Z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego im. św. Siostry Faustyny w krakowskich Łagiewnikach, prowadzonego przez siostry zakonne, uciekło pięć nastolatek. Trzy z nich już odnalazły się, dwóch kolejnych nadal poszukuje policja. W placówce trwa kontrola.
Dlaczego młodzi ludzie decydują się na tak drastyczny krok jak ucieczka z domu czy ośrodka? W rozmowie z Radiem Kraków psycholog Katarzyna Wnęk-Joniec podkreśla, że przyczyny zawsze są indywidualne, ale często łączy je brak w życiu dziecka „bezpiecznej figury dorosłego” - osoby, która daje oparcie, zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.
Ucieczka „od” i „do”
Jak tłumaczy psycholog, nastolatki mogą uciekać zarówno od trudnej sytuacji - konfliktów, braku wsparcia czy uwagi - jak i do czegoś, co wydaje się atrakcyjne: wolności, przygody czy obietnic składanych przez nowe znajomości, także te z internetu.
Nastolatek w okresie gwałtownych zmian w mózgu jest szczególnie podatny na bodźce i wpływy z zewnątrz. Może nie dostrzegać zagrożeń, wierząc, że poradzi sobie w każdej sytuacji
- mówi Wnęk-Joniec.
Rola autorytetu i miłości
Według ekspertki autorytet w relacji z młodym człowiekiem nie polega na narzucaniu granic siłą, lecz na byciu „bezpieczną bazą”, do której dziecko chce wracać.
Autorytetu się nie wymusza, tylko tworzy. Musi być w nim miejsce na zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i choć odrobinę miłości
- zaznacza.
Trudno zauważyć sygnały
Pierwsze symptomy planowanej ucieczki mogą być trudne do wychwycenia, szczególnie jeśli nastolatek chce je ukryć. Niekiedy pojawia się nagły dostęp do pieniędzy, zakup rzeczy potrzebnych „w drodze” lub wycofanie się z dotychczasowych aktywności. Jednak, jak podkreśla psycholog, wielu rodziców i opiekunów nie ma możliwości, by te sygnały zauważyć - zwłaszcza jeśli w relacji brakuje codziennej obecności i rozmowy.
Statystyki są niepokojące
Według najnowszych danych, w Polsce co roku z domów ucieka od 4 do 5 tysięcy nastolatków. To liczba zgłoszonych przypadków - rzeczywista skala zjawiska jest większa, bo nie wszystkie ucieczki są raportowane.
= To ogromny dramat całego systemu - podsumowuje Katarzyna Wnęk-Joniec.