Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Andrzejem Piaseckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.

 

Premier przesłuchiwana w prokuraturze jako świadek wypadku. Każdemu może się zdarzyć czy sytuacja nadzwyczajna?

- Od władzy wymagamy więcej. Najlepiej dla przedstawicieli rządu i obywateli, żeby takich przypadków zagrożenia przedstawicieli rządu było jak najmniej. Oni powinni sami dawać wzór. Patrząc na ostatnie kilkanaście lat: wypadek premiera Millera, katastrofa smoleńska i obecne zdarzenia pokazują, że organizacja pracy polskich VIP-ów jest niedoskonała. Ktokolwiek jest winny to podstawą jest właściwa organizacja pracy. Tego nie ma. Jest 7 lat od katastrofy smoleńskiej a ten problem nie jest rozwiązany. Prezydent powinien latać rejsowym samolotem, wojskowym, powinniśmy mieć polskie Air Force One?

 

Ta sytuacja związana z obecnością pani premier w prokuraturze i te wcześniejsze wypadki mówią coś o stanie państwa?

- Emanacją państwa są struktury organizacyjne odpowiedzialne za bezpieczeństwo: armia służby specjalne, służby chroniące VIP-ów. Tu jak w soczewce skupiają się problemy związane z właściwymi kompetencjami, ludźmi i niezawodnością systemu. On jest zawodny. Mieliśmy katastrofę bezprzykładną w dziejach świata i drobne incydenty z samochodem prezydenta, szefa MON i pani premier. Potrzeba jak najmniej polityki i zwalania na przeciwników. Opozycja nie powinna się doszukiwać politycznych podtekstów tych incydentów. Ważne jest merytoryczne pokazanie, że sprawy bezpieczeństwa VIP-ów są dopracowane idealnie. Te osoby kiedyś się zmienią, procedury powinny zostać. Ten rząd ma większość w Sejmie, umie forsować ustawy. Trzeba wyjaśnić kwestię bezpieczeństwa VIP-ów, także dla swoich zastępców.

 

Problem jest chyba znacznie głębszy niż proste uporządkowanie pracy w BOR?

- Największą wiedzę mają ci, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo rządu. Można się jednak domyślić, że częste zmiany totalne nie sprzyjają wykrystalizowaniu się mechanizmów. Powinno być oddzielone do jakiego poziomu po zmianie politycznej wymieniamy ekipę, którzy fachowcy są niezbędni. Jak już wymieniamy fachowców, procedury powinny być zachowane. Ograniczenie prędkości obowiązuje wszystkich. Tylko w wyjątkowych wypadkach można tego nadużyć. Tak nie było w przypadku szefa MON. Chodzi o zachowanie procedur i większego dystansu politycznego od spraw bezpieczeństwa. Jak – odpukać – zdarzy się kolejna katastrofa, która znów zwróci uwagę świata na Polskę to co jeszcze możemy światu pokazać, żeby się okazało, że Polacy nie potrafią zabezpieczyć bezpieczeństwa swoich przywódców?

 

Problem nie tkwi chyba tylko w zbyt dużej wymianie kadrowej? Słyszymy takie tłumaczenie tej serii. Wcześniej był Smoleńsk, wypadek Leszka Millera. To nie były efekty czystki kadrowej.

- Był wypadek CASY jeszcze. Może to nasza specyfika narodowa, ambiwalentne podejście do przepisów. Obserwuję kontakty polsko-niemieckie. Dla Polaków ważny jest skutek, dla Niemców plan i procedury. Może chodzi o nawyki związane z przestrzeganiem przepisów. Prawa nie powinno się zmieniać wraz z ekipą. W przypadku Leszka Millera pilot został ukarany, premier był wdzięczny, ale procedury mówiły coś innego. Jest tu jakaś niespójność.

 

Wspomniał pan o samorządach. O nich jest ciszej. Rozumiem, że wojna o samorządy się rozkręca cały czas?

- Sformułowanie wojna i samorządy mi nie pasuje. Samorządy powinny się kojarzyć z pokojem i rozwojem. Pierwszy kontakt obywatela z administracją jest w samorządzie. Przez urzędnika w gminie ocenia państwo. Samorząd to część państwa. Nie można tego przeciwstawiać, choć mamy ten dualizm administracyjny. Współpraca i uzupełnianie się, rywalizacja jest pożądana, ale nie walka i wojna.

 

Będę bronił sformułowania konflikt. Obóz władzy – biorąc pod uwagę wycinkę drzew i kwestię smogu – broni się zrzucając odpowiedzialność na samorządy. To samorządy powinny zadbać o czyste powietrze i planami zagospodarowania zapobiegać o to, żeby drzewa nie były wycinane.

- Badania pokazują, że samorządy są lepiej oceniane niż rząd. Radny ma większe poważanie niż poseł. Partyjności w gminach raczej nie ma, może w większych miastach. Samorząd lepiej wypełnia swoje obowiązki i jest bardziej gospodarny. Pieniądze wydawane przez samorząd są mniejsze niż jakby to realizowała administracja rządowa. Polski samorząd zdaje egzamin na tle rządowo-sejmowych przepychanek. Samorząd sam się broni. Są opinie ludzi angażujących się w rozwiązywanie codziennych problemów, jak chodzi o zdrowe powietrze i ekologię, mają więcej możliwości do działania i robią więcej. Jak rząd coś zarzuca samorządowi to także działaczom, którzy z samorządem są związani. Samorząd – w odróżnieniu od rządu - jest pluralistyczny. Tam są ludzie z różnych partii.

 

Kampania samorządowa rozkręci się na dobre za kilka miesięcy. Czego się pan spodziewa? Strony nie będą brały jeńców?

- Zbyt dużo teraz poświęca się czasu na mówienie o wyborach samorządowych. To odwracanie uwagi od głównego problemu. Tym jest poprawa ustawy o wycince drzew, zanieczyszczenie powietrza. Wybory? To się rozegra w 2018 roku. Będzie to gra wstępna przed wyborami parlamentarnymi. Tam jest walka o władzę. W wyborach samorządowych wygra i jedna i druga opcja. Tak było do tej pory w samorządzie.