Czy jeśli doszłoby do rozstania Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050, a jak mówił premier, nikt z nikim ślubu nie brał, to czy pani żałowałaby tego rozstania?
Rozumiem, że zadaje pan to pytanie biorąc pod uwagę moje dawne zaangażowanie w budowę Polski 2050. Tak, rzeczywiście takie zaangażowanie było, natomiast nie ma to żadnego wpływu na ocenę obecnej sytuacji. Dzisiaj przede wszystkim pan premier chce stworzyć dobry, stabilny, aktywnie działający rząd i podejmie takie decyzje, jakie będą konieczne do tego, żeby taki rząd powstał. Wszelkie emocje, osobiste ambicje należy odłożyć na półkę. Mówię tutaj trochę też w kontekście tych rozmów, które prowadziła druga osoba w państwie, czyli pan marszałek Szymon Hołownia. Trzeba zacząć grać zespołowo. Ja bardzo liczę na to, że taka gra zespołowa w ramach czterech liderów będzie i powstanie solidny, znacznie mniejszy, ale sprawniejszy rząd.
Wracając do tych nocnych rozmów liderów dwóch ugrupowań: czy Polska 2050 w ramach koalicji 15 października to wciąż wartość dodana, czy już wyłącznie balast?
Polska 2050 liczy ponad trzydziestu posłów. Bardzo wielu z nich znam osobiście. Są to osoby absolutnie wartościowe i zaangażowane. Często pojawiają się głosy, osobiście też grupa parlamentarzystów składała mi takie zapewnienie, że chcą pracować na rzecz tego rządu, chcą pracować po tej stronie sceny politycznej i nie będą bujać okrętem. Wierzę głęboko, że są to prawdziwe zapewnienia. Jest to cały czas wartość dodana trzydziestu paru sensownych osób.
To może jednak szef rządu powinien zmienić zdanie i dać stanowisko wicepremiera Polsce 2050?
Funkcji wicepremiera w umowie koalicyjnej dla Polski 2050 nie było. Umowa koalicyjna została podpisana przez czwórkę liderów, odpowiedzialnych polityków i dorosłych ludzi. Intencja pana premiera, tak przynajmniej ja ją rozumiem, jak i pozostałych liderów jest taka, aby zapisy tej umowy koalicyjnej realizować i uważam, że to jest bardzo słuszna i właściwa intencja. Zarówno ugrupowania wchodzące w koalicję obecną, jak również społeczeństwo muszą czuć się bezpiecznie i mieć przekonanie, że ustalenia dorosłych, odpowiedzialnych polityków są wiążące bez względu na to, jak toczą się bieżące wydarzenia.
Mówiła pani, że ten kierunek zmian rządu to mniej ministerstw, prawdopodobne odchudzenie. Z kolei politycy ugrupowania Szymona Hołowni mówią tak: jeśli rekonstrukcja miałaby przynieść przyspieszenie, to powinna objąć także premiera. Co pani na to?
Absolutnie z tym poglądem się nie zgadzam. Dzisiaj jedyną osobą, która zapewni nie tylko sprawną rekonstrukcję, ale również sprawne rządzenie, jest premier Donald Tusk. Nie ma w mojej ocenie żadnej przestrzeni do dyskusji, jakichkolwiek domysłów na temat zmiany premiera. Jedynym właściwym dzisiaj premierem spinającym tę koalicję jest premier Donald Tusk.
Dlaczego z tą rekonstrukcją idzie jak po grudzie? Już nie 22 lipca, a później, nie wiadomo kiedy.
Słyszałam i zostało to potwierdzone, że przesunięcie decyzji i ogłoszenia konkretnych kwestii związanych z rekonstrukcją jest na wniosek marszałka Szymona Hołowni, który, z tego co wiem, udał się na urlop. Nie mówię tego ani złośliwie, ani w kontekście krytyki. Ten tydzień rzeczywiście być może niewiele zmieni. Wiem, że te ostatnie dni dla pana marszałka nie należały do łatwych. Widocznie potrzebuje trochę czasu, żeby sobie poukładać zarówno partię, jak i pewnie pewne rzeczy w głowie.
I nie mówi pani tego z przekąsem?
Absolutnie, proszę mi wierzyć, naprawdę nie. Jestem rozczarowana tymi rozmowami, które się toczyły z prezesem Kaczyńskim. Nie chodzi mi o sam fakt rozmów, bo rozmawiać trzeba, tylko o tą otoczkę. Natomiast rozumiem, że też pewnie potrzebuje teraz czasu, żeby sobie poukładać w głowie i być może dotarło do pana marszałka, że ten tryb i sposób nie był właściwy. Choć raz jeszcze powiem: rozmawiać trzeba, ale nie w ten sposób.
Zmieniając temat, kto tak naprawdę odpowiada dzisiaj za antyimigranckie nastroje, których ofiarami stają się nawet członkowie zespołów folklorystycznych przyjeżdżających do Polski? Tak było w Gorzowie Wielkopolskim i Zamościu.
Od tak naprawdę wielu lat prawa strona sceny politycznej gra i podbija nastroje antyimigranckie. Trochę używa retoryki strachu do komunikowania się ze swoim elektoratem i polskim społeczeństwem. To jest bardzo niewłaściwe i bardzo niebezpieczne. Trafia oczywiście na podatny grunt, dlatego że obywatele chcą czuć się bezpiecznie w swoim kraju. Wiemy, że wojna za wschodnią granicą, wiemy, że były liczne prowokacje, wiemy, że jest prowadzona permanentna wojna hybrydowa na różnych obszarach i na różnych poziomach, dlatego łatwo tą retoryką strachu zarządzać. Prawa strona, PiS i Konfederacja, to zarządzanie niestety opanowała do perfekcji, troszkę idąc wbrew faktom. Ja przypomnę, że to właśnie rząd Prawa i Sprawiedliwości w latach 2018-2022 wydał ponad 5 milionów wiz, 5 milionów 600 tysięcy dokładnie. Czyli tak naprawdę złodziej krzyczy: łapać złodzieja. Tą retoryką podbijają obawy Polaków i jednocześnie niestety, i to jest bardzo niebezpieczne, poddają w wątpliwość kompetencje naszych służb mundurowych.
Jest sondaż dziennika „Rzeczpospolita”, który pokazuje, że ponad 70% badanych wzięłoby udział w referendum w sprawie przymusowej migracji. A może to jest tak, że rząd doskonale czyta te nastroje społeczne i nie reaguje w jakiś zdecydowany sposób na działalność Ruchu Obrony Granic, czy samego Roberta Bąkiewicza zarówno w realu, przepraszam za to sformułowanie, jak i w sieci.
Na granicy działa Straż Graniczna, Żandarmeria Wojskowa, policja i to są najlepsi profesjonaliści, im trzeba zaufać. Do wszystkich Bąkiewiczów i środowisk przeszkadzających w tej pracy i podbijających negatywne nastroje chciałam zaapelować. Mamy ponad 1500 wakatów w Straży Granicznej. Jeżeli ktoś chce rzeczywiście w sposób odpowiedzialny bronić granic Polski, to niech się zgłosi. Tam decydują kompetencje, nie przynależność partyjna czy jakiś fanatyzm narodowy. Jeżeli panowie z Ruchu Obrony Granic są sprawni fizycznie, mają właściwe kompetencje, czyli inne kompetencje poza krzykiem i wyzwiskami, serdecznie zapraszam do procedury rekrutacyjnej. Tam będą mogli się wykazać we właściwy sposób pracując w tych, organach, które właśnie do tego są powołane, żeby się zajmować naszym bezpieczeństwem, a nie przeszkadzać Straży Granicznej w jej pracy.
Tylko można było z tym zrobić porządek już dawno temu. Nic się w tej kwestii nie dzieje. Stąd to moje pytanie, czy tak naprawdę czytając te nastroje społeczne, rząd nie daje przyzwolenia również na działalność tego typu samozwańczych grup.
Przyzwolenia nie ma. Na pewno nie ma świadomego przyzwolenia. Tak jak powiedziałam, prawica od wielu lat podbija te negatywne nastroje antyimigranckie. Chciałam przypomnieć, że środowiska, które współpracują z prawą stroną sceny politycznej otrzymały za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości liczne dofinansowania na rozwijanie swoich organizacji. I teraz te bojówki zakłócają pracę na granicy właściwym organom państwa.
Odwołam do pani doświadczenia związanego z handlem zagranicznym. Jak Unia Europejska powinna zareagować na trzydziestoprocentowe cła? Wprowadzenie takich stawek od 1 sierpnia zapowiada Donald Trump. Czy tą odpowiedzią w Polsce mogłoby być wprowadzenie podatku cyfrowego od big techów?
Jeśli chodzi o podatek cyfrowy, to rzeczywiście prace nad tym trwają. Ja osobiście myślę sobie, że jest to właściwa droga. Natomiast jeżeli chodzi o Donalda Trumpa, to on rzeczywiście zapowiedział dość radykalne podniesienie celu na importowane towary. Ja przypomnę, że jeżeli chodzi o Polskę, to mamy tutaj ujemny bilans handlu ze Stanami Zjednoczonymi, ale trzeba na tę kwestię patrzeć oczywiście w kontekście całej Unii Europejskiej i całego procesu. Jest to oczywiście bardzo niebezpieczny kierunek, który Donald Trump nam zapodaje od dłuższego czasu, właściwie od kwietnia. Ja chcę jakby wrócić troszeczkę do źródła. Celem Donalda Trumpa jest ochrona amerykańskiego przemysłu, kreowanie nowych miejsc pracy i rozwój gospodarki amerykańskiej. Cel absolutnie właściwy. Donald Trump realizuje to w swój właściwy, specyficzny sposób. Większość państw chcąc sprowadzić inwestorów do swojego kraju używa narzędzi zachęt dla nich. Również Polska w ten sposób działa, że stosujemy zachęty inwestycyjne. Donald Trump przyjął specyficzną drogę nakładania ceł i straszenia Unii Europejskiej i swoich partnerów handlowych, namawiając w bardzo specyficzny sposób tych partnerów: przykręcę wam kurek, podniosę cła, bo nie chcę, żebyście handlowali, ale żebyście przyjechali, zainwestowali w Stanach Zjednoczonych i tutaj u nas produkowali te produkty, które chcecie nam sprzedawać. Nie jest to właściwa droga. Nie doprowadzi do tego celu, który Donald Trump sobie założył.
Jeśli chodzi o Unię Europejską, to Ursula von der Leyen bardzo wyraźnie zapowiedziała, że nałożenie tych 30-procentowych ceł na eksport z Unii Europejskiej zakłóci kluczowe łańcuchy dostaw ze szkodą dla przedsiębiorstw, konsumentów.
Ale też chce negocjować.
Ale daje jeszcze czas do 1 sierpnia na negocjacje, a potem pewnie proporcjonalnie Unia Europejska odpowie, co nie będzie z korzyścią zarówno dla nas, jak i dla Stanów Zjednoczonych. Mam nadzieję, że Donald Trump podejmie dialog.