-
Czym naprawdę jest postkomunizm - prof. Fryderyk Zoll wyjaśnia, dlaczego nie chodzi o PRL-owskie życiorysy, lecz o sposób sprawowania władzy.
-
Okrągły Stół bez mitów - dlaczego był fundamentem państwa prawa, a nie „układem elit”.
-
Realne konsekwencje ustrojowe - jak osłabianie instytucji i sądów wpływa na demokrację i gospodarkę.
- A
- A
- A
Czym naprawdę jest postkomunizm? Prof. Zoll: to nie PRL, to sposób rządzenia
Postkomunizm to nie życiorysy, lecz sposób rządzenia - przekonuje prof. Fryderyk Zoll w Radiu Kraków. Jego zdaniem władza coraz częściej działa poza instytucjami państwa prawa, a symboliczne odrzucenie Okrągłego Stołu oznacza odwrót od demokratycznych fundamentów.Jak to jest z tym postkomunizmem w Polsce? Jakie środowiska tak naprawdę z radością przyjęły tę decyzję prezydenta?
Postkomunizm w Polsce bardzo często ma przypisywane zupełnie dziwaczne znaczenie, dlatego że często przypisuje się bycie postkomunistą ludziom, którzy z postkomunizmem nic nie mają wspólnego, a którzy w okresie komunizmu czy PRL-u byli ewentualnie członkami partii czy w jakiś sposób uczestniczyli w tamtej władzy.
Natomiast postkomunizm to jest system rządów, to jest pewien ustrój. W prawie porównawczym często mówi się o państwach postkomunistycznych. To są takie państwa, w których pewną ideologią jest nihilizm - to znaczy brak wartości i brak poszanowania dla instytucji, dla procedur. I to jest kluczowa rzecz.
Na przykład postkomunistyczny jest pomysł, że władzę mają sprawować instytucje nieprzewidziane konstytucją - jakieś pozasystemowe ośrodki władzy politycznej. Dlatego w jednym z programów Prawa i Sprawiedliwości, kiedy Jarosław Kaczyński pisał o takim pozaustrojowym ośrodku władzy politycznej, to był element postkomunistyczny, jeśli chodzi o sposób sprawowania władzy.
A te instytucje są fasadowe czy tak naprawdę legitymizują decyzje, które zapadają w tym modelu pozainstytucjonalnym?
Postkomunizm dąży do fasadowości instytucji, to znaczy stara się osiągnąć taki model, w którym decyzje są podejmowane nie w ośrodkach instytucjonalnych, kontrolowanych przez system prawa, przez sądy, gdzie decyzje zapadają w sposób transparentny, tylko przenosi się je do nieformalnych ośrodków decydowania - rządzenia „zza kanapy”.
To, co stało się na przykład z Trybunałem Konstytucyjnym w Polsce po 2015 roku, właściwie w 2016 roku, zakończyło się zniszczeniem Trybunału wraz z odejściem prezesa Rzeplińskiego. Przekształcenie Trybunału w instytucję fasadową stało się elementem postkomunistycznego sposobu myślenia.
To zresztą bardzo ciekawe, bo Jarosław Kaczyński - mimo że brał udział w Okrągłym Stole, o czym trzeba pamiętać, i miał wpływ na kształt pierwszej Krajowej Rady Sądownictwa, którą później zwalczał - zawsze żałował, że w PRL-u w latach 80. zaczęto budować instytucje, które stały się rzeczywiste, takie jak Trybunał Konstytucyjny czy Rzecznik Praw Obywatelskich. To były już elementy państwa prawa.
Z punktu widzenia Kaczyńskiego te instytucje zablokowały późniejszą możliwość rządzenia „z tylnej kanapy”. To bardzo charakterystyczne: Kaczyński był w istocie zwolennikiem utrzymania postkomunizmu ustrojowego. I w tym sensie gest prezydenta Nawrockiego — usunięcie Okrągłego Stołu — nie jest gestem przeciwko postkomunizmowi, tylko gestem wymierzonym w demokratyczne instytucje państwa.
Jakie są koszty ustrojowe i instytucjonalne takiego modelu sprawowania władzy?
Polska znajduje się dziś w głębokim kryzysie ustrojowym - dotyczącym sądów, relacji z prezydentem, prób tworzenia kompetencji, które mu nie przysługują, i budowania systemu pozostającego poza kontrolą sądowniczą i poza konstytucyjnym modelem podziału władzy.
To ma ogromne koszty dla państwa. W pewnym momencie okaże się, że jest to jeden z istotnych czynników osłabiających przyszłość gospodarczą Polski. Przedsiębiorca zacznie się zastanawiać, czy jego prawa są wystarczająco chronione i czy chce inwestować w państwie, w którym nie ma gwarancji kontroli konstytucyjnej.
Treść państwa i treść jego instytucji muszą odpowiadać temu, jak one wyglądają na zewnątrz.
