Fragment okładki książki "Humorystki. Kobiety, które uczyły nas śmiechu"
Książka "Humorystki. Kobiety, które uczyły nas śmiechu" powstała z potrzeby przyjrzenia się roli kobiet w satyrze XX wieku. Jednym z impulsów była osobista relacja autorki z Marią Czubaszek, z którą Violetta Ozminkowski współpracowała i którą wcześniej opisała w książce "W coś trzeba nie wierzyć". Praca nad tą publikacją oraz nad scenariuszem filmowym skłoniła ją do dalszych pytań dotyczących życiowych wyborów, poczucia wolności i sposobów mierzenia się z trudnymi doświadczeniami. Autorka zdecydowała się na wybór trzech bohaterek, które nie były aktorkami, lecz samodzielnymi autorkami tekstów. Magdalena Samozwaniec znana była z literackich parodii i satyry obyczajowej, Stefania Grodzieńska z monologów i występów kabaretowych, także w czasie II wojny światowej, a Maria Czubaszek z dialogów radiowych i felietonów. Łączył je podobny sposób obserwowania rzeczywistości oraz konsekwentne posługiwanie się humorem jako formą komentarza społecznego.
Pomyślałam sobie, że my Polki nie musimy wymyślać fikcyjnych postaci, ponieważ mamy trzy damy polskiej satyry. Oprócz śmiechu można uczyć się od nich niezłomności. Naprawdę nie miały lekko. Pokazywały, jak nie bać się mówić głośno, myśleć po swojemu. Magdalena Samozwaniec w epoce, w której śmiech był nie na miejscu, szczególnie w towarzystwie, pierwsza powiedziała, że ma dość kobiet w barchanowych gaciach, mimoz uwieszonych na ramionach swoich właścicieli i powiedziała stop. Mamy prawo się śmiać i mówić to, co myślimy. Było to różnie przyjmowane i oczywiście płaciła za to swoją cenę – mówi Violetta Ozminkowski.
(cała rozmowa do posłuchania)
Autorka przyznaje, że pisze tylko wtedy, gdy się zakocha w bohaterze. Praca nad książką trwa zwykle dwa lata, to długi czas, który chce spędzać z kimś, od kogo może się uczyć. Stąd jej biografie nie są chłodnymi rekonstrukcjami faktów, lecz żywymi, emocjonalnymi opowieściami. - "Jak się nie zakocham, to nie piszę. Muszę znaleźć coś, co mnie inspiruje. Te dwa lata wolę spędzić z kimś od kogo mogę się sporo nauczyć, a od nich naprawdę można".
Jednym z kluczowych wyborów warsztatowych było odejście od archaizacji języka. Świadomie uwspółcześnia swoje bohaterki, by nie były one jak z czytanki historycznej. Pisarka myśli obrazami:
Magdalena Samozwaniec idzie ulicą Koszykową, jest po pięćdziesiątce, ale ciągle ma to coś, jest w świetnej formie. I na tej Koszykowej chce kupić ciastka kochance męża. I zobaczyłam, jak ekspedientka nakłada na tackę kolejno trzy napoleonki, trzy tartaletki z malinami i trzy kawałki torciku orzechowego. Jestem łakomczuchem, więc to sobie wyobraziłam. Na osobną tackę kładzie kawałek rolady z bitą śmietaną.
Stefania Grodzieńska śpiewająca przedwojenne tango "Kogo nasza miłość obchodzi" na scenie "Feminy", gdy widownia na chwilę zapomina o wojnie. Maria Czubaszek patrząca na płaczącego słonia albo siedząca z profesorem Zembalą przy pączku z różą w kawiarni hotelu Gromada. Humorystki nauczyły nas śmiechu, ale też odwagi, wolności i myślenia po swojemu. Dzięki tej książce wracają nie jako pomniki, lecz jako żywe, niepokorne kobiety z krwi i kości.
Okładki książki "Humorystki. Kobiety, które uczyły nas śmiechu"