Zbiornik bez wody
Jeszcze do niedawna Jezioro Klimkowskie było kluczowym elementem gospodarki wodnej w powiecie gorlickim – dziś bardziej przypomina wyschnięty krater. Zamiast 40 milionów litrów wody – zostało zaledwie pięć. To nie chwilowy trend, ale symptom głębokich zmian klimatyczno-hydrologicznych – ostrzega prof. Mariusz Czop, hydrogeolog z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Śnieg znika, woda też
„To śnieg był głównym rezerwuarem wody w górach” – mówi profesor. Tymczasem zimy są coraz cieplejsze, pokrywa śnieżna jest niższa i topnieje znacznie szybciej niż kiedyś. „Woda nie ma czasu na wsiąknięcie w grunt – spływa szybko i odparowuje, szczególnie z powierzchni zbiorników retencyjnych. W efekcie – tracimy wodę, której nie jesteśmy w stanie zatrzymać” – dodaje ekspert.
Samorządy muszą działać, ale nie same
Ratunkiem nie są studnie głębinowe – podłoże Karpat nie nadaje się do ich wiercenia. Alternatywą mogą być systemy drenarskie – sprawdzone m.in. w Sudetach i Niemczech. „Ale to wymaga współpracy między gminami, marszałkiem województwa, a nawet państwem. Tymczasem dziś każdy działa osobno i chaotycznie” – ostrzega profesor.
Przyszłość jak z Arizony?
W USA wprowadza się limity na korzystanie z wody. Czy taki scenariusz czeka Małopolskę? „Jak najdłużej trzeba tego unikać, ale jeśli nie pojawią się systemowe rozwiązania, limity będą nieuniknione” – przestrzega profesor Czop. Już dziś mieszkańcy górskich gmin rezygnują z napełniania basenów czy podlewania ogródków – nie z nakazu, lecz z poczucia odpowiedzialności wobec sąsiadów.
Zasoby wodne są odnawialne, ale czy zdążymy?
Ekspert przypomina, że zasoby wodne są odnawialne – choć wymaga to czasu i racjonalnej polityki. „Mamy nadzieję, że po suchszych dekadach przyjdą lata bardziej wilgotne. Historia pokazuje, że klimat zmieniał się cyklicznie – zamarzał Bałtyk, wysychały rzeki w Mezopotamii. Pytanie tylko, czy zdążymy się przygotować, zanim zabraknie nam wody na co dzień”.