Ministerstwo zdrowia zapowiada, że w ciągu dwóch, trzech tygodni przygotuje poradnik, jak stosować nowe rozporządzenia. Jak tłumaczyła posłanka Gądek w porannej rozmowie Radia Kraków, w nowych przepisach chodzi przede wszystkim o ograniczenie soli i cukru, które najbardziej szkodzą młodym ludziom.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Lidią Gądek.
Za 2-3 tygodnie resort zdrowia przygotuje poradnik, jak stosować to rozporządzenie dotyczące śmieciowego jedzenia w szkole. To nie o 3 miesiące za późno?
- Może trochę. Powiedziałam to już wszędzie. Jest jedna wada tego rozporządzenia. To zostało za późno ogłoszone. Wczoraj byłam na wizycie w jednej szkole, wcześniej w kilku ośrodkach i szkoły sobie świetnie radzą. Przychylność sanepidu jest duża. Nie ukrywam, że sama rozmawiałam, żeby te pierwsze pół roku to była edukacja.
Może edukacja powinna poprzedzać zakaz? Rozporządzenie nie pokazuje, że nawet jak mamy najlepsze intencje, to potrafimy to koncertowo zepsuć?
- Przyznaję, że tak. Czas. Gdyby rozporządzenie zostało wydane 3 miesiące temu, to by nie było stresu. Szum jednak zrobił się tak duży, że efekt edukacyjny może być jednak nawet większy. Wszyscy się zajmują tym rozporządzeniem. Uwidaczniają się interesy niektórych lobby. Wiemy, że ludzie rozumieją, iż to jest konieczność. Trzeba się uderzyć w piersi. To za późno.
Można było wcześniej przygotować specjalne kampanie pokazujące skutki otyłości wśród dzieci.
- Te kampanie były.
Z drugiej strony można było pokazać odpowiednie wzorce. Zabronić można szybko, ale to nic nie zmienia.
- Zmienia. Jak chodzi o przepisy i edukację, to daje to zmianę mentalności. Tego oczekujemy. Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z przystosowania dzieci. Gorzej przystosowują się rodzice a nauczyciele różnie. Niektórzy robią to świetnie a dla innych jest to okazja do pokazania, że nie. Oni będą mieli sól, cukier, maggi i inne trucizny. Te sztuczne przyprawy to trucizny dla dzieci. Mama często zamiast wrzucić zioła, wrzuca wszechobecne maggi.
Ministerstwo zapowiada ten poradnik. Czego pani oczekuje od resortu zdrowia?
- To nazwa symboliczna. To nie poradnik. To rodzaj interpretacji zapisów rozporządzenia. Pokazały się po nim alarmujące sytuacje, że dzieciom nic nie wolno dać jeść. Wszystko wolno, ale trzeba zachować proporcje. Mówiło się, że zupy pomidorowej nie wolno, bo śmietany nie wolno. Wolno, trzeba tylko wiedzieć, ile dać śmietany. Drożdżówek nie wolno? Wolno, ale nie codziennie i z odpowiednią zawartością cukru. Drożdżówka nie może być zamiast śniadania. To może być dodatek raz na 3 dni. Obwarzanka nie wolno? Wolno, ale nie solonego. To mity. Wszystko wolno. Studiowałam to rozporządzenie. Ono wyrzuca duże ilości soli i cukru. Tym jesteśmy przeładowani. Wczoraj w szkole pani mówiła, że jadła z tego samego kotła co dzieci i piła niesłodki kompot. Dzieci jadły bez zahamowań. Żadne dziecko nie dosładzało kompotu. To kwestia nawyku. Nie jest tak, że nie wolno solić. Wolno. To musi być jednak w normie. To nie poradnik, to interpretacja.
Żeby było faktycznie tak, że błaha rzecz wywołuje wielką dyskusję i wyciągamy wnioski.
- Jestem z tego w sumie zadowolona.
Musimy uczyć się wspólnie.
- Pamięta pan, co było z zakazem palenia w miejscach publicznych?
Strajkiem straszą pielęgniarki, ratownicy medyczni i fizjoterapeuci. To według pani uzasadnione protesty?
- Pielęgniarki nie grożą już protestem. Tydzień temu zostało podpisane porozumienie między związkiem zawodowym, naczelną radą i ministerstwem. Jest porozumienie co do finansów i tematów merytorycznych. Mamy sprawę załatwioną i spokój. Fizjoterapeuci mają zamiar ewentualnie wyjść na ulice, ale nie z powodu wynagrodzeniowego. Opozycja, głównie PiS, blokuje ustawę o fizjoterapii. My ja przyjęliśmy mimo obstrukcji PiS. Wczoraj była awantura na komisji senackiej. Dziś będą głosowania. Ten zawód domaga się nadania im statusu. Wykształcony fizjoterapeuta powinien być odróżniany od szamanów i domorosłych znachorów, którzy sobie piszą fizjoterapeuta. To problem.
6 dni zostało prezydentowi Dudzie na podpisanie ustawy antysmogowej. Trafiają do niego różne apele. Środowisko lekarskie zgłaszało się i próbowało przekonać prezydenta?
- To tak jednoznaczne z punktu widzenia medycznego, że nie ma co konsultować. Nie zabijają nas nowotwory innego rodzaju. Głównym nowotworem są te układu oddechowego. Prezydent nie powinien się wahać, niezależnie od interesu politycznego jego ugrupowania.