Okrągły Stół był - moim zdaniem - jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Polski. Te rozmowy były mi bliskie: mój ojciec uczestniczył w nich przy jednym stoliku z Jarosławem Kaczyńskim i przeżywałem je pośrednio przez jego opowieści. Bez rozlewu krwi zbudowano fundamenty państwa prawa.
Okrągły Stół nie gwarantował jeszcze demokracji - pakt dotyczący podziału mandatów nie był demokratyczny i wielu działaczy Solidarności, jak Tadeusz Mazowiecki, nie było z niego zadowolonych. Ale stworzył fundament, bez którego demokracja nie może istnieć: uzgodniono, że instytucje będą realne, że władza wróci do Sejmu, że rząd będzie rządem, że Trybunał Konstytucyjny zostanie wzmocniony, że sądy będą niezależne i powstanie Krajowa Rada Sądownictwa. To wszystko przekreślało postkomunizm.
Ale umieszczenie Okrągłego Stołu w Muzeum Historii Polski nie przekreśla przecież jego znaczenia.
Nie, absolutnie nie. Znaczenie ma jednak sam gest odrzucenia Okrągłego Stołu przez prezydenta Nawrockiego - odrzucenia mebla, przy którym pokojowo uzgodniono, że Polska będzie państwem prawa, że władza będzie działać w ramach konstytucji, trójpodziału władzy i procedur.
Postkomunizm w Polsce zaczął się wcześniej - już w latach 70., kiedy władza była sprawowana poza instytucjami, rząd niewiele znaczył, a realna władza zapadała w zakulisowych strukturach. Okrągły Stół miał to przeciąć. Tymczasem w 2015 roku nastąpił powrót idei fasadowych instytucji i pozainstytucyjnego sprawowania władzy.
„Rzeczpospolita” opublikowała badanie: najwięcej zwolenników przeniesienia Okrągłego Stołu do Muzeum Historii Polski jest wśród osób w wieku 40–49 lat, które w 1989 roku były dziećmi. Jak pan to odczytuje
To może być pokolenie, które w pewnym sensie czuło się zablokowane. Moje pokolenie - mam 55 lat, niedługo 56 - było największym beneficjentem transformacji. Szybko doszło do wysokich stanowisk i na długo zablokowało ścieżki awansu młodszym.
To mogło rodzić frustrację i być jednym z czynników napędzających poparcie dla PiS-u. Ale nie jestem w stanie tego jednoznacznie ocenić.
Wracając do samego terminu „postkomunizm” i deklaracji prezydenta, że w 2025 roku się on skończył - nie zawsze myślimy o tym samym, używając tego pojęcia.
Jest narracja, że Okrągły Stół był „układem”, że komuniści nie zostali rozliczeni. To dla mnie jałowy spór po ponad trzydziestu latach — nie pomaga zrozumieć dzisiejszej rzeczywistości.
Ustroje podobne do postkomunizmu pojawiają się tam, gdzie załamuje się demokracja i państwo prawa — nie muszą mieć genezy komunistycznej. Niepokojący jest powrót idei rządzenia poza instytucjami i przekonania, że sądy i instytucje ograniczają władzę w sposób niedopuszczalny. To było sednem postkomunizmu.
Gościem programu „O tym się mówi” był dziś profesor Fryderyk Zoll z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu w Osnabrück.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
20:06
100 mln zł dla strażaków i 38 mln dla szpitali. Na karetki, wozy strażackie i sprzęt ratunkowy
-
19:35
Rzyki koło Wadowic: ok. 75 narciarzy uwięzionych na wyciągu narciarskim. Zakończono ewakuację
-
19:26
Czy mamy do czynienia z kampanią przeciwko niezależności w sztuce?
-
19:18
Catering dietetyczny w Nowym Sączu dla rodzin: czy wspólna dieta pudełkowa to dobry pomysł na zdrowe odżywianie?
-
19:05
Rowerek stacjonarny – domowy trening, który nie wychodzi z mody
-
18:25
„Jestem 96. w kolejce”. Kierowcy pytają o Strefę Czystego Transportu
-
17:25
Czym naprawdę jest postkomunizm? Prof. Zoll: to nie PRL, to sposób rządzenia
-
16:32
Pogoda i ceny nie odstraszają. Zakopane pełne turystów przed sylwestrem
-
15:05
Potrójne zabójstwo w Barcicach: kolejne trzy miesiące aresztu dla podejrzanego
-
15:00
Sylwester w Radiu Kraków. Trzy anteny, trzy muzyczne światy
-
13:54
Gigantyczne kolejki na infolinii Strefy Czystego Transportu w Krakowie
-
13:53
W Krakowie ruszyła zbiórka choinek w doniczkach. Zostaną posadzone na terenach miejskich
-
13:46
Niepołomicka pastorałka, która połączyła miasto
-
13:42
Oszustwo na fałszywe inwestycje. Seniorka z Krakowa straciła 850 tysięcy