W rywalizacji partii prawicowych jednym z argumentów staje się dziś członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Przemysław Czarnek mówił niedawno, że ma ono charakter czysto transakcyjny – jak budka z lodami, którą się zamyka, gdy przestaje się opłacać.
Czy polscy hierarchowie podpisaliby się dziś pod hasłem Jana Pawła II: „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”?
Adam Szostkiewicz: To bardzo dobre pytanie. Myślę, że część hierarchów nadal by się pod tym podpisała - na czele z nowym metropolitą krakowskim, kardynałem Rysiem - a część zdecydowanie nie. I mówią to otwarcie. Pamiętamy przecież stosunkowo niedawne, dla wielu gorszące wystąpienia biskupów prezentujących jednoznacznie proprawicowe, a nawet propisowskie stanowiska.
Czy w ogóle obecność Polski w Unii Europejskiej jest dziś dla Kościoła w Polsce tematem istotnym?
Jest - i będzie, dopóki Polska pozostaje członkiem Unii. Istnieją formalne struktury współpracy episkopatów krajów członkowskich z instytucjami unijnymi. Funkcjonuje wspólna komisja, akredytowana przy Unii Europejskiej. To nie jest wyłącznie deklaratywne - to realna obecność dyplomatyczna i instytucjonalna Kościoła katolickiego w przestrzeni unijnej.
Wszystko, co dotyczy Unii, musi interesować episkopaty - i interesuje. Kościoły przedstawiają swoje opinie. Nie zawsze są one decydujące, ale są elementem debaty publicznej. To zdrowe zjawisko. Warto dodać, że przy Unii działa także komisja zrzeszająca Kościoły niekatolickie.
Pytam o to również dlatego, czy polski Kościół wystarczająco mocno akcentuje fakt, że nasze bezpieczeństwo zależy od obecności w większych strukturach - zarówno militarnych, jak i politycznych?
Najpierw musimy doprecyzować, co rozumiemy pod pojęciem „Kościół”. W praktyce mówimy o władzy kościelnej: episkopatach, prymasach, rozbudowanej strukturze administracyjnej oraz o Watykanie. Dopiero cała ta sieć relacji pozwala określić realne stanowisko Kościoła w danym momencie.
Moim zdaniem Kościół w Polsce znajduje się dziś w trudnym położeniu po wyborze nowego papieża, Leona XIV, który wyraźnie nie sytuuje się po stronie prawicy. To wymusza refleksję - nie tylko w Polsce, ale w całym Kościele. W polskim episkopacie nie ma jeszcze konsensusu, ale ingres kardynała Rysia może przyspieszyć proces dochodzenia do wspólnego stanowiska: jak dalej działać, także w kontekście zbliżających się wyborów.
Nie łudźmy się - Kościół zajmuje się sprawami duchowymi, ale ma też swoje interesy i ambicje polityczne. Przez lata widzieliśmy silne zbliżenie episkopatu do prawicy rządzącej, co przyniosło konsekwencje również dla samego Kościoła. Skupia on coraz mniej wiernych, a ci mają bardzo różne poglądy polityczne. Jednoznaczne przesunięcie w stronę skrajnej prawicy - także tej spod znaku Brauna - jest ogromnym wyzwaniem przede wszystkim dla wiernych, nie dla polityków.
Skoro mowa o skrajnej prawicy – wspomniał pan papieża Leona XIV, który otwarcie krytykuje Donalda Trumpa i nie jest związany z ruchem MAGA. Jak ten ruch odbierany jest przez polskich duchownych?
Ci duchowni, którzy sympatyzują z prawicą w Polsce, patrzą na MAGA raczej życzliwie. To zjawisko o dużych wpływach politycznych, szczególnie w środowiskach skrajnej prawicy, niechętnej Unii Europejskiej, liberalizmowi i nowoczesnemu światu, postrzeganemu jako zdeprawowany i bezbożny.
Warto zwrócić uwagę na rozwijający się w USA chrześcijański nacjonalizm. To ideologia, która wyobraża sobie Amerykę jako swoistą teokrację - z dominującą rolą białych chrześcijańskich mężczyzn, realizujących, w swoim przekonaniu, boską misję. Ten nurt oddziałuje także na Europę, w tym na Polskę. Przykładem może być środowisko Ordo Iuris.
Za tym ruchem stoją potężne pieniądze i wpływy, często niewidoczne publicznie. Ich celem jest stopniowe przekształcenie Stanów Zjednoczonych z republiki w oligarchię konfesyjną.
A na polskim gruncie? Czy hierarchowie odczuwają wpływ tego, co bywa określane mianem „braunizmu”?
Niestety, można tak powiedzieć - choć z pewnymi zastrzeżeniami. Episkopat jako całość zachowuje ostrożność. Nie przypominam sobie jednoznacznych wypowiedzi biskupów popierających działania Grzegorza Brauna.
Problem dotyczy raczej części młodszego kleru. Widać to wyraźnie w mediach społecznościowych, na katolickich kanałach internetowych. Wpływy skrajnej, wykluczającej prawicy są tam bardzo silne. Sztandarowym przykładem jest były ksiądz Jacek Międlar, który otwarcie wspiera Brauna i powiela antysemicką narrację.
Prędzej czy później władze kościelne będą musiały przerwać milczenie w tej sprawie.
I w tym kontekście – jakie znaczenie ma nowy metropolita krakowski?
Bardzo duże. Metropolia krakowska ma ogromne znaczenie historyczne, a to, co dzieje się w Krakowie, rezonuje w całym Kościele w Polsce. Kardynał Ryś jest ponadto członkiem watykańskiej dykasterii odpowiedzialnej za nominacje biskupie - to kluczowy „kręgosłup” Kościoła.
Co istotne, w tej samej dykasterii działał wcześniej obecny papież Leon XIV. To oznacza, że kardynał Ryś ma bezpośredni, oparty na zaufaniu kontakt z papieżem. Taki kanał komunikacji ma ogromne znaczenie - nie tylko kościelne, ale i społeczne.
Na koniec: jakich gestów i słów można się spodziewać po nowym metropolicie?
Kardynał Ryś nie jest politykiem z temperamentu. Przez lata raczej unikał jednoznacznych deklaracji. Z czasem jednak, jeszcze jako metropolita łódzki, zaczął zabierać głos w sprawach budzących społeczne emocje - choćby w kwestii migrantów, opowiadając się jednoznacznie po stronie ich praw.
Powołał też w Łodzi niezależną komisję do zbadania nadużyć seksualnych w Kościele od 1945 roku do dziś - wbrew stanowisku całego episkopatu.
Jeśli mam powiedzieć, czego bym oczekiwał po ingresie i rządach kardynała Rysia w Krakowie, to po pierwsze: powołania podobnej komisji tutaj. Po drugie - rozwiązania symbolicznej, ale ważnej sprawy okna papieskiego przy Franciszkańskiej. Tak, by znów było żywym miejscem spotkania, a nie jedynie zamkniętym symbolem.