Gościem Radia Kraków w programie "Przed hejnałem" jest Ewa Wachowicz – jurorka programów kulinarnych, producentka telewizyjna, autorka książek kucharskich, podróżniczka.
Coraz poważniejsze te twoje wyzwania podróżnicze i coraz większe wrażenie na nas robią. Gratuluję zdobycia kolejnego szczytu, najwyższego wulkanu Ziemi.
Tak, jestem świeżo po wyprawie. Jest to wulkan położony na granicy Chile i Argentyny, i jest to rzeczywiście najwyższy wulkan na świecie. Góra bardzo trudna do zdobycia ze względu na kapryśną pogodę. Trudna także i z tego powodu, że na wysokości prawie 7000 metrów jest trasa wspinaczkowa.
Wspinałyście się we dwójkę z Klaudią Cierniak-Kożuch. Panowie, którzy uczestniczyli w wyprawie, odpadli.
Tak bywa. W ciągu roku na tę górę wybiera się około 300 osób, a wchodzi 60. W tym roku, ze względu na trudne warunki pogodowe, weszło tylko 13 osób. Aby wejść na taką górę, potrzebna jest dobra aklimatyzacja. Nasz kierownik zadbał o to: robiłyśmy trekkingi powyżej 5 000 metrów, spałyśmy na takiej wysokości. Podczas przygotowań spotkałyśmy Krzysztofa Wielickiego, który widząc, że mamy już trochę trekkingów za sobą, doradził nam, abyśmy oszczędzały siły i skupiły się na aklimatyzacji wysokościowej. Nasi panowie nie posłuchali tej rady i nie wiem, czy się nie przetrenowali.
Z Krzysztofem Wielickim znaliście się już wcześniej?
Tak, nasze drogi skrzyżowały się już wcześniej. Jest to dla mnie fantastyczna osobowość górska, ale też niezwykły człowiek.
Skąd u ciebie wzięło się chodzenie po takich wysokich górach?
Pochodzę z Beskidu Niskiego, są to małe górki, ale w szkole jeździliśmy na wycieczki w Tatry. Potem pociągały mnie wyższe i dalsze góry. Zdobycie Korony Wulkanów Ziemi to nie jest mój pomysł, tylko mojej koleżanki, Klaudii Cierniak-Kożuch. Ta myśl zrodziła się, kiedy wchodziłyśmy na Kilimandżaro.
Ile osób w Polsce ma na swoim koncie Koronę Wulkanów Ziemi?
Nikt nie ma. W tej chwili mamy za sobą sześć szczytów, został nam ostatni szczyt na Antarktydzie. W Australii byliśmy pierwszą polską grupą wspinaczkową, która zdobyła najwyższy wulkan na tym kontynencie. Jeśli chodzi o świat, to jesteśmy w pierwszej dziesiątce czy dwudziestce osób, które zdobyły już sześć wulkanicznych szczytów.
A macie w planie tę ostatnią podróż na wulkan?
To jeszcze w sferze marzeń. Trzeba się specjalnie do tej wyprawy przygotować ze względów klimatycznych. Jest jeszcze strona finansowa, bo jest to najdroższa wyprawa.
Tę ostatnią wyprawę, także te wcześniejsze, mogliśmy śledzić na Facebooku. Bardzo pilnujesz tego, żeby wrzucać zdjęcia i informacje na bieżąco. Jak znajdujesz na to siły?
Uwielbiam mój Facebook. Od początku prowadzę go sama i mam cudowną grupę ponad 300 tysięcy życzliwych osób. Dla nich zamieszczam informacje i zdjęcia. To daje mi niesamowitą radość. W sieci są nie tylko złe rzeczy.
A jak odbierasz komentarze, że jest to takie wspinanie z przewodnikiem, komercyjne, dla bogatych?
Zawsze się uśmiecham, bo nie jestem zawodowcem, jestem amatorem. Jeżeli chcę chodzić w wysokie góry, zdobywać szczyty, muszę robić to w towarzystwie osób, które na tym się znają, żeby to było bezpieczne. To dotyczy także Tatr. Bezpieczeństwo jest najważniejsze.
A umiesz już oszacować swe siły?
Trzeba bardzo dobrze siebie znać. W górach jest to nieoceniona wiedza, ponieważ w momencie zdobywania szczytu jest adrenalina. Trzeba umieć obliczyć swoje siły nie tylko na zdobycie szczytu, ale także na zejście z niego. Wiele tragedii w górach zdarza sie właśnie podczas drogi powrotnej. Taką decyzję o zawróceniu z drogi może też pomóc podjąć przewodnik.
Czy jest w tobie jeszcze ciągle ta dziewczyna z Gorlic?
Dziewczyna ze wsi - nie bójmy się tego. Moje wychowanie, bycie bardzo blisko przyrody, naturalnego życia, to bardzo pomaga w górach. Tam liczą się prozaiczne rzeczy: trzeba zjeść, napić się. Umieć zatroszczyć się o siebie i o drugą osobę.
Zahartowało cię to na resztę życia?
Od dzieciństwa byłam uczona szacunku do przyrody, do zwierząt, do rodziców, do ludzi. I ogromnej odpowiedzialności. W górach musisz mieć nie tylko ogromny szacunek, ale także ogromną odpowiedzialność - za siebie i za innych.
Do takich wypraw przygotowujesz się cały rok.
Kondycja i aklimatyzacja są bardzo ważne. Organizm powyżej 5000 metrów już się nie regeneruje, bo jest za mało tlenu. Na tę wysokość można pojechać dopiero wtedy, gdy jest się już dobrze zaaklimatyzowanym.
Myślisz, że byłabyś w tym punkcie swojego życia, gdyby nie konkurs Miss Polonia?
Z pewnością nie. Do tego tytułu podchodzę z ogromnym uśmiechem, rozrzewnieniem, ciągle jestem postrzegana przez jego pryzmat. Dla mnie jest to bardzo miłe zwłaszcza, że ten konkurs wywrócił moje życie do góry nogami.
Studiowałaś technologię żywienia na ówczesnej Akademii Rolniczej w Krakowie, więc nie jesteś celebrytką, która weszła do kuchni, bo to był jeszcze niezagospodarowany teren, na którym można było zrobić karierę. Wtedy, gdy zaczynałaś gotować na ekranie, nie robiło tego wiele osób. Ty jesteś zawodowcem.
Połączyłam swoją pasję z wykształceniem i zrobiłam z tego zawód. W życiu nie należy bać się zmian.