Okazało się bowiem, że w klasach integracyjnych spadał ogólny poziom nauczania, co wywoływało sprzeciw ambitnych rodziców. Czy zatem edukacja inkluzyjna to przyszłość polskiej edukacji? Czy jako społeczeństwo jesteśmy na nią przygotowani i czy przygotowane są nasze szkoły? I w końcu, czy nauczanie włączające przyniesie śmierć szkołom specjalnym? Gośćmi programu "Przed hejnałem" byli: Iwona Pasznicka - dyrektor Zespołu szkół Specjalnych nr 4 w Krakowie, Agnieszka Makulec - Kowalska - mama dziecka autystycznego i Artur Pasek - zastępca dyrektora Wydziału Nadzoru Pedagogicznego z Kuratorium Oświaty w Krakowie.

 

Sylwia Paszkowska: Czym jest nauczanie inkluzyjne?

 

Artur Pasek: Najprościej mówiąc, jest to pomysł, by każde dziecko mogło się uczyć jak najbliżej własnego domu, a więc by dzieci z deficytami, z niepełnosprawnościami mogły się uczyć na równi z pozostałymi dziećmi, aby to była szkoła dla każdego dziecka. Różnorodność jest ogromną wartością. Mamy system szkolnictwa zintegrowanego, specjalnego, ale często to szkoły zlokalizowane w dużych miastach. Integracja to moment przejściowy, to nie jest pełna inkluzja. Ideą edukacji włączającej jest to, by dzieci bez względu na typ niepełnosprawności mogły znaleźć miejsce w każdej szkole, jak najbliżej swojego domu.

 

Sylwia Paszkowska: Pani Agnieszko, pani syn chodził do szkoły integracyjnej i nie była pani z tego zadowolona.

 

Agnieszka Makulec-Kowalska: W szkole podstawowej było w porządku, znacznie gorzej w gimnazjum. Jest zbyt duża różnica między dziećmi. Zdecydowałam, by przenieść syna do szkoły specjalnej i znalazł się tam bardzo dobrze. Przede wszystkim klasy tu są mniej liczne, materiał jest dostosowany do dzieci, troszkę okrojony, są tu nauczyciele, którym się chce. Dzieci autystyczne nie zostaną naukowcami, profesorami, to dzieci, które zawsze będą mieć ubytek, dlatego tak naprawdę najważniejsze jest dla nich to, by mogły odnaleźć się w społeczeństwie, by być samodzielne. Nauczyciele w szkole specjalnej to nauczyciele, którzy nie boją się wyjechać na wycieczkę, wyjść do muzeum i to nie jest tak, że oni jadą pociągiem i wracają, oni mają wypełniony plan zajęciami.

 

Sylwia Paszkowska: O szkołach specjalnych czasem mówi się, że to getta, do których zsyła się dzieci.

 

Iwona Pasznicka: To przykre i niesprawiedliwe. Pani Agnieszka powiedziała, że nauczycielom się chce. Oni muszą chcieć. Dziecko z naszej szkoły nie będzie siedzieć w ławce, ono wstanie i powie, że się nudzi, więc nauczyciel musi się starać. Z mojego doświadczenia wynika, że dzieci z niepełnosprawnością intelektualną ze szkół specjalnych częściej przebywają w środowisku społecznym niż dzieci ze szkół integracyjnych. Nasze dzieci chodzą na basen, do muzeum, jak normalne dzieci. Dzieci u nas są po prostu szczęśliwe.

 

Artur Pasek: Ten stereotyp funkcjonuje niestety, dlatego musimy więcej rozmawiać o tym, że te dzieci mają takie samo prawo do edukacji, jak wszystkie dzieci.

 

Sylwia Paszkowska: Z jednej strony chcemy wychowywać dzieci otwarte, empatyczne, a z drugiej dziecko wchodząc do szkoły walczy swoją przyszłość. W momencie, kiedy takie dziecko trafia do klasy integracyjnej traci. No właśnie traci, czy nie?

 

Iwona Pasznicka: Nasze dzieci bardzo przyjaźnią się z jedną ze szkół prywatnych. Początkowo rodzice dzieci ze szkoły prywatnej nie były za tym, by ich dzieci przychodziły do naszej szkoły. Teraz te dzieci są z nami bardzo często i zaprzyjaźniliśmy się. Dzieci pełnosprawne mają okazję zobaczyć, że nasze dzieci są dokładnie takie same, ale czasem trzeba im pomóc, dwa razy powtórzyć, pokazać palcem i to najlepszy moment edukacyjny, nie przez mówienie, przez praktykę, przyjaźń.

 

Sylwia Paszkowska: Jak to wygląda z pani pozycji, pani Agnieszko?

 

Agnieszka Makulec-Kowalska: Mam wrażenie, że edukować trzeba przede wszystkim rodziców. Oni powinni mieć świadomość, że w klasie integracyjnej wymaga się od dzieci czegoś innego. Czy my chcemy dzieci wpędzać w wyścig szczurów, by w wieku 20 lat były wypalone? Wchodząc do klasy integracyjnej musimy mieć świadomość, że dziecko będzie musiało pracować nad empatią, ale nie pakujmy się z dzieckiem do klasy integracyjnej i nie oskarżajmy szkoły o to, że dziecko się cofa.

 

Iwona Pasznicka: Cieszę się, że pani powiedziała o edukacji rodziców. Bo dla dziecka nie jest ważne, do jakiej szkoły idzie, ono się cieszy, że po prostu idzie do szkoły. A to, jaka to szkoła, to problem rodziców.