Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Koalicji Obywatelskiej, Bogusławem Sonikiem.

Od 5 lutego obowiązuje embargo na rosyjskie paliwa. Było sporo obaw o olej napędowy, który w Europie stanowi podstawę transportu i logistyki. Obawy się potwierdzają? Są niepokojące informacje?

- Zawsze przy takich decyzjach pierwsze dni, tygodnie są trudne do opanowania. Nie wszyscy są przygotowani. Na pewno wiele spraw będzie do załatwienia. Popatrzmy na gaz. Do Belgii sprowadzany jest gaz skroplony z Rosji. Takie zdarzenia będą miały miejsce. Potrzeba czasu. Miejmy nadzieję, że będzie to kolejne uderzenie w imperialną politykę Putina.

Jednocześnie mamy zwłokę związaną z kolejnym pakietem sankcji. Komisja Europejska nie przedstawiła wciąż projektu. Co się dzieje? Górę biorą partykularyzmy?

- Zawsze… Jak pan popatrzy na opinię publiczną i polityków w Europie Zachodniej, widać zaniepokojenie wzrostem cen, wzrostem cen energii. Śledzę to we Francji. Tam piekarnie prowadzą działalność 2-3 dni w tygodniu, bo są za duże koszty energii. Jest żonglowanie między wzrostem cen i obawą kryzysu u polityków a chęcią sprostania zadaniu, jakim jest osłabienie Rosji. Jest też hamulcowy w Budapeszcie.

Jest element nacisku na MKOl, który chce dopuścić Rosjan i Białorusinów do rywalizacji sportowej?

- Poszczególne komitety krajowe powinny występować. Polska i kraje bałtyckie są jednoznaczne. Potrzeba większych federacji do nacisku. Na Wimbledonie Anglicy zdecydowali, że nie będzie Rosjan i Białorusinów. Decyzje podejmuję komitety olimpijskie. W sporcie jest nieco inna logika niż w polityce.

Co kryje się za tym „odejściem od dyskryminacji sportowców ze względu na narodowość”, jak podaje MKOl?

- Tam były potężne pieniądze z Rosji w związkach sportowych i MKOl. To się kryje. Jest też przekonanie… Trudno wszystko sprowadzać do pieniędzy. Jest próba przekonania, że sport powinien być apolityczny. Jednak wszystkie reżimy wykorzystują sportowców do celów propagandowych. W Ukrainie już zginęło około 200 sportowców broniących swojego kraju.

Jak pan przyjmuje dyskusję o organizacji w Polce i na Słowacji Zimowych Igrzysk w 2034 roku? Poprad i Zakopane miałyby być gospodarzami.

- Bardzo dobrze. Trzeba rzucać wielkie wyzwania i korzystać z szans. Kiedyś iluzorycznym pomysłem było, że w roku 2000 Kraków będzie stolicą kultury europejskiej. Udało się. Był sukces. Takie wyzwania pozwalają pracować wyobraźni i tym, którzy chcą poprawiać infrastrukturę, tworzyć nowe miejsca sportu i rozwijać sport wśród młodzieży.

Da się to zrobić bez Krakowa?

- Kraków nie powinien być z tego wyłączony. To jednak decyzja władz Krakowa, żeby naciskały. Część sportów zimowych można tu rozegrać. Dojdą te miasta pewnie do porozumienia.

Koalicja Obywatelska zaczyna przygotowania do samodzielnego startu w wyborach. Rozumiem, że telenowela o wspólnej liście trwa. Co zmienia w budowie wspólnego bloku oficjalna współpraca PSL i Polski 2050?

- Dobrze. Niech się łączą partie opozycyjne, które są bliżej siebie. Wczoraj było posiedzenie klubu PO. Tam padła jasna odpowiedź i propozycja. Dość kołatania do drzwi różnych koalicjantów. Jeśli do tej pory jasno nie odpowiedzieli, że chcą iść razem z PO, zaczynamy własny marsz i prekampanię. Wrócimy do pomysłu Grzegorza Schetyny, To wyjazdowe posiedzenia klubu parlamentarnego PO w każdym województwie. Marsz do przodu. Ci, którzy będą się chcieli przyłączyć do PO, droga będzie otwarta. Koalicja Obywatelska nie ma co dłużej czekać. Szykuje własny start.

Co z panem? Pana strat z list PO stoi pod znakiem zapytania po dyskusjach ws. spraw światopoglądowych. Są spekulacje, że miałby pan trafić na krakowską listę PSL.

- Ja jestem spokojny. Jestem politykiem, który miał bardzo dobre wyniki z dalekich miejsc w poprzednich wyborach. Moja obecność w polityce będzie pewnie jeszcze przydatna. Mamy czas, żeby się zastanowić. Zmienne są losy różnych decyzji PO i przewodniczącego. Poczekam spokojnie na rozwój sytuacji.

Czyli na razie pan nie zaprzecza, nie potwierdza i jest stan oczekiwania?

- Tak.