W okresie świątecznym sklepy toną w wizerunkach zwierząt: uśmiechniętych reniferów, myszek w mikołajowych czapkach, przyjaznych króliczków. Zwierzęta te mają wzbudzać ciepło, sympatię i poczucie dziecięcej radości. Paradoks polega na tym, że kilka regałów dalej znajdziemy… łapki na myszy i środki do ich tępienia. Ten kontrast, to symboliczny „świat w soczewce” — pokazujący, jak selektywnie i instrumentalnie potrafimy traktować zwierzęta.
Empatia jest biologicznie uwarunkowana
Dlaczego jedne gatunki wzbudzają w nas ciepłe uczucia, a inne pozostają obojętne? Empatia nie jest jedynie kwestią dobrej woli — to proces zakorzeniony w neurobiologii i ewolucji. Wiele badań pokazuje, że ludzie najłatwiej reagują emocjonalnie na zwierzęta, których wygląd przypomina… nas samych albo inne, dobrze nam znane gatunki towarzyszące.
Jak podkreśla prof. Marcin Urbaniak, „są specyficzne bodźce, które w nas uruchamiają współodczuwanie”. Najważniejszym z nich jest twarz — bogata w mimikę, wyraz oczu, sygnały emocjonalne. Jeżeli tych sygnałów brakuje, empatia natychmiast słabnie. „Im bardziej twarz jest nieludzka, tym trudniej nam się zidentyfikować z podmiotem i współodczuwać jego stany emocjonalne”.
Dlatego psy, koty, króliki czy myszy tak łatwo stają się bohaterami bajek. Są „czytelne emocjonalnie”, a ich fizjonomia współgra z naszymi ewolucyjnie utrwalonymi mechanizmami reagowania.
Ryby — „niewidoczne” istoty moralne
Na drugim biegunie znajdują się ryby. Nie mają wyraźnej mimiki, trudno odczytać ich „minę”, a więc i „uczucia”. Dla naszego mózgu to niemal „puste ekrany” — istoty pozbawione „twarzy”, a więc i „osobowości”. Marketing także ich nie promuje, bo — w przeciwieństwie do pluszowych ssaków — nie są wdzięcznym nośnikiem „słodkich” narracji. Wyjątki oczywiście istnieją. Disneyowski Nemo zrobił oszałamiającą karierę, a jego gatunek stał się symbolem sympatycznej, barwnej rybki. Jednak i to niewiele zmienia w praktyce. Popularność w kulturze nie przekłada się automatycznie na realną wrażliwość wobec zwierząt wodnych.
Choć empatia emocjonalna wobec ryb bywa trudna, empatia poznawcza — a więc rozumowe uznanie ich podmiotowości — jest jak najbardziej możliwa. Rosnące badania nad świadomością i odczuwaniem bólu przez ryby, a także świadomość społeczna, sprawiają, że coraz więcej ludzi domaga się ich lepszej ochrony.
Jak podkreśla prof. Urbaniak, „statystycznie rośnie zgoda konsumentów na realne egzekwowanie ochrony prawnej ryb oraz ograniczenie sprzedaży żywych karpi”. To sygnał, że wiedza może kształtować etykę.
Ryby stanowią największą grupę zwierząt wykorzystywanych przez człowieka — przemysłowo, kulinarnie i gospodarczo. Jednocześnie są najbardziej „ciche”, niewidzialne emocjonalnie, pozbawione symbolicznego głosu. Dlatego, jak mówi profesor, warto „oddać rybom głos symbolicznie — pokazać, że ich podmiotowość istnieje, a ich doznaniowość jest realna”.
Świadomy wybór zaczyna się od uważności.
W praktyce oznacza to krytyczne myślenie o tym, jak widzimy zwierzęta, unikanie automatyzmu w ocenach, świadome decyzje konsumenckie, zainteresowanie certyfikatami i pochodzeniem produktów. Nie każde zwierzę ma równe szanse na naszą empatię — bo empatia nie działa w próżni. To mechanizm głęboko biologiczny, kulturowy i społeczny. Jednak to, że coś jest trudne, nie znaczy, że niemożliwe. Wrażliwość można rozwijać.