodzi do rozhuśtywania nastrojów.
- Jak hierarcha rzuca na nie wiadomo kogo potworne zarzuty i owieczka pyta, o co chodzi to nie można mówić, że ta owieczka rozhuśtuje nastroje. Jak coś to robi to hierarcha. Proszę, żeby tego nie robił. Po drugie są zarzuty, jak się toczą rozmowy za granicą. Gdzie jest ta zagranica? Unia to nasz partner.
Ten kontekst dotyczył choćby Janusza Wojciechowskiego. Tu przychodzi pytanie co dalej z Donaldem Tuskiem.
- Poruszył pan temat, który pokazuje kłamliwą narrację, która się odbywa w mediach. Sprawa Janusza Wojciechowskiego to kłamstwo. Mówiło się, że posłanki Pitera i Thun zablokowały Polaka na stanowisko.
Wiemy, że pani nie głosowała.
- Właśnie nie wiemy. Po pierwsze, nie głosowałam a po drugie nie jest zablokowany Polak tylko Janusz Wojciechowski od komisji.
Miejsce dla Polaka zostaje. Wiemy.
- To nie ma być zależny od partii Janusz Wojciechowski. Chodzi o to, żeby to był człowiek niezależny, jak jest teraz. Ten człowiek jest bezpartyjny i jest specjalistą. Janusz Wojciechowski może się zna, ale komisja stwierdziła 12 głosami, że on nie jest wystarczająco niezależny. Z tego wyszła kłamliwa narracja. Co to ma do Donalda Tuska?
To wszystko wiemy. To pytanie czy nie będzie odwetu. Donald Tusk nie zostanie zablokowany?
- Jakiego odwetu? Przez kogo? Tu chodzi o niezależnego fachowca, który idzie do Trybunału Obrachunkowego i komisja powiedziała, że to jest członek partii. Tam 6 osób kandydowało. Wszyscy działacze partyjni odpadli. Donald Tusk prowadzi Radę Europejską i jak nie Donald Tusk by był tym szefem, to tam Polaka nie będzie. Rozmowa jest o czym innym.
Sejm przyjął ustawę o obrocie gruntami rolnymi. Potrzebne były takie ostre zapisy? Po 30 kwietnia groził nam wykup polskich gruntów?
- To jest działanie przeciwko rolnikom z Polski. To propaganda, żeby państwo miało kontrolę nad gruntami. Dla nas prywatność jest ważna.
Rolnicy nie protestowali.
- Do nich to jeszcze nie dotarło. Nasz Kościół ma mieć w tym specjalne prawa. To nie jest zrozumiałe. Albo gospodarujemy tymi gruntami na jednych zasadach, albo nie.
Mówiła pani, że jest pani wierną Kościoła...
- Dlatego jakbym była biskupem, to bym protestowała. Nie dzielmy społeczeństwa na lepszych i gorszych. Mam nadzieję, że Kościół z tego nie skorzysta. W ogóle mam nadzieję, że ta beznadziejna ustawa nie przejdzie.
Trzyma pani mimo wszystko kciuki za 500+?
- Nie wiem, co to znaczy każde drugie dziecko. Kiedyś było każde dziecko. Co z rodzinami patchworkowymi? Będzie problem. Dzieciom są potrzebne pieniądze, ale rozdawnictwo nie przynosi skutków. Taksówkarz mi niedawno powiedział, że dostanie 500 złotych a zapłaci za to 700 złotych. Tego się obawiam.