W jej głosie słychać spokój, czułość i coś jeszcze — jakby echo dawnego świata. Julia Doszna, wybitna łemkowska pieśniarka, od lat przypomina, że pieśń może być nie tylko formą pamięci, ale też sposobem rozmowy z przeszłością i z ludźmi, których już nie ma. W Radiu Kraków opowiadała o tym, jak jej własne korzenie i doświadczenia ukształtowały jej artystyczną drogę.
Choć często mówi się o niej jako o artystce „źródlanej”, bliskiej tradycji i pieśni ludowej, ona sama podkreśla, że ta etykieta nie oddaje w pełni jej relacji ze światem Łemków. – Nie jestem do końca źródlana – mówi z uśmiechem. – Słucham ziemi, a ona czasem opowiada historie, których nikt mi nie przekazał słowami.
W jej rodzinie nie było bezpośrednich dramatów związanych z przymusowymi wysiedleniami czy deportacjami w ramach Akcji „Wisła”. Nie dotknęła jej osobiście historia wyjazdów na Ukrainę, jednak los Łemków – sąsiadów, przyjaciół, ludzi z jej świata – zawsze był jej bliski.
Artystka zapyta o to, co zostawili jej przodkowie, odpowiada bez wahania:
Przodkowie przede wszystkim obdarowali mnie miejscem, które znaleźli przed wiekami. Obdarowali mnie też niepokojem. To taka tęsknota za wolnością – tego mi brakuje. Przekazali mi także umiłowanie ziemi.
To właśnie ziemia, jak mówi, jest dla niej przewodniczką.
Pamiętam z mojego dzieciństwa i młodości, że odczytywałam myśli i słowa, a pewnie i pieśni bosymi stopami. Czułam, jakbym zbierała stopami wszystkie uczucia tych ludzi. To mnie czasem przerażało, ale i uskrzydlało.
W pieśniach Julii Doszny nie ma patosu. Jest za to uważność, delikatność i wiara, że muzyka może być sposobem na ocalenie pamięci. Jej głos to pomost między przeszłością a teraźniejszością, po 40 latach pracy artystycznej jeszcze bardziej słyszalny.