Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem niezrzeszonym, Bogusławem Sonikiem.
Oficjalnie ogłoszona decyzja o wystąpieniu pana z PO była wczoraj tematem wielu doniesień medialnych. W wypowiedzi dla Radia Kraków mówił pan, że ostatecznym argumentem było to, iż każdy, kto chce być na listach PO, musi się zdeklarować w sprawie światopoglądowej. Dla pana było to nie do przyjęcia. Chodzi tu o ten warunek sformułowany przez Donalda Tuska we wrześniu 2022 roku, że dla przeciwników aborcji na życzenie nie będzie miejsca na listach PO?
- Tak. Zdecydowanie. Powtórzył niedawno ten sam argument. PO zawsze szczyciła się gromadzeniem ludzi z różnych stron, od lewa do prawa, budowaniem konsensusu. Takie stawianie sprawy jest nie do przyjęcia.
To się zmieniło? PO jest inną formacją niż ta, którą pan współtworzył?
- Zdecydowanie tak. Jak sięgniemy do deklaracji krakowskiej, która jasno sytuowała PO jako centroprawicową siłę o liberalnym podejściu do gospodarki, to tak. Odchodzą od tego.
Na polskiej scenie politycznej jest teraz ugrupowanie z takim światopoglądem, w który pan mógłby się wpisać?
- Scena jest wielobarwna. Na pewno można znaleźć formacje, które sytuują się w centrum i nie oczekują od swoich członków radykalnych oświadczeń w sprawach światopoglądu.
Jakie ugrupowania spełniają te warunki?
- Najbliżej sięgając, jest to ugrupowanie, które teraz się łączy do wyborów. To PSL i Polska 2050.
Co dalej z pana karierą polityczną? Ma pan plan?
- Z dnia na dzień takich decyzji się nie podejmuje. Nie odchodzę z PO, żeby od razu gdzieś lądować. Nie ma na razie żadnych takich rozmów.
Planuje pan zostać w polityce?
Bakcyl polityczny, który mam od wielu lat… Opozycja demokratyczna też była zaangażowaniem społeczno-politycznym. Mam zamiar zostać aktywnym w tej sferze.
Może samorząd i fotel prezydenta Krakowa?
- Nie. Niech się młodzież teraz stara o to, żeby się wypromować, pokazać, co chcą zrobić w Krakowie i wygrać wybory.
Może w ogóle we współczesnej polityce nie ma miejsca na przywiązanie do konkretnego systemu wartości? Może sięga się po dowolny zestaw, kiedy chce się pozyskać jakiś elektorat?
- Przykład włoskiej polityki aktualnie jest inny. Gdy szefowa rządu jednoznacznie opowiedziała się po jednej stronie światopoglądowej, wygrała wybory. Polityka nie może polegać tylko na kierowaniu się sondażami. Nie może to być korporacja zarządzająco-administrująca. Polityka powinna być tym, co pokazuje wartości.
Jak zagłosuje pan ws. zmian w składzie TK? Jest to niezbędne do orzekania. Trwa tam pat. PiS złożył w Sejmie projekt ustawy ws. usprawnienia działalności TK. Chodzi o zmniejszenie minimalnej liczby sędziów potrzebnych do zwołania zgromadzenia ogólnego i określenie pełnego składu TK do 9 sędziów. Ma to być sposób na przełamanie pata paraliżującego pracę Trybunału. Poprze pan to? Trzeba odblokować Trybunał?
- To jest skandaliczna sytuacja, którą stworzył obóz rządzący PiS. On powinien to rozwiązać. Opozycja będzie się trzymać z dala od tego. To ich sprawa, oni stworzyli problem. TK musi funkcjonować. Fakt, że kilku sędziów nie może się porozumieć z powodów personalnych, jest naganny.
Na ocenę TK czeka skierowana przez prezydenta nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. Ten projekt traktuje się jako narzędzie do odblokowania środków z KPO. Wczoraj w TK nie udało się rozpocząć pracy nad tą ustawą. To pilne, żeby ten problem rozwiązać?
- Zdecydowanie. Polacy czekają na środki, które dawno powinny pracować na naszym rynku i wspomagać gospodarkę. Jak najbardziej. Ci, którzy stworzyli problem, muszą go rozwiązać.
Rozumiem, że nie w ten sposób? Nie automatycznie zmniejszając liczbę członków?
- Muszą to rozwiązać własnymi głosami.
Wierzy pan, że środki z KPO uda się odblokować i ewentualne przyjęcie nowelizacji ustawy, którą do TK skierował prezydent, rozwiąże problem?
- Przed wyborami się według mnie nie uda. Te środki nie popłyną. To jest kwestia, która będzie rozwiązana po wyborach.
Są sygnały z Brukseli, że Polakom coś się udaje. Wczoraj cały polski obóz w Brukseli mówił o sukcesie ws. limitów emisji metanu. Unia nakładała bardzo restrykcyjną normę, która by mogła być zabójcza dla polskich kopalń. Ostatecznie udało się podnieść normę z pół tony dopuszczalnej emisji na tonę wydobytego węgla do bodaj 5 ton. Bruksela mięknie w polskich sprawach? Polacy nauczyli się budować skuteczne koalicje?
- Należy odejść od spojrzenia, że w Brukseli jest spisek przeciwko Polsce. Jest niechęć do takich formacji, jaka rządzi w Polsce, zdarza się obstrukcja, ale nie jest tak, że wszystko jest blokowane. Przykładem jest decyzja, o której pan mówi.
Wkrótce ważna decyzja. Myślę o forsowanym przez Niemcy pomyśle zmiany zasad głosowania w strategicznych sprawach. To będzie trudna batalia. Mówi się o podejmowaniu decyzji większością kwalifikowaną w kwestiach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE. Dziś wymagana jest jednomyślność. Polskie MSZ wydało oświadczenie, w którym czytamy, że polska polityka w Unii będzie zmierzać do obrony zasady jednomyślności. Deklarację uda się wcielić w życie? Polskę stać na zablokowanie propozycji Niemiec?
- Tego nie wiem. Ja popieram stanowisko polskiego MSZ. To krocząca próba federalizacji Unii. Nie ma przyzwolenia obywateli na to. Oni cenią sobie państwa narodowe i niezależność. Tu bym był przeciw takiej propozycji brukselskiej.
Ten wielonarodowy sprzeciw będzie na tyle silny, żeby zablokować propozycję Niemiec? Olaf Scholz mówił głośno, że to klucz do przyszłości Unii.
- Olaf Scholz mógłby się wykazać większą empatią wobec agresji na Ukrainę i rozpocząć prawdziwą pomoc militarną dla walczącej Ukrainy, nie marzyć o federalnej Unii, które by miała być podporządkowana Berlinowi.
Decyzja w tej sprawie będzie rozstrzygnięciem, jaka będzie Unia przyszłości? Będzie to Unia z dyktatem dużych państw, czy może taka, jakiej chce Polska, gdzie każdy ma wpływ na decyzję? To przełomowy moment?
- Na pewno. Decydowanie w sprawach zagranicznych jednym głosem zmierza do tego, o czym pan mówi, o czym marzy Olaf Scholz. Małe kraje Unii mają interesy w tym, żeby otrzymywać środki. Nie będzie łatwo uzyskać wsparcie, które by blokowało takie marzenie Berlina.