Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem Koalicji Obywatelskiej, Pawłem Kowalem.
W weekend prezes PiS zapowiedział podniesienie świadczenia 500+ do 800 złotych. Wczoraj szef KO Donald Tusk podczas spotkania z wyborcami w Krakowie powiedział: „sprawdzam” i zaapelował, żeby tę zmianę przyjąć jeszcze przed dniem dziecka. Zniknęły obawy? KO nie obawia się już, że waloryzacja 500+ zdemoluje budżet i podsyci inflację?
- Waloryzacja powinna być automatyczna. Zawsze tak mówiłem. To świadczenie zaczęło się od idei 400 złotych na dziecko. Wtedy była taka partia Polska jest Najważniejsza. Dziś jesteśmy w KO. To nasze dziedzictwo. My to wymyśliliśmy lata temu. PiS to przejął. Ja to chwaliłem, nie protestowałem. Teraz mówię, że świadczenie powinno być waloryzowane. Niech prezes PiS nie mówi, że to podwyżka. Gdy 500+ było wprowadzone minimum socjalne w rodzinie to było 755 złotych. Dziś to 1300 złotych. O ile powinno być podniesione świadczenie, jeśli poważnie to traktujemy? To nie jest podwyżka. Niech PiS tak nie mówi. To waloryzacja. W normalnym kraju to świadczenie powinno być powiązane ze wskaźnikiem inflacji lub minimum socjalnym i powinno być automatycznie rewaloryzowane. Ludzie, którzy dostają świadczenie, płacą tym za angielski, lekarza. Powinni mieć pewność, że państwo nie traktuje tego tak, że jak jest kampania to waloryzujemy.
„Kaczyński rozpoczął kampanię nieodpowiedzialnych obietnic socjalnych. Warto śledzić, jak na to zareagują opozycyjne partie i stosownie do tego je oceniać”. Wie pan, kto umieścił taki komentarz?
- Umiem mówić za siebie.
Profesor Leszek Balcerowicz.
- Albo poważnie traktujemy obywateli, a KO traktuje poważnie... Świadczenie jest. Żadna partia tego nie zmieni. Świadczenie powinno by waloryzowane. Polityka społeczna nie jest przeciw rozwojowi. Mówimy też o pracy, przedsiębiorcach, polskich firmach. Proszę przeglądnąć moje wystąpienia. Nie znajdzie pan prawie wystąpienia, żebym nie mówił o firmach rodzinnych, że trzeba ulżyć przedsiębiorcom, żeby tworzyli miejsca pracy. Z podatku sfinansujemy świadczenia społeczne. Tak jest w Europie. Dziwię się dyskusji o 800+. To było jasne. To powinno być 2-3 lata temu.
Czyli jeśli jest coś, co na skłóconej polskiej scenie politycznej łączy najsilniejsze partie, to troska o obywateli i przekonanie, że najlepszym narzędziem poprawiającym życie Polaków jest zasiłek socjalny?
- To nie jest zasiłek socjalny. Warto poświęcić minutę. Odróżnijmy rzeczy skierowane do środowisk biednych, z problemami, od prorozjwjowych świadczeń społecznych. To nie dotyczy tylko osób z ubóstwem. Ubóstwo to problem w Polsce oczywiście. 2,5 miliona osób jest w sferze ubóstwa. Oddzielajmy świadczenia społeczne od świadczeń, które wymagają dodatkowego wsparcia od państwa.
Nie jest to opinia reprezentatywna do środowiska, z którego się pan wywodzi. Niektórzy w ostrych słowach komentują rzeczywistość...
- Każdy, kto się pochyli nad polityką społeczną w UE i na świecie, zrozumie. Jak państwo daje powszechne świadczenie społeczne, prorozwojowe, państwo ma obowiązek traktować to poważnie. Waloryzacja nie może być tylko przy wyborach.
Na tym spotkaniu padła też propozycja podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych. Zarabiający do 5000 zł nie zapłacą PIT. Donald Tusk apeluje, żeby uchwalenie tego dokonało się jeszcze w maju. Jak na taką zapowiedź zareagowali prezydenci dużych miast? Niedawno słyszeliśmy, że zmiany podatkowe zabijają samorządowe budżety.
- O polityce społecznej trzeba myśleć w kategorii państwa, nie miasta czy wsi. Chcemy pobudzić przedsiębiorczość, pobudzić zmianę społeczną - trzeba obniżać podatki. Klasie średniej trzeba dać luz, kwotę wolną. To mało. Ja dokładam do tego rozmaite udogodnienia dla przedsiębiorców, którzy tworzą miejsca pracy. Trzeba myśleć systemowo. Polityka społeczna? Nie da się bez niej. Jesteśmy w środku Europy. Wszędzie jest jakiś transfer bezpośredni gotówki.
Czyli w tej sprawie PiS może liczyć na poparcie opozycji?
- Pan ich cytuje. Oni muszą liczyć? Oni niczego nie wymyślili. W polskiej tradycji ten „plus” to nie jest pomysł PiS. Mam notatkę, jak PiS...
Ale jednak cokolwiek by nie powiedzieć, te narzędzia były dyskutowane, ale trudno odmówić PiS-owi wprowadzenia tego.
- Nikt tego nie odmawia. Problem w tym, że oni wszystkiego odmawiają opozycji. Czy słyszał pan, żeby oni o mnie dobrze coś powiedzieli? Ja mówię, że dobrze, że wprowadzili.
Słyszałem głośne głosy krytyki wobec wprowadzania 500+...
- Ja też słyszałem. Pan che mi powiedzieć, że PiS jest super.
Ja staram się dociec, skąd zmiana stanowiska w gronie KO.
- Jaka zmiana stanowiska? Pytał mnie pan kiedyś o to?
Nie pamiętam naszej rozmowy, ale środowisko, z którego pan się wywodzi, było bardzo krytyczne w głosach.
- Ja się wywodzę z PiS w sumie. To było kilkanaście lat temu. Łatwo nie pójdzie panu. Dobrze, że oni to wprowadzili. Gdy to pierwszy zaproponowałem, walczyli z tym. Mogę opublikować notatkę prasową, którą dawali swoim posłom, żeby walczyli z pomysłem 500+.
Nie milkną komentarze ws. zamieszania wokół rakiety, która w grudniu wleciała w przestrzeń powietrzną Polski, a w kwietniu znaleziono jej szczątki pod Bydgoszczą. Co jest pilniejszym zdaniem? Uszczelnienie ochrony polskiego nieba, czy kwestia relacji między szczeblami władzy w Polsce? Ta sprawa pokazała, że mamy z tym problem.
- Najpierw bezpieczeństwo obywateli, potem poczucie bezpieczeństwa obywateli. Te mataczenia obozu władzy ws. rakiety nie pomagają niczemu. Oni muszą zakończyć dyskusję między sobą. Kto kłamał, powinien się podać do dymisji. Jak mam dzieciom tłumaczyć, że jest w Polsce 5 osób według konstytucji odpowiedzialnych za tę sytuację: premier, prezydent, szef MON, szef sztabu, dowódca operacyjny. To 5 osób. One nawzajem się obciążają, że wiedziały lub nie wiedziały. Prezydent nie wiedział, że rakieta wleciała? To rzeczy, które się filozofom nie śniły.
To kwestia odpowiedzialności i dojrzałości politycznej osób piastujących te funkcje, czy jednak przyjrzenia się, jak te kompetencje i obowiązki szczebli władzy są zapisane w konstytucji?
- Przyglądać zawsze się można. Jest prezydent i premier. Oni powinni jasno powiedzieć, czy wiedzieli, czy nie. Minister obrony wiedział, czy nie widział? Mamy informacje z instytucji NATO, że oni wiedzieli od razu. Ktoś w Brukseli wiedział, a w Polsce szef MON nie wiedział? Szef sztabu mówi, że informował ministra. Minister mówi, że nie dowiedział się od dowódcy operacyjnego. Oni liczą, że tak zakręcą, że nikt się nie połapie. I nikt się nie łapie. To jest jednak ściśle powiązane z poczuciem bezpieczeństwo obywateli. Czy ono jest zagwarantowane przez ten układ władzy? Sami widzimy, że nie. Oni się przez 4 miesiące nie zainteresowali, co tam spadło.
Zapytam o relację Polski z Rosją. Po serii ciosów i wezwań ambasadorów z obu stron, napisał pan na Twitterze: „Po co nam ambasador Rosji w Polsce?”. Zachęca pan do tego, żeby porozmawiać o oficjalnym zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Moskwą?
- Nie. W żadnym razie. Nie jest tak, że albo ambasador, albo stosunki dyplomatyczne. Zachęcam, żeby na czas, gdy ambasador jest tylko rozbójnikiem, zostać na tym, żeby stosunki były na poziomie charge d’affair. To jest praktykowane w świecie. Ja wiem, że mój wpis wywołał wielkie zamieszanie. Można tak zrobić. Pytam o ambasadora, nie o stosunki dyplomatyczne. To norma w prawie międzynarodowym. Jak ambasador nic nie wnosi, źle wypełnia rolę, stosunki dyplomatyczne zostają, są utrzymywane na niższym szczeblu. Wystarczy powiedzieć ambasadorowi Rosji: „panie, pan tylko robisz zamieszanie, jest pan rozbójnikiem, jedź do Moskwy, a jak się wojna skończy to zobaczymy”. Tak po chłopsku. To ma odzwierciedlenie w języku prawnym. Rzadko rekomenduje takie stawianie sprawy, ale tu jest to jedyne sensowne rozwiązanie. Rosja morduje, łamie prawo. Do tego ten człowiek jest wyjątkowo niedyplomatyczny.