Zdaniem Grzegorza Stawowego ważną kwestią dotyczącą powstawania nowej zabudowy jest dyskusja na temat wskaźnika miejsc postojowych:

Od 2015 roku mamy ustalony w Krakowie wskaźnik parkingowy na 1,2 miejsca postojowego na każde nowo budowane mieszkanie, dwa miejsca na dom jednorodzinny, ale ewentualnie jedno na mieszkanie jeżeli jest w domu jednorodzinnym. W Śródmieściu pół miejsca postojowego na jedno mieszkanie. Jadąc dzisiaj do Radia Kraków, usłyszałem, że wskaźniki parkingowe powinny być zlikwidowane. Ja osobiście się z tym nie zgadzam, bo ta ustawa dopuszcza korekty, zmienia pewne regulacje dotyczące lokalizacji parkingów. Proszę sobie wyobrazić, że powstaje blok, który nie ma miejsc postojowych, to gdzie ci ludzie parkują samochody? Wszędzie wokół. Jak się rozmawia z deweloperami, to mówią, że generalnie sprzedają około 40% miejsc postojowych w nowo wybudowanym budynku, reszta rozchodzi się z biegiem czasu, czasami trochę zostaje, ale jednak to oznacza że co najmniej połowa nowych nabywców mieszkań potrzebuje miejsca postojowego. Druga rzecz to są odległości. Ta ustawa zmienia odległości od granicy działek. To jest kluczowa sprawa, ponieważ mamy problem z zagęszczeniem zabudowy deweloperskiej, bardzo blisko siebie stoją budynki. To jest kwestia tak zwanej linii światła. W Krakowie zgodnie z prawem budowlanym budynek nie może zacieniać sam siebie. Jak mieszkańcy sobie zobaczą na zdjęcia budynków nowych osiedli, one wyglądają jak pieczątka, mają takie trzy boki są w kształcie litery U, to jest budynek, który sam siebie nie zacienia i to jest dramat ludzi, którzy kupują w tych blokach mieszkania, dlatego że mają hałas i nie mają słońca.



Mariusz Kękuś podkreślał, że sprzeciwia się temu, co dzieje się w Krakowie, jeśli chodzi o zabudowę:



Od kilkunastu lat osiedla są całkowicie źle projektowane. Zgadzam się z tym, co mówi Grzegorz Stawowy, nie wyobrażam sobie żeby miejsc parkingowych nie było do budynków, to byłaby katastrofa dla mieszkańców, dla osób które mają lokale użytkowe. Do każdego przyjeżdżają goście, to musi odbywać się sposób cywilizowany. To, że patodeweloperka jest w Krakowie, to wiemy od kilkunastu lat. Odległość między budynkami trzy metry czy cztery metry kiedy budynek jest czterokondygnacyjny to faktycznie jest patologia. Stare osiedla budowano w taki sposób, że między blokami była odległość kilkadziesiąt metrów, nikomu to nie przeszkadzało, te stare osiedla naprawdę są dobrze zaprojektowane - tam jest zieleniec, plac zabaw, infrastruktura. Na tych nowych osiedlach po prostu dopychaa się mieszkania kolanem na siłę. Z kolei na peryferiach miast – mam na myśli Swoszowice, Wróblowice, Piaski Wielkie, Kosocice, Opatkowice - blokuje się ludziom możliwość zabudowy na działkach rodzinnych i dla mnie to też jest niepojęte. W mieście, w centrum maksymalizuje się zyski na zasadzie takiej że daje się możliwość deweloperom zabudowy na maksa, a w osiedlach peryferyjnych ludzie nie mogą się budować na rodzinnych działkach które odziedziczyli po przodkach. Moim zdaniem to trzeba zmienić.

Przepisy ustawy o patodeweloperce mają poprawić komfort mieszkańców inwestycji deweloperskich. Przewidują m.in., że minimalna odległość od granicy działki w przypadku budynku wielorodzinnego o wysokości ponad 4 kondygnacji naziemnych będzie wynosiła 5 metrów a nie 4 m.

Ustawa o patodeweloperce miała wejść w życie początkowo 1 kwietnia, ostatecznie wszystko przesuwane jest na 1 sierpnia.