W audycji koło naczelnych Prof. Marcin Urbaniak wyjaśnia, ten paradoks z pomocą głęboko zakorzenionych mechanizmów biologicznych.
To są automatyzmy, nad którymi nie panujemy świadomie. Nasz mózg reaguje szybciej na bodźce związane z bezbronnością i niewinnością – duże oczy, mała głowa, miękkie rysy. To tzw. cechy neoteniczne, charakterystyczne również dla ludzkich niemowląt. Widzimy więc w szczeniaku „dziecko”, a w jego obrazie aktywują się te same ścieżki neuronalne co przy trosce rodzicielskiej.
Kluczową rolę w tym procesie odgrywa oksytocyna – hormon bliskości. To ona sprawia, że człowiek i pies potrafią zbudować emocjonalną relację, nawet jeśli nigdy wcześniej się nie spotkali. Urbaniak podkreśla, że ta więź ma głęboko ewolucyjny charakter.
Pies jest najdłużej udomowionym zwierzęciem, towarzyszącym człowiekowi od około 30 tysięcy lat. Nie musimy mieć psa w domu, by reagować emocjonalnie na jego widok – ta reakcja jest kulturowo wchłonięta.
Oznacza to, że przez tysiące lat współistnienia z psami człowiek „zaprogramował się” na emocjonalne reagowanie wobec nich. To nie tylko kwestia przyzwyczajenia – to efekt długotrwałej koewolucji.
Między łańcuchem a empatią
Współczesne dyskusje o tzw. ustawie łańcuchowej, zakazującej trzymania psów na uwięzi, pokazują jednak, że emocjonalne więzi z naszymi pupilami nie zawsze przekładają się na praktykę. Choć coraz częściej traktujemy psy jak członków rodziny, wciąż w wielu polskich wsiach są one więzione na krótkich łańcuchach, pozbawione kontaktu i ruchu.Profesor Urbaniak widzi w tym nie tylko problem etyczny, ale i edukacyjny.
Kojce i woliery umożliwiają psu szerszy zakres realizacji potrzeb niż łańcuch. Ale najlepiej, gdyby człowiek w ogóle nie trzymał zwierzęcia, jeśli nie jest na to emocjonalnie gotowy.
Według badacza nie wystarczy samo współczucie – potrzebna jest świadomość, że zwierzęta czują, cierpią i potrzebują relacji tak jak my. Empatia, choć automatyczna, wymaga rozwijania i świadomego pielęgnowania.Człowiek, jak przypomina Urbaniak, sam jest zwierzęciem – gatunkiem społecznym, którego przetrwanie zależało od współpracy i empatii. Ta cecha nie jest więc luksusem czy modą, lecz jednym z filarów naszej ewolucji.Gdy więc pochylamy się nad losem psa na łańcuchu, nie tylko bronimy jego godności – bronimy też własnego człowieczeństwa. Bo wrażliwość na cierpienie innych, niezależnie od gatunku, jest najlepszym dowodem, że naprawdę rozumiemy, kim jesteśmy.