Jak patrzy pan i pana koledzy z Konfederacji na to, co się dzieje z protestami wyborczymi teraz, to rozsiadają się państwo wygodnie w fotelu i popcorn otwierają?
- Bardziej rozsiadamy się i myślimy, o co chodzi. Wybory odbyły się w sposób prawidłowy. Jak ktoś teraz podważa ich wynik, unosi się w oparach absurdu. Wybory raczej odbyły się w sposób prawidłowy.
Obie te główne siły polityczne zarzucają sobie wzajemnie już od dawna zbrodnie na demokracji. Państwo mogą obserwować spokojnie i przygotowywać się do przyjęcia władzy?
- Nie wiem, czy spokojnie. W polityce jest zasada, gdzie dwóch się bije, tam trzeci traci. Jak jest polaryzacja, dla nas nie jest to korzystne. Przyglądamy się działaniom opcji rządzącej z Romanem Giertychem na czele, który w absurdalny sposób chce podważyć wynik wyborów. To jednak raczej nie jest możliwe.
Pan zdaniem Sąd Najwyższy przeliczy ponownie te 1472 komisje, o które wnioskuje Adam Bodnar?
- Sąd Najwyższy może to zrobić, ale nie wiem, jaka będzie decyzja. Wiem, że nie zmieni to wyniku wyborów.
Jeśli Sąd Najwyższy nie zgodziłby się na oględziny głosów z tych komisji, to czy Adam Bodnar powinien swoim prokuratorom to zlecić? Chyba może?
- Właśnie wydaje mi się, że nie może.
Wszcząć śledztwo wystarczy i już.
- Tak. Pytanie, jaka będzie wartość przeliczenia tych głosów. Gdzie one teraz są? W piwnicach urzędów miast. Dostęp mają pracownicy, konserwatorzy, ludzie z zewnątrz. To by była loteria, takie liczenie na nowo.
Wczoraj Sławomir Mentzem spotkał się z prezydentem-elektem i napisał na portalu X, że zapowiada się owocna współpraca ponad podziałami dla dobra naszego kraju. Są tacy i wcale jest ich niemało, którzy mówią, że Karol Nawrocki to będzie bardziej prezydent Konfederacji niż PiS. To prawda?
- Chciałbym wierzyć, że Karol Nawrocki będzie prezydentem wszystkich Polaków, który będzie realizował dobre postulaty. Postulaty Konfederacji są dobre, zwłaszcza patrząc na kampanię prezydencką w II turze. Sławomir Mentzen zaprosił do siebie obu kandydatów.
Ile to tych milionów odsłon było? 10?
- Bardzo dużo. Przeszło 10 milionów osób to widziało. To Karol Nawrocki był kandydatem, który podpisał deklarację Sławomira Mentzena. Skoro się zgodził z tymi postulatami, liczymy, że będzie to realizował.
Jak państwo radzą sobie z tym, że jedno z głównych haseł z kampanii Sławomira Mentzena okazało się jawnie nieprawdziwe i fałszywe? Chodzi mi o hasło, że jedynie Sławomir Mentzen może wygrać z Rafałem Trzaskowskim w drugiej turze.
- Nie. My prezentowaliśmy to hasło podczas debaty w Republice, że Sławomir Mentzen ma dużo większe szanse. To nam wynikało z badań. Jeśli Karol Nawrocki wygrał, Sławomir Mentzen by to zrobił z większą przewagą.
Dlaczego Karol Nawrocki wygrał z Trzaskowskim?
- Względów było kilka.
Dlatego, że poparł go Mentzen?
- Nie tylko. Cała prawica. Sławomir Mentzen nie udzielił wprost poparcia Karolowi Nawrockiemu. 86% wyborców Konfederacji poszło na wybory i zagłosowało na Karola Nawrockiego. To ich świadomy wybór.
W sobotę bodajże, w ciszy wyborczej, Sławomir Mentzen opublikował taki wpis: „Idźcie, pokażcie jak ich nienawidzicie”. Coś takiego, z pamięci cytuję.
- Może chodziło o cały duopol PiS-PO? Karol Nawrocki wygrał z Rafałem Trzaskowskim przez jego błędy i błędy jego sztabu. Było kilka kardynalnych błędów, jak wywiad Donalda Tuska w Polsacie, gdzie powoływał się na Jacka Murańskiego. Było pokazanie swojego odklejenia, gdzie poszli do DPS i dali worek ziemniaków. To było splunięcie w twarz. Ludzie to ocenili.
Obecny Sejm dotrwa do końca kadencji?
- Wydaje mi się, że mimo wszystko tak. Chodzą słuchy, że może się wcześniej skoczyć, ale Donald Tusk zrobi wszystko, żeby tak nie było.
W kolejnym rządzie będzie Konfederacja?
- Nie da się stworzyć rządu w 2027 roku bez Konfederacji.
Tego jeszcze nie wiemy.
- Nie da się. Obecny układ na to wskazuje. Liczymy, że będziemy mieć realny wpływ na losy kraju.
Sławomir Mentzen wiele razy deklarował, że chce być ministrem finansów. To jest dobry pomysł, skoro nie był w stanie dopilnować finansów w swojej partii? Nowa Nadzieja nie złożyła w terminie sprawozdania finansowego za ubiegły rok i Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do sądu z wnioskiem o wykreślenie partii z ewidencji, czyli po prostu o likwidację tej partii.
- To nie jest prawda.
Tak twierdzi PKW.
- PKW tak twierdzi, ale rozstrzygnie sąd. Czekamy na tę decyzję. Jak będzie dla nas niekorzystna, odwołamy się. My uważamy, że trwaliśmy w terminach i nic się nie stanie.
Jeszcze chyba się tak nie zdarzyło, żeby sąd podzielił zdanie partii, a nie Państwowej Komisji Wyborczej. Jeśli zostaniecie zlikwidowani, to co wtedy?
- Jest szereg innych instrumentów, które pozwalają partii dalej trwać. Zlikwidowanie partii w Polsce jest bardzo trudne.
Szczególnie, że pieniądze zostaje Konfederacja, a nie Nowa Nadzieja.
- Nie czerpiemy subwencji. To ma uderzać w nas wizerunkowo, a nie realnie.
A jak sobie pan wyobraża współpracę liberalnej partii… No przecież jesteście liberałami, prawda?
- Konserwatywnymi liberałami.
Ale gospodarczymi liberałami?
- Tak.
Jak wyobraża sobie pan współpracę w kolejnej kadencji z Prawem i Sprawiedliwością, czyli z socjalistami gospodarczymi? Jak to będzie? Nie będzie żadnych nowych socjalnych dodatków, benefitów, kolejnych emerytur, czy będą cięcia? Podatki nowe? No nie może być nowych podatków, skoro państwo kazali Karolowi Nawrockiemu podpisać, że ich nie będzie
- Współpracę z PiS wyobrażam sobie tak samo, jak z KO. Trzeba zachować symetryzm. Nie wpadniemy w ramiona PiS dwa lata przed wyborami. Będziemy opcją, która będzie negocjowała z oboma opcjami. Jakbyśmy się zadeklarowali, że będziemy z kimś rządzić, ich warunki byłyby nijakie. Pewnie byśmy nie mieli wpływu na nic.
Rozumiem, że nie odrzucają państwo możliwości współpracy z PiS. Sam pan to przed chwilą powiedział. No to jak to jest możliwe teoretycznie do pogodzenia, liberalizm i socjalizm?
- Muszą być twarde warunki w koalicji. Jak nie będzie realizacji naszych postulatów, nie wejdziemy w to. Nie będzie nowych programów socjalnych. Nie będzie rozbuchanych wydatków na transfery do kieszeni podatników, nie będzie przekupywania ich za ich pieniądze. To nie jest możliwe w takiej koalicji.
To na koniec sprawa, która budziła najwięcej nerwowości chyba w obozie Sławomira Mentzena w tej ostatniej kampanii, czyli słynna „piątka” z 2019 roku. Zacytuję znowu. „Nie chcemy Żydów homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. Zacytuję też jeszcze inną wypowiedź poprzedzającą, to był taki ciąg. „Postawiliśmy na emocjonalny przekaz, ponieważ zrozumieliśmy, że nieważna jest merytoryka, nieważny jest program, ważne są emocje. To emocje napędzają wyborców”.
- Dziwię się, że nie w kampanii jest przytoczona ta piątka.
Była przecież przytoczona wiele razy. Pan nawet na Twittera wrzucił zdjęcie dziennikarki TVP z wyrzutami, że pytała o to.
- Tak. Dziwię się, że poza kampanią to jest. Wtedy zwykle ten argument jest przypomniany. Trzeba przyznać, że to nie był nasz program polityczny. On to mówił wiele razy. To był element wykładu o marketingu politycznym.
Teraz państwo też stawiali na emocjonalny przekaz.
- Która partia nie stawiała na emocjonalny przekaz?
Czyli jest już tak w polityce, że tak naprawdę polityka się nie liczy, program się nie liczy? Chodzi o to, żeby te emocje podburzyć tak, żeby ludzie zagłosowali tak jak chcemy?
- 20 lat rządów PO i PiS nauczyły nas, że te dwie partie grają emocjonalnym przekazem, tworząc polaryzację między sobą. Oni udają, a mają podobne programy. Oni nauczyli Polaków tego, że emocje odgrywają główną rolę.
Inne partie nauczył też, że tak się wygrywa wybory?
- Tak. Jak chcemy wygrać wybory, musimy działać na zasadach naszych konkurentów.