Zdaniem M. Gila polskie władze nie przygotowały się wcześniej odpowiednio na przyjęcie uchodźców. Mieczysław Gil w najbliższych wyborach będzie startował do Senatu z listy Prawa i Sprawiedliwości w okręgu nowohuckim.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem Prawa i Sprawiedliwości, Mieczysławem Gilem.
Startuje pan do Senatu w okręgu nowohuckim. Jak pan przyjmuje powrót ze Świętokrzyskiego? To powrót do domu?
- Nie. To bycie znowu w Nowej Hucie. Wszystkie swoje działania mam związane z Hutą, z Solidarnością, tam do szkoły chodziłem. W Świętokrzyskiem startowałem, bo tu nie byłem brany pod uwagę. Zgodziłem się, przygotowałem się do ich problemów. Osiągnąłem w miarę dobry wynik.
Teraz o mandat powalczy pan z posłem PO, Jerzym Fedorowiczem. Dwie legendy nowohuckie.
- Znamy się z Jerzym bardzo dobrze. Jak on zaczynał działania w Solidarności, to ja byłem szefem Solidarności. Wszyscy znajomi. Znajomych traktuje po ludzku.
Wspaniale to brzmi względem codziennej polaryzacji PO- PiS.
- Różnice polityczne są i będą. Sposób wyrażania tych różnic jest jednak ważny. To może być spokojne. Nie musi być inwektyw i wypowiedzi kwalifikujących się do najgorszych stron.
Co się może stać w Wieliczce? Maciej Klima, który miał startować jako kandydat PiS, chce wystartować niezależnie. PiS przesuwa tam Zbigniewa Cichonia. Gdzie dwóch prawicowych kandydatów się bije, wygrywa ten z PO?
- Może być różnie. Sądzę, że był czas dla partii na staranniejsze przygotowanie się, przeprowadzenie rozmów. Widocznie szefowie partyjnych struktur mało starannie przygotowali się z propozycjami. Trzeba było się dogadać. Ja nie należę do żadnej partii, ale startuję z rekomendacji PiS.
Dystansuje się pan wobec tej partyjnej polityki.
- Ja prowadziłem Solidarność w Nowej Hucie, gdzie było 35 tysięcy osób. Ostatnio przyjęli mnie tam koledzy bardzo dobrze. To była dla mnie wielka satysfakcja. Zawsze kierowałem się tym, żeby się dogadywać. Nawet jak były różnice. Nigdy się nie rozstaliśmy i utrzymujemy kontakty.
Deklaracje solidarności padają od kilku minut. Od jakiegoś czasu mówimy o temacie uchodźców. Co piąty Polak nie chce widzieć u siebie uchodźców. Może w tę dyskusję powinni zaangażować się ludzie pierwszej Solidarności? Lech Wałęsa powiedział, że u siebie przyjąłby uchodźców. Co pan na to?
- Oczywiście. To dobrze, że Lech Wałęsa tak powiedział. Pewne zdarzenia jednak wybiegają przez rzetelne przygotowanie. Poza mediami w samorządach o tym się nie mówi. Każda akcja musi być wcześniej przygotowana. Musi być rzetelna informacja - ile to będzie kosztować, co to za ludzie. Czy oni faktycznie są prześladowani? Wciąż mówię, że w tych działaniach mało jest profesjonalizmu.
Może pan by się w to zaangażował z kolegami? Chociaż w dyskusję, co z tym robić.
- Właśnie o 10.00 mam spotkanie z kolegami z tamtych lat. Będziemy też o tym mówić. Zobaczymy, czy się zaangażujemy. Nigdy jeden człowiek nie zrobi wiele w sprawach publicznych. To może robić wspólnota. Jeden człowiek może dać charakter idei, ale jej nie zorganizuje.
Czyli byli działacze wolnościowi chcą się zaangażować?
- Tak. To dla nas nasze wewnętrzne „ja”.
Dzisiaj Solidarność to Piotr Duda?
- Nie. Solidarność to tysiące ludzi. Obserwowałem to w Wieliczce w czasie naszej konferencji. To też emerytowani działacze. To więcej osób. Nigdy przywódca nie jest Solidarnością, łącznie z Lechem Wałęsą.
Jak pan przyjmuje doniesienia Newsweeka, że Piotr Duda pławi się w luksusie z rodziną w jednym z nadmorskich sanatoriów?
- Jak był taki przypadek, to nie będzie to dobrze odebrane. Nie wiem jak było. Nie sądzę, żeby Piotr Duda zarządził, żeby tak było. Pewnie wynikało to z gościnności szefów tego hotelu. Sądzę, że na tle afer w Polsce ta afera nie jest tak groźna.
To sanatorium, prowadzone przez związkową spółkę, zatrudniało ludzi na śmieciówkach. Gdy sprawa wyszła, wyprowadziło pracowników do firm zewnętrznych, gdzie też są na śmieciówkach. Nie jest to kompromitacja osoby, która tak walczy ze śmieciówkami?
- O walce ze śmieciówkami należy mówić. To sprawa patologii w Polsce. Ocena przewodniczącego jest osobnym tematem.
Jakby się to potwierdziło, to szef Solidarności będzie mniejszy w pana oczach?
- Ja nie głosuję, ale będę oceniał go po zasadniczych kwestiach. To zdarzenie ocenię mniej delikatnie. To jednak nie jest podstawa do oceny generalnej.
Pełna dyplomacja.
- To moje podejście. Nie jest to najlepsze zachowanie. Ja tego nie praktykuję, ale miałem też sytuacje, że podano mi różne posiłki czy napoje. To mnie zaskakiwało. Tacy są gospodarze.