Był pan wśród tych parlamentarzystów, którzy zgotowali w Sejmie owację Robertowi Bąkiewiczowi, kierującemu Ruchem Obrony Granic?
- Nie byłem na tym spotkaniu. Nie uczestniczyłem w tej owacji, ale większość tych działań... Sama idea, czyli pilnowanie granicy, jest zasadne. To nasz interes narodowy, żebyśmy miel kontrolowane zjawiska migracyjne.
Ale są to zadania dla służb odpowiednich, a nie dla samozwańczych grup, w tym wypadku dla Ruchu Obrony Granic.
- Jak się okazuje, że państwo sobie nie radzi, to nie może się posiłkować inicjatywami obywatelskimi? Chodzi o pobieranie informacji, sygnałów. Imigracja jest tak ważnym tematem dla krajów Europy, że wydaje się słuszne słuchanie głosu społeczeństwa. Nie uważajmy, że wiemy najlepiej, gdyż wiemy, że obecna władza sławiła się wożeniem imigrantom pizzy na granicę.
Trochę się zmieniło też, bo to mówimy o granicy z Białorusią...
- Tak, ponieważ była presja.
W Zamościu, gdzie odbywał się festiwal folklorystyczny, mieszkańcy dzwonili do straży miejskiej, bo po mieście włóczą się niby migranci. Pod adresem artystów leciały wulgarne wyzwiska. Wcześniej to samo działo się w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie przyjechał zespół folklorystyczny z Senegalu. Kto odpowiada za tę eksplozję nienawiści do obcych?
- Musimy oddzielić ocenę takich ekscesów od merytorycznej dyskusji nad tym tematem. Nie podpiszemy się pod pewnymi ekstremalnymi zjawiskami. Czasami są prowokacje, żeby zaciemnić dane zjawisko. Polska wymaga kontrolowania ruchu na granicach. To ewidentne. Sama władza tak postępuje teraz. Odrzućmy takie sygnały i niemądre zachowania od merytorycznej dyskusji, co zrobić, żeby polska granica była chroniona. Regiony turystyczne są wrażliwe na zjawiska imigracyjne. Na Lesbos, na Krecie był drastyczny spadek ruchu turystycznego, bo pojawili się migranci. Musimy to podkreślać. Pojawienie się migrantów w rejonach turystycznych to spadek turystów. Musimy być czujni.
Skoro pan mówi o zachowaniach mądrych i niemądrych, to zachowanie posłanki Krupki, która publikowała filmy z turystami w Krakowie i pisała, że imigranci nocą zalali Kraków, to było zachowanie mądre czy niemądre?
- Nawet jak była to pomyłka, był to jeden występek. Powinniśmy wtedy mówić, że nie należy pokazywać nielegalnych migrantów?
W przyszłym miesiącu w Zakopanem odbywa się Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich, także proszę uważać. Może lepiej nie zapraszać posłanki Krupki na przykład?
- Posłanka Krupka sama wie, że lekkomyślnie posłużyła się zdjęciem, które nie przedstawiało imigrantów. Nawet jak są pomyłki, nie róbmy z tego bicza, żeby nie zajmować się imigracją.
Nie obawia się pan tego, że prędzej czy później takie wyzwiska na przykład usłyszą turyści z Bliskiego Wschodu, którzy upodobali sobie Zakopane?
- Oni dlatego przyjeżdżają do Małopolski i Zakopanego, bo jest bezpiecznie. Oni o północy z dziećmi spacerują po Równi Krupowej. Dlatego jadą do Polski, a nie do Berlina czy Wiednia. Polska jest bardzo bezpieczna. Wszyscy turyści to mówią. Musimy pilnować tego. Nikt nie ma zamiaru zakazywać przyjazdu turystom z Bliskiego Wschodu. Zapraszamy ich.
Mówi pan, że tam, gdzie pojawiają się migranci, tam spada zainteresowanie ruchem przyjazdowym, biorąc pod uwagę turystykę międzynarodową. Z drugiej strony, czy nienawiść wobec obcych, jawne nastroje antyimigranckie, ataki na obcych, jak wpływa na turystykę przyjazdową?
- Wczoraj na Krecie branża turystyczna i mieszkańcy podjęli działania, bo 2000 imigrantów z Libii spowodowało duże negatywne skutki dla turystów. To nie ja mówię, że imigracja zamyka turystykę, ale takie są fakty i cyfry. Musimy dbać, żeby wszyscy przyjeżdżający do naszego regionu czuli się dobrze i nie czuli dyskomfortu. Wszystkie zjawiska przeskalowane, które mówią o nienawiści rasowej i narodowej, trzeba tępić i piętnować.
Ciekawe dane dotyczące Zakopanego publikuje Gazeta Wyborcza. Wskaźniki demograficzne mówią, że w roku 2030 liczba ludności może spaść do poziomu z roku 1938. W ubiegłym roku urodziło się w Zakopanem 150 dzieci, zmarło dwa razy więcej osób. Jakie narzędzia w dłuższej perspektywie mogłyby poprawić demografię w Zakopanem?
- Ten problem demograficzny dotyczy większości regionów turystycznych. W niektórych gminach nadmorskich jest depopulacja o 30% w ostatnich latach. Wiele osób czuje dyskomfort z mieszkania w takim miejscu. Są też wysokie ceny nieruchomości. Wielu młodych mieszkańców się wyprowadza do gmin ościennych, żeby mogli normalnie kupić mieszkanie i żyć. Te osoby często pracują w regionie turystycznym. Turystyka daje miejsca pracy. Mieszkańcy Podhala nie muszą wyjeżdżać na Zachód i dalej. Mają pracę na miejscu. Dlatego takie negatywne zjawiska związane z turystyką powinniśmy jak najbardziej ograniczać i modelować. Natomiast to jest zadanie dla władzy publicznej, czyli dla samorządów i dla państwa.
Są jakieś narzędzia, żeby w jakiś znaczący sposób wpłynąć na tę politykę mieszkaniową? Ponad 20 tysięcy za metr kwadratowy w Zakopanem mieszkania, to jest cena zaporowa w wielu wypadkach.
- Samorządy w takich miejscowościach powinny w miejscach, gdzie są mniejsze ceny, budować osiedla przystępne cenowo, skomunikowane z centrum. Musi być taka oferta, żeby ceny były niższe, czyli mniej atrakcyjne dla deweloperów i najmu krótkoterminowego. Ten najem powoduje, że ceny nieruchomości są wysokie. Hiszpania już ma mechanizmy, które powodują, że nie można wynajmować na osiedlach mieszkaniowych mieszkań krótkoterminowo. Są kontrole. Oczekuję, że w Polsce będą takie przepisy.
Podpisze się pan pod wnioskiem referendalnym w sprawie odwołania burmistrza Zakopanego Łukasza Filipowicza?
- Jestem posłem, przedstawicielem tego regionu. Współpracuję ze wszystkimi samorządami, nawet jak w pewnych kwestiach się nie zgadzamy. Muszę pomagać. Nie neguję prawa do stworzenia referendum… Zdania są podzielone wśród radnych Zakopanego. To prawo demokracji. Myślę, że należy patrzeć obiektywnie. To kilkanaście miesięcy, ta władza ma jeszcze szansę pokazać, że zrobi coś dobrego.
Za inicjatywą referendalną stoi były radny Zakopanego, który startował z listy Prawa i Sprawiedliwości. Czy podziela pan jego opinię, że w Zakopanem źle się dzieje?
- Na pewno w niektórych kwestiach można coś zrobić inaczej. Są jednak rzeczy pozytywne. Są młodzi radni, młody burmistrz. Musi być poprawka na naukę. Jestem w kontakcie z obecną władzą, staramy się współpracować. Takie są zadania posła. Wiele inwestycji sportowych jest procedowanych, cieszę się z tego. Czas pokaże, jaka będzie opinia mieszańców.
Czyli z pana wypowiedzi wynika, że to inicjatywa przedwczesna?
- Nie chcę opiniować tej inicjatywy. Mieszkańcy mają do niej prawo.
Czyli nie chce pan jednoznacznie ocenić działalności obecnych władz?
- Nie chcę i nie powinienem. Współpracujemy z samorządem.