Czy wie pan, co trafiło w dom w Wyrykach w noc nalotu rosyjskich dronów? Jak pan ocenia politykę informacyjną rządu w tej sprawie?
Na początek odniosę się do tego, że dzisiaj mamy 17 września i kolejną rocznicę agresji sowieckiej na Polskę. Myślę, że Polacy mają w pamięci tę dramatyczną chwilę. Cześć i chwała wszystkim bohaterom i dziękuję tym, którzy czczą pamięć Polaków walczących w II wojnie światowej. Pamięć historyczna jest ważna i potrzebna. Dlatego powinniśmy oczekiwać od rządu prawdy, a nie tego, by nie informował i prezydenta, i ministrów prezydenckich, i Biura Bezpieczeństwa Narodowego, i Polaków.
Dziś mamy jasne dowody, że w ten dom uderzyła rakieta. To dramatyczna sytuacja, związana z atakiem dronów z Rosji. Obywatele muszą liczyć na prawdę. Reakcja prezydenta – twarda – jest uzasadniona. Zarówno on, jak i Polacy powinni wiedzieć, co się dzieje w kraju w tak trudnej sytuacji geopolitycznej.
To wielki błąd po stronie rządu. Nie można mówić o sukcesie w zwalczaniu dronów, skoro z ponad 20 udało się strącić tylko 4. PiS deklaruje współpracę w zakresie bezpieczeństwa państwa, ale wymagamy uczciwości wobec prezydenta i obywateli.
Być może tyle dobrze, że rząd nie poszedł śladem ministra obrony w pana rządzie, Mariusza Błaszczaka. Pamięta pan tę rakietę, która przeleciała pół Polski, wylądowała pod Bydgoszczą, przeleżała tam pół roku, i wtedy minister Błaszczak zwalał wszystko na wojsko?
Przypomnę, że wtedy opozycja żądała dymisji. Myśmy żadnej dymisji nie żądali, bo wiedzieliśmy, że bezpieczeństwo państwa to sprawa poważna i trzeba myśleć razem. Nie zwalnia to jednak administracji z odpowiedzialności. W moim przekonaniu – a prowadziłem kontrolę poselską – nieużycie systemów SkyControl i brak modernizacji systemów wykrywających drony to poważny błąd. Do tej pory, mimo że minął miesiąc, resort obrony nie udzielił odpowiedzi na moje pytania. To pokazuje, że nie ma właściwego nadzoru politycznego nad działaniami wojskowymi.
Ta awantura kończy chyba krótki okres współpracy między prezydentem a rządem…
Muszę przyznać, że jeśli przedstawiciele rządu cieszą się z tego, że prezydent nie uzyskał sukcesu w sprawie reparacji, to trzeba zapytać, po czyjej stronie stoją. Polska poniosła ogromne straty i do dziś nie otrzymała rekompensaty. Sprawa jest otwarta i wymaga zaangażowania wszystkich sił politycznych.
Ale stanowisko Polski z 2006 roku było inne – minister Anna Fotyga mówiła wtedy, że Polska zrzekła się reparacji.
Sprawa jest otwarta. Polska ma dziś ogromny deficyt i każde środki, które można byłoby pozyskać, są potrzebne. Równocześnie powinniśmy domagać się zamrożenia rosyjskich aktywów i przeznaczenia ich na walkę z Rosją. Niestety kraje Europy Zachodniej nie chcą się na to zgodzić. To nonsens, że Brazylia wspierająca gospodarczo Rosję miałaby być beneficjentem umowy MERCOSUR. Dlatego 11 października zapraszam na zgromadzenie w Warszawie przeciwko nielegalnej migracji i tej umowie.
Ale prezydent też rozmawia o MERCOSUR w Europie. Jakie są efekty?
Minister Sikorski mówi, że to rząd prowadzi politykę zagraniczną, a prezydent Karol Nawrocki – że on. Sukces wizyty prezydenta Nawrockiego w USA jest jednak bezsprzeczny i wszyscy to przyznają.
Jak pan ocenia jego relacje z Donaldem Trumpem?
Donald Trump jasno powiedział, że Rosja jest agresorem i że trzeba wprowadzić surowsze sankcje. Ale cały czas Europie Zachodniej brakuje konsekwencji – z jednej strony sankcje, a z drugiej kroplówka dla Rosji. Tak nie da się wygrać.
Największy sojusznik PiS w Europie – Viktor Orbán – blokuje sankcje i sprowadza rosyjskie surowce.
To nieprawda. Węgry zaakceptowały kolejny pakiet sankcji i potępiły atak dronów. PiS i Fidesz to partie bliskie, ale nie identyczne. W wielu sprawach się różnimy, szczególnie jeśli chodzi o NATO i zagrożenie ze strony Rosji.
Na koniec: co z ustawą o pomocy cudzoziemcom? Jeśli nie zostanie uchwalona, uchodźcy z Ukrainy stracą prawo pobytu.
Szkoda, że rząd nie chce porozumieć się z prezydentem. Obywatele Ukrainy, którzy legalnie pracują w Polsce i płacą podatki, powinni mieć możliwość normalnego funkcjonowania. Ale nie może być tak, że są uprzywilejowani wobec Polaków.