Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wicepremierem, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, Jarosławem Gowinem.
Dlaczego włoski sąd uchylił areszt ekstradycyjny dla Pawła M. pseudonim „Misiek”, lidera gangu pseudokibiców Wisły Kraków?
- Nie znam szczegółów sprawy. Nie znam argumentacji wniosku ekstradycyjnego. Jeśli argumentem przesądzającym miałyby być rzekome zagrożenia praworządności w Polsce to przypomnę, że nawet nasi zaciekli krytycy zarzucają nam, że może dochodzić do nacisków politycznych, nie kryminalnych. W tym sensie decyzja sądu włoskiego jest dla mnie bardzo dyskusyjna.
Rozumiem, że nawiązuje pan do słów adwokata mężczyzny, który mówił, że pojawiły się wątpliwości, czy jego klient mógłby liczyć w Polsce na sprawiedliwy proces?
- Nie znam tej wypowiedzi. Słyszę ją po raz pierwszy. Myślę, że to takie zawodowe prawo adwokatów, żeby stawiać swoich podopiecznych w jak najlepszej sytuacji. Z całą pewnością nic nie zagraża praworządności i niezawisłości sędziów w tej sprawie.
Pan z czasów swojej praktyki w ministerstwie sprawiedliwości pamięta w ogóle takie sytuacje, żeby osoba ścigana Europejskim Nakazem Aresztowania w poważnych sprawach kryminalnych, kiedy była już schwytana, miała zmieniany areszt na dozór?
-Nie pamiętam takiej sytuacji. Bywały kwestie sporne dotyczące wydania Polaków lub obywateli zagranicznych. Fakt, że teraz do takich sytuacji dochodzi powinien być dla wszystkich polskich polityków sygnałem. Politycy opozycji poza granicami oskarżają swój kraj o łamanie zasad demokracji. Musimy się zastanowić jak zacząć zasypywać tak gwałtowny podział. Autorytet Polski i spoistość naszego społeczeństwa na tym cierpi.
Pan wciąż stoi na stanowisku, że prawo unijne stoi ponad prawem krajowym w sensie ustaw?
- To sprawa bezdyskusyjna. Pytanie, czy prawo unijne jest ponad konstytucjami państw. Tutaj jest poważna debata. Niemiecki TK uważa, że niemiecka konstytucja jest ponad unijnym prawem. Sędziowie niemieccy uważają, że Trybunał Sprawiedliwości UE nie może rozstrzygać spraw konstytucyjnych w Niemczech. Nie ukrywam, że ten sposób myślenia jest mi bliski.
Do czego może w takim razie doprowadzić zapytanie, z którym minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zwrócił się do TK? Prokurator generalny prosi w nim o stwierdzenie niekonstytucyjności jednego z przepisów traktatu o funkcjonowaniu UE. Chodzi o ten punkt, który pozwala sądom krajowym zadawać pytania prejudycjalne do Unijnego Trybunału Sprawiedliwości.
- Najpierw powiem do czego nie może doprowadzić. Nie będzie to prowadziło do otwarcia drogi wyjścia Polski z UE. Nasz rząd i cała Prawica uznaje, że integracja europejska jest ważna. Pytanie i inicjatywa ministra Ziobry to element dyskusji, która toczy się w wielu krajach Europy zachodniej. Chodzi o relacje między prawem krajowym i konstytucją a prawem unijnym. W kadencji 2007-2011 byłem przewodniczącym komisji konstytucyjnej. Musieliśmy uzupełnić pewną lukę. W 1997 roku nie byliśmy w UE, nasza konstytucja tego nie przewiduje. Komisja wypracowała rozwiązanie, pod którym podpisali się wszyscy członkowie skonfliktowanej komisji. Niestety decyzją ówczesnego premiera Donalda Tuska, projekt nie był procedowany w Sejmie.
Taki wniosek nie da jednak argumentu w ręce opozycji? Będzie mowa, że ten wniosek jest krokiem w stronę Polexitu. Nawet jeśli nim nie jest to nie pokazuje to takiego podejścia do unijnego prawa na zasadzie szwedzkiego stołu? Wybieramy to, co nam pasuje, przepisy niewygodne dla rządu odrzucamy?
- Wszystko co robimy, może być wykorzystane przez pozycję przeciwko nam. Jakby były zarzuty wobec ministra Ziobry, świadczyłoby to o braku szacunku do Polski. Nagle okazuje się, że miałaby istnieć część świata politycznego w Polsce, które bezdyskusyjnie uznaje wyższość prawa unijnego nad prawem krajowym i konstytucją. Bliższa mi jest postawa polityków i sędziów niemieckich. Na nich powinniśmy się tutaj wzorować.
Teraz styk polityki i nauki. Częsta jest taka sytuacja, o której dowiedział się pan w Opolu? Rektor Uniwersytetu Opolskiego jest kandydatem w wyborach samorządowych.
- Wedle mojej wiedzy to jedna taka sytuacja. Rektorzy są obywatelami, mają takie same prawa. Jeśli są pełnoletni, mogą kandydować. Pytanie, czy jest to z korzyścią dla uczelni i autorytetu środowiska akademickiego. Nie chcę rozstrzygać. Mam wątpliwości. Bez znaczenia na listę, z jakiej startuje rektor. To jest akurat lista samorządowa, nie partyjna. Nawet jakby jakiś rektor startował z listy Zjednoczonej Prawicy miałbym wątpliwości. Niech to rozstrzyga wspólnota akademicka.
Skomentował pan decyzję Patryka Jakiego, kandydata na prezydenta Warszawy, o jego wyjściu z Solidarnej Polski, że to taki symboliczny protest przeciwko warszawskiemu partyjniactwu. Nie możemy o takim kontekście kampanii mówić w Krakowie. Tutaj dwoje głównych kandydatów to osoby bezpartyjne.
- Tak. Wbrew temu co próbują wmawiać oponenci pani Wassermann, ona faktycznie jest bezpartyjna. Co do prezydenta Majchrowskiego... Obaj mamy pamięć. Wiemy, że przed 1989 roku i potem był związany ze środowiskiem postkomunistycznym.
To prawda, ale z chwilą wyboru na prezydenta, opuścił szeregi partii.
- Tak. Od lat formalnie jest bezpartyjny. Małgorzata Wassermann jest bezpartyjna, jest popierana przez część partii, Jacek Majchrowski także. Jest symetria.
Smog dokucza już w Krakowie. Stał się też istotnym wątkiem kampanii. W czasie niedzielnej konwencji PiS w Krakowie premier Morawiecki powiedział, że władze Krakowa nie zrobiły nic lub prawie nic, by ze smogiem walczyć. Pan się zgadza z takim postawieniem sprawy?
- Odwróciłbym pytanie. Czy ktokolwiek się nie zgadza? Oczywiście, że niewiele władze Krakowa, nieco więcej Sejmik zrobili, żeby walczyć z tym wielkim problemem. Jeden przykład podam. Jest zabudowa korytarzy powietrznych. Do tego nie należało dopuszczać. To fakt, który obciąża władze miasta.
Z drugiej strony miasto przypomina, że w latach 2012-2018 likwidowało ponad 22 tysiące pieców. Zostało tylko kilka tysięcy.
- Można było szybciej i skuteczniej to eliminować. Kraków nie wykorzystał wielu środków na całkowitą likwidację niskiej emisji.
Czyli nie obawia się pan, że jeśli prezydent pozwie w trybie wyborczym premiera to dla premiera będzie to rozstrzygnięcie niekorzystne?
- Nie sądzę, żeby prezydent Majchrowski poszedł do sądu. Kampania ma swoje prawa. Premier Morawiecki powiedział, że „nic albo prawie nic”. To „prawie nic” wydaje się oceną adekwatną.