Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z ministrem infrastruktury, Andrzejem Adamczykiem.
Jutro z oficjalną wizytą do Polski przybywa prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Można westchnąć z ulgą, że nareszcie?
- Tak. Wydaje się, że to najwyższy czas. Polska jest państwem, które najbardziej pomaga Ukrainie. Prezydent Ukrainy złoży wizytę, która będzie okazją, żeby rozmawiać o tym, co było i tym, co teraz się dzieje w naszych relacjach, jakie są plany na najbliższe miesiące. To okazja, żeby spowodować, żeby obustronne relacje w kwestii produktów rolnych były właściwie zorganizowane. Pomagamy mocno Ukrainie wyeksportować ich towary, ale to nie może wpływać na naszych producentów i na naszą gospodarkę. Nie może źle wpływać na rolników i ich sytuację. Mam na myśli rynek zbóż.
Na początku roku mówił pan, że ruch w Europie uległ zasadniczej zmianie, że 27 razy więcej zboża z Ukrainy trafia do Polski dzięki infrastrukturze w Polsce. To trudny temat. Pana zdaniem uda się zwiększyć możliwości tranzytowe? Nie można wykluczyć, że wojna może potrwać dłużej i kolejny sezon zbiorów w Polsce i na Ukrainie będzie takich działań wymagał.
- Te perspektywy możliwości transportowych nie są złe. Rozmawialiśmy w ubiegłym tygodniu w gronie ministrów transportu ponad 20 państw. Byli ministrowie 23 krajów na moje zaproszenie. Debatowaliśmy w Rzeszowie. To symboliczne miejsce. To okno Ukrainy na świat, jeśli chodzi o transport. Tam rozmawialiśmy w gronie trzech kontynentów. Mówiliśmy o szlakach komunikacyjnych, kanałach dystrybucji i korytarzach logistycznych. Było wiele ciekawych wniosków, decyzji kierunkowych. One wskazują Europie i światu konieczność dbania o korytarze komunikacyjne. Tym jest Via Carpatia. Łączy to państwa bałtyckie z południem Europy. Wiele o tym mówimy. Budujemy Via Carpatię. To korytarz Trójmorza. To jeden z głównych szlaków komunikacyjnych, który pozwala prowadzić eksport z Ukrainy po zmianie wywołanej wojną. Minister transportu z USA porównała Via Carpatia do pnia wielkiego drzewa, które mając rozłożyste gałęzie, może skomunikować całą Europę Środkową i Ukrainę z wolnym, demokratycznym światem. Potwierdziliśmy sobie w gronie ministrów, że te szlaki muszą zostać udrożnione nie tylko na terytorium RP. Potencjał musi zostać zwiększony w układzie wschód-zachód. Mówimy tu o Słowacji, Czechach, Węgrzech, a także o układzie południkowym – Litwa, Łotwa, Estonia. Z drugiej strony Rumunia, Bułgaria. Rumunia ma najdłuższą granicę lądową z Ukrainą. To też problem Ukrainy i państw południa Europy, żeby nowe korytarze logistyczne były drożne. Potwierdziliśmy sobie w czasie tej ważnej debaty, że nie tylko droga samochodowa Via Carpatia, ale też korytarz kolejowy, który pozwoli w sposób płynny eksportować towary z Ukrainy.
Gdyby się okazało, że rozwiązania, które mają na celu uszczelnienie polskiego rynku, żeby zboże, które miało być przetranzytowane przez Polskę, w Polsce nie zostawało, ale było wywiezione do portów bałtyckich… Jeśli się uda takie rozwiązanie wypracować, to rozumiem, że infrastruktura kolejowa sobie poradzi z tym dużym transportem?
- Infrastruktura kolejowa sobie poradzi. Poradziła sobie z przewozem węgla. Jesienią i późnym latem wróżono, że dojdzie do załamania transportu z wykorzystaniem portów morskich, że nie będzie węgla i Polacy zamarzną. Portowcy i kolejarze dali dowód, że wiedzą, jak to zrobić. Oni mają środki. To wszystko można zrobić. To jest realizowane. Nie jest tak, że ukraińskie zboże nie jest przewożone do portów. Jest też przewożone na zachód Europy. Nie ma problemu, żeby zboże ukraińskie bezpiecznie przejechało przez Polskę, żeby nie trafiło do magazynów w naszym kraju. To czyni złą konkurencję naszym rolnikom.
Wczoraj został ogłoszony przetarg na modernizację fragmentu linii kolejowej 104 Chabówka-Nowy Sącz. To ma być część dużego przedsięwzięcia Podłęże-Piekiełko. Na razie mówimy o odcinku Limanowa-Klęczany. Kiedy z Nowego Sącza do Chabówki i dalej do Zakopanego dojechać zrewitalizowanym, unowocześnionym szlakiem?
- Projekt Podłęże-Piekiełko to ważny projekt dla całej Małopolski, szczególnie dla Sądecczyzny. Widziałem ten projekt robiony już przed I wojną światową. I wojna przerwała proces. Tak samo było przed II wojną. Były zgody, projekty, ale był wybuch wojny. Teraz to zrealizujemy. Tego nie da się zrobić w dwa lata, ale rząd dowiódł, że potrafi przeprowadzić projekty jedno, dwuletnie. Projekty wieloletnie też są przez nas inicjowane. Patrzymy perspektywicznie. 5-6 lat na cały projekt. Nie tylko Chabówka-Nowy Sącz, ale też Podłęże-Piekiełko. Projekt ma dwie części. Podłęże-Piekiełko będzie w nowym śladzie. Jest wiele barier. Drugi projekt to budowa w starym śladzie nowego szlaku Chabówka-Nowy Sącz. Efekt będzie niewyobrażalny. Przejazd Kraków-Limanowa to będzie niewiele ponad 30 minut, do Nowego Sącza około 45 minut. Mam nadzieję, że za 5-6 lat będzie to rzeczywistość, która zmieni relacje transportowe i społeczne. Umożliwi to dostęp do rynku pracy, usług turystycznych. 10-15 lat temu przejazd z Krakowa do Tarnowa był obarczony ryzykiem utkwienia w korkach. Dzisiaj - dzięki A4 - czas przejazdu jest niski i przewidywalny. Co do połączenia kolejowego, najbliższe tygodnie przyniosą kolejne dobre wiadomości. Zaczynamy prace na linii 104. Trzeba o tym mówić i się cieszyć. Rewitalizujemy linie kolejowe. Przywracamy transport kolejowy na godny poziom.
Od wczoraj po kolejnej podwyżce przejazd samochodem osobowym na autostradzie A4 Kraków-Katowice to już 30 złotych. Te ceny koncesjonariusz będzie mógł windować bezustannie do czasu zakończenia koncesji? Państwo nic z tym nie będzie mogło zrobić?
- Wszystkie próby na przestrzeni lat dowiodły, że umowa podpisana przez rządy Lewicy, jest tak skuteczna, że nie możemy jej podważyć. Państwo by musiało płacić wielkie odszkodowania. W 2027 roku przejmiemy A4 od prywatnego koncesjonariusza. Państwo będzie tym zarządzało. Opłata za przejazd będzie minimalna, może zostanie w ogóle zniesiona.