Czy jest pan przekonany, że nasze służby się sprawdziły w sprawie dywersji na linii kolejowej Warszawa–Lublin? Do tragedii nie doszło dzięki czujności kolejarza, a nie służb.
Są pewne rzeczy, których nie da się przewidzieć poprzez służby. O tym mówił wczoraj premier Donald Tusk, przedstawiając bardzo szczegółową informację nie tylko parlamentowi, ale wszystkim siłom politycznym, które przyjęły ją ze skupieniem. Nie było większych uwag. Na tym nie wolno robić wielkiej polityki. Myślę, że te informacje szczegółowo pokazały, z jakimi zdarzeniami mieliśmy do czynienia i jak szybko służby ustaliły pewne szczegóły.
70 godzin – tyle to trwało. Jak to w ogóle możliwe, że na teren Polski przedostaje się osoba skazana we Lwowie za akty dywersji i przygotowuje atak w Polsce?
Jak pan widzi – jest to możliwe. Służby starają się wykluczać tego typu osoby z terenu Rzeczypospolitej, ale jesteśmy krajem przyfrontowym i takie sytuacje mogą się zdarzyć. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski. Nie ma doskonałych narzędzi, ale musimy je ciągle poprawiać i sprawiać, by nie dochodziło do tragicznych zdarzeń. W tym przypadku nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, która dotknęłaby obywateli.
Sprawcami są dwaj obywatele Ukrainy, co wpisuje się w rosyjską strategię wojny hybrydowej. Premier to od razu wyjaśnił. Czy są realne możliwości sprowadzenia i osądzenia sprawców w Polsce?
Premier powiedział, że są prowadzone czynności, o których trudno mówić w szczegółach. Muszą być tajne, by były skuteczne. Mam nadzieję, że polskie służby prowadzą działania, aby te osoby skutecznie ukarać.
Przejdźmy do drugiego z wczorajszych wydarzeń politycznych.
Zwrócę jeszcze uwagę, że sprawdzane są okoliczności ewentualnej współpracy tych osób z kimś na terenie Polski. To duża praca, pewnie w tej chwili intensywnie prowadzona. Być może w najbliższych godzinach pojawią się nowe informacje. Dobrze, że pokazujemy te dane i dzielimy się nimi szczegółowo. Tak trzeba postępować.
Jako konserwatysta miał pan jakiekolwiek wątpliwości związane z wyborem Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu?
Powiem tak: 20 lat temu pewnie by mi to do głowy nie przyszło. Ale dziś sytuacja jest inna. Musimy zbudować stabilną większość w parlamencie i rządzie, bo – jak mówiliśmy – Polska jest w trudnej sytuacji geopolitycznej. Destabilizacja byłaby niemądra. To są okoliczności, które pokazują, z czym mierzy się koalicja, i że musi być roztropna i dojrzała, także w decyzjach personalnych.
Czy ten wybór nie doprowadzi do destabilizacji w szerszym wymiarze, zwłaszcza w procesie legislacyjnym? Prezydent Nawrocki podkreśla, że pierwsza osoba w państwie to antykomunista, druga – postkomunista. „Dwie różne wizje państwa”.
Powiedziałem o okolicznościach, w jakich dziś działamy. Klasa polityczna po 1989 roku musi wyciągać wnioski. Pan Czarzasty jest weryfikowany przez swoje środowisko, lewica jest w parlamencie, demokratycznie wybrana. Mam nadzieję, że pan marszałek pokaże, że potrafi stać ponad ugrupowaniem. Funkcja marszałka to rola arbitra, który łączy, nie dzieli. Dotyczy to zarówno pana Czarzastego, jak i pana prezydenta Nawrockiego. W razie kryzysu nikt nie będzie pytał, kto stoi po prawej, a kto po lewej stronie.
Ale widać było, że osoba nowego marszałka raczej dzieli – widzieliśmy posłów PiS wychodzących z sali, krzyki…
To jest teatrum polityczne. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach wszystko wróci do normalnego funkcjonowania. Gdy wicemarszałek Czarzasty prowadził obrady przez ostatnie dwa lata, politycy PiS normalnie brali udział w pracach Sejmu. Skład prezydium jest praktycznie ten sam – tylko marszałek i wicemarszałek zamienili się miejscami.
Czy projekt opłaty turystycznej posła Komarewicza z Polski 2050 – zbieżny z pańskim pomysłem – przyspieszy prace ministerstwa?
Nie ma to wpływu na tempo, bo mamy własny harmonogram. Oczywiście to głos w dyskusji. Cieszę się, że Polska 2050 chce nad tym pracować i traktuje to jako priorytet. Mam nadzieję, że ułatwi to przeprowadzenie procesu legislacyjnego. Mamy swój kalendarz: kończymy retusze dotyczące opłaty, najem krótkoterminowy, potem debata o opłacie turystycznej. Mam nadzieję, że zakończymy wszystko do połowy przyszłego roku, bo musi to zafunkcjonować w tej kadencji.
Czy ustawy o najmie krótkoterminowym i opłacie turystycznej będą prowadzone równolegle? Najpierw rejestr noclegów, potem opłaty?
Jak pan sam logicznie zauważył – to się łączy. Kolejność musi być taka, że po zakończeniu prac na poziomie Rady Ministrów nad najmem krótkoterminowym będziemy gotowi wejść w uzgodnienia międzyresortowe dotyczące opłaty turystycznej. Taki jest porządek i logika. Myślę, że parlament dobrze to zrozumie. Przełom grudnia i stycznia to dobry moment, by pokazać ostateczną wizję ministerstwa.
To będzie przede wszystkim aprobata ministra Domańskiego?
Mam nadzieję, że tak. Będziemy uzgadniać szczegóły. Pewną wizję już mamy i przedstawiamy ją na razie nieoficjalnie interesariuszom przygotowującym legislację.
Jaki podział wpływów z opłaty? Ile do samorządów, ile do budżetu centralnego? 80/20? 70/30?
Jest pan bardzo blisko tych proporcji. Odchodzimy od jednolitej opłaty w całej Polsce – tak nie może być. Opłata uzdrowiskowa pozostaje, opłata miejscowa również. Nikomu nie będziemy nakazywać zmian, jeśli samorząd nie chce ich wprowadzać. To będzie rozwiązanie fakultatywne, ale dojrzałe.