Na całym świecie jest kilka osób, które posługują się tym językiem. Jedną z nich jest antropolog dr Paweł Chyc z Zakładu Socjologii Poznawczej Uniwersytetu w Białymstoku, który przez lata badał kulturę i wierzenia Moré, współtworzył słownik tego języka, spędził na pograniczu brazylijsko-boliwijskim kilkanaście miesięcy.
Dr Chyc: „chcemy jak najwięcej dowiedzieć się o tych kulturach i o tych językach, ponieważ one bardzo szybko giną. I kiedy coś ginie, to nie mamy już drugiej szansy, żeby to poznać. A każdy język na przykład to jest dosłownie inny świat”.
Świat Moré jest animistyczny, dzielą go z osobami zamieszkującymi puszczę amazońską – z papugami, kajmanami, małpami, ale też drzewami (od których mają pochodzić) i innymi roślinami. To wszystko są istoty posiadające duszę, na tym świecie widzimy je jako zwierzęta i rośliny, istnieje jednak drugi świat, gdzie istoty te są ludźmi, ludzie natomiast – zwierzętami.
Dr Chyc: „granice między tymi światami nie są jasno wyznaczone. Na przykład myśliwy idzie w lesie i nawet nie orientuje się, że nagle przeszedł na tę drugą stronę – na stronę rzeczywistości tych bytów, które byśmy nazwali duchami. Myśliwy spotyka osobę, która w jego języku proponuje mu coś do picia lub jedzenia, ale w rzeczywistości tak naprawdę cała ta historia jest o tym, że on po prostu już przekroczył ten próg, wszedł w ten świat tych bytów. I gdyby ktoś widział go po naszej stronie, tej ludzkiej, w tym momencie, to zobaczyłby, że on na przykład traci przytomność i zaczyna chorować”.
Polowanie jest skrajnie niebezpiecznym zajęciem, ponieważ nie-ludzkie osoby, duchowe byty zamknięte w ciałach zwierząt mogą się mścić na myśliwym lub jego rodzinie, szczególnie gdy nie okaże on szacunku zabijanym przez siebie ofiarom. A kiedy dojdzie już do aktu zemsty – myśliwy lub ktoś z jego bliskich zachoruje, ratunkiem może być interwencja szamana.
Dr Chyc: „szaman to osoba, która jest specjalistą w kontaktach z takimi bytami, on ma pewną kontrolę nad tym, co się dzieje. I on zdaje sobie sprawę z tego, że takie spotkanie w lesie to jest spotkanie z innym bytem. Szaman z tym bytem potrafi się komunikować, w niektórych kulturach do nawiązania kontaktu potrzebne są substancje psychoaktywne, u Moré nie – proces komunikacji po prostu zachodzi we śnie”.
Interwencja szamana nie zawsze jest skuteczna. Po śmierci członka społeczności Moré jego ciało grzebane jest w ziemi i zaczyna się okres kilkunastomiesięcznej żałoby. Jeszcze do lat czterdziestych XX wieku (a w sąsiednich plemionach nawet do lat sześćdziesiątych) by żałoba mogła się zakończyć, konieczna była kolejna ceremonia pogrzebowa połączona ze… zjadaniem szczątków zmarłego.
Dr Chyc: „była to przysługa czyniona bliskim krewnym osoby zmarłej, ale też przysługa czyniona samej zmarłej osobie, ponieważ tylko w ten sposób jej dusza mogła kontynuować swoje życie po drugiej stronie, kiedy ciało przestało istnieć po stronie świata Moré. Chodziło o to, żeby całkowicie zlikwidować materialną, fizyczną postać tej osoby w tym ludzkim świecie”.
Endokanibalizm, czyli zjadanie szczątków zmarłego z własnej grupy etnicznej praktykowało wiele ludów Amazonii. W przypadku Moré dochodziło do specjalnego przyrządzenia i konsumpcji jedynie kości.
Dr Chyc: „tę postać kanibalizmu fachowo nazwalibyśmy osteofagią. W praktyce polegało to na tym, że po roku, dwóch od zakopania zwłok Moré przychodzili na miejsce pochówku, w którym ciało uległo już rozkładowi w ziemi i wyciągali wszystkie kości. One były myte, czyszczone i rytualnie palone, resztki rozgniatano i mieszano z masą sporządzoną z orzechów brazylijskich. I to było spożywane podczas rytuału”.
Moré zarzucili te praktyki pogrzebowe pod naciskiem przedstawicieli boliwijskiego rządu, którzy administrowali ich ziemią w XX wieku. Przedstawiciele różnych kościołów chrześcijańskich pojawiali się na tym terenie już od XVIII wieku, teraz bardzo aktywne są kościoły protestanckie, choć z pewnością wywierają oni wpływ na miejscową kulturę i wierzenia, nie udało im się jednak doprowadzić do pełnej chrystianizacji lokalnej ludności.
Dr Chyc: „Moré mają bardzo pragmatyczny stosunek do tych dużych religii, oni bardzo często odpowiadają różnie na pytanie o to, czy są katolikami, czy protestantami w zależności od tego, kto pyta. Jeżeli pyta katolik, to wtedy mówią, że są katolikami. Z moich obserwacji wynika, że oni po prostu traktują na przykład Jezusa Chrystusa jako jednego z tych duchów, z tych bytów, które mają bardzo wyjątkowo silną moc, intensywną. Bardzo często jest tak, że oni po prostu na te animistyczne swoje wyobrażenia nakładają te, byśmy powiedzieli, teologiczne wizje katolickie czy protestanckie”.