Trudno odmówić logiki rozważaniom niektórych grup wczesnochrześcijańskich, które dziś (upraszczając nieco i wkładając wiele różnych nurtów do jednego ideowego worka) nazywamy gnostykami.
Jak przypomina prof. Przemysław Piwowarczyk z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego:
„gnostycyzm to nie jedna religia, to właściwie w ogóle nie jest religia. Jest to pewne pojęcie współczesne, które obejmuje cały szereg grup o bardzo różnym programie doktrynalnym”.
Mało tego, niewykluczone, że niektóre znane nam dziś pisma gnostyckie – a czytamy w nich na przykład, że Jezus nigdy nie zstąpił na ziemię, że był tu tylko pozornie, by przekazać grupce wybranych tajemną wiedzę, albo że prawdziwe zbawienie dostępne jest tylko „pneumatykom”, osobom świadomym boskiej cząstki, która w nich drzemie – były tylko zapisem teologicznego eksperymentowania, w który niekoniecznie bezwarunkowo wierzyli nawet autorzy tych pism…
Prof. Piwowarczyk: „jest to całkiem prawdopodobne, bo jesteśmy w II, III wieku, to jest ten okres, w którym eksperymentowano z teologią. Być może niektóre z tych tekstów są właśnie pewnymi teologicznymi doświadczeniami, próbami zrozumienia dobra i zła, pochodzenia zła, kwestii zbawienia. Te teksty są bardzo różne. Historycy religii wyróżniają pewne szkoły, nurty gnostyckie, ale nawet w obrębie jednego nurtu nie ma dwóch tekstów, które reprezentowałoby dokładnie ten sam system”.
Jak więc definiujemy gnostycyzm?
Prof. Piwowarczyk: „gnostycy to chrześcijanie, którzy na bardzo wczesnym etapie rozwoju tej religii (koniec I, II i III wiek n.e.) eksperymentują z teologią”.
Te eksperymenty prowadziły ich do uznania, że świat cielesny jest światem złym, rządzonym przez złe bóstwo. Istnieje jednak świat duchowy – dobry, do którego niektórzy z ludzi mogą trafić po śmierci, pod warunkiem, że posiądą wiedzę o tym, że jest w nich „boska cząstka”, a także wiedzę o tym, gdzie się udać, jak się zachowywać, co mówić podczas swojej pośmiertnej wędrówki.
Tę wiedzę apostołom miał przekazać Jezus, później została ona zawarta w gnostyckich pismach. Nie mniej ważne od tych zapisków były też dostępne wyłącznie wybranym rytuały, które miały zbliżać do zbawienia.
Właśnie ta elitarność, brak powszechnej dostępności, jest najbardziej widocznym elementem odróżniającym gnostycyzm od innych nurtów wczesnego chrześcijaństwa.
Prof. Piwowarczyk: „nie każdy gnostykiem mógł zostać. Nurty te zakładały pewne wybraństwo. W wersji Walentyna – jednego z najważniejszych gnostyckich myślicieli – ludzkość jest podzielona na grupy. Są ludzie materialni – »hylicy«, przez niektórych zwani ludźmi cielesnymi (»somatykami«), którzy żadnego zbawienia nie dostąpią. Nie mogą. Są »psychicy«, którzy mają pewien potencjał, mogą dostąpić zbawienia cząstkowego. Są wreszcie »pneumatycy«, którzy niejako z urodzenia są predestynowani do tego, aby zostać zbawionymi w pełni. Oni właśnie mają w sobie cząstkę »boskości«. Często w tym kontekście używa się metafory iskry. »Pneumatycy« muszą tylko tę »boską iskrę« w sobie obudzić”.
Ważnym pojęciem z gnostyckiego słownika teologicznego jest pojęcie „eonów”, które tworzą „pełnię boskości”. Różne nurty rozpoznawały różną liczbę „eonów”, większość gnostyków zgadzała się jednak co do faktu, że one istnieją.
Prof. Piwowarczyk: „eony to są wyodrębnione z pierwotnego bóstwa pewne jego postaci, pewne jego aktywności, pewne aspekty, które jednak nie uczestniczą w pełni w tej boskiej doskonałości. Ważne jest też, że te eony nie odbierają kultu. To jest po prostu opis pewnej rzeczywistości”.
Rzeczywistości trudnej do zdefiniowania, bo jedną z bardzo niewielu cech wspólnych dla wszystkich grup gnostyckich jest to, że ich systemy są niezwykle skomplikowane.
Prof. Piwowarczyk: „ci, których dzisiaj nazywamy gnostykami, uważali, że na początku istniał jeden Bóg, jedna pierwotna zasada. Później działy się różne rzeczy... Setianie na przykład uważali, że ta pierwotna zasada podzieliła się na trzy, później następowały kolejne podziały – efekt tych podziałów to właśnie »eony«”.
Obowiązuje tu „system zstępowania”, którym rządzą konkretne zasady – najważniejszą jest ta, że „im dalej są te eony, im dalsze pokolenie od tej pierwotnej zasady, tym one są niejako słabsze, mniej wiedzą o tym pierwotnym źródle, są też coraz bardziej podatne na jakiś błąd, na »poruszenie emocji«”.
W wyniku takiego „błędu”/„poruszenia emocji” powstała według gnostyków istota niższego rzędu – demiurg przez wielu gnostyków utożsamiany z Bogiem Starego Testamentu. To stwórca świata fizycznego, pełnego zła i niedoskonałości. Bóg-stwórca również jest niedoskonały, ale nie zdaje sobie z tego sprawy.
Prof. Piwowarczyk: „bardzo często w tekstach gnostyckich pojawia się auto-proklamacja tego demiurga – »ja jestem Bogiem i poza mną nie ma innego«. I to jest właśnie objaw jego niewiedzy. O tym, że to nie prawda wiedzą natomiast ci, którzy mają wspomnianą już »boską iskrę«”.
Natura tych szczęśliwców – „pneumatyków” jest doskonalsza niż natura demiurga. On sam przez niektórych uważany za istotę tylko niedoskonałą, przez innych postrzegany był jako bóstwo złe, świadomie działające na szkodę ludzi.
Wielu gnostyków czciło więc mityczne postaci negatywnie przedstawione w Biblii – był cały nurt „kainitów”, były nurty czczące węża/szatana, który nakłonił Ewę do zerwania jabłka z drzewa poznania dobra i zła, byli też tacy, dla których bohaterem był Judasz.
Gnostycyzm przetrwał do IV wieku n.e., rozproszone grupki nieustannie eksperymentujących myślicieli nie miały szans na rywalizację z bardziej zdyscyplinowanym w doktrynie, a przede wszystkim uznanym przez Konstantyna za legalną religię cesarstwa chrześcijaństwem głównego nurtu. Historycy i religioznawcy są jednak zgodni co do faktu, że gnostycy wywarli duży wpływ na Kościół.
Prof. Piwowarczyk: „ten wpływ widoczny jest zwłaszcza w kwestii określenia jedyności bóstwa. Ireneusz z Lyonu, najbardziej znany krytyk gnostycyzmu, uważał gnostyków za politeistów i zwracał uwagę na jedność chrześcijańskiego Boga. Podobnie myślało wielu teoretyków Kościoła w II i III wieku. Bez wątpienia śmiały eksperyment gnostyków wpłynął na doprecyzowanie doktryny jednego Boga i Trójcy świętej”